Dynastia. Trzy pokolenia pod ligową siatką

Drugoligowy Krispol zakontraktował drugiego libero. Został nim Igor Więcek. Nazwisko brzmi znajomo?

Rok 2001. Sponsorem tytularnym trzecioligowego siatkarskiego zespół Tonsilu Września zostaje firma Progress. Drużyna ze względów proceduralnych jeszcze pod starą nazwą kończy zwycięsko baraże o II ligę. Od kolejnego sezonu, już jako Progress, walczy na drugoligowym froncie. Grającym trenerem zostaje właściciel firmy Daniel Więcek, który wcześniej rozkręcał we Wrześni, i to z powodzeniem, siatkówkę plażową.

W drużynie gra już jego syn Jakub, który zostaje jej wierny mimo spadku do III ligi. Już pod nazwą Krispol zespół świętuje w 2008 powrót do II ligi. Od 2013 przez dziesięć  kolejnych sezonów wrześnianie grają w I lidze. Dobra passa się kończy, drużyna spada do II ligi i wówczas w jej składzie pojawia się trzeci z Więcków, Igor, syn Jakuba i wnuk Daniela.

To tak w mocnym uproszczeniu, bo obok parkietu cała familia upodobała sobie  plażę. Daniel i Jakub – ten pierwszy hurtowo - zdobywali przecież medale Mistrzostw Polski Oldbojów w tej dyscyplinie. Daniel grał, trenował, prezesował w klubie oraz piastował ważne funkcje w Polskim Związku Piłki Siatkowej.
Przepraszamy, że w drugiej kolejności (decydowały względy prowadzenie narracji), ale nie można zapomnieć i o Elwirze z domu Wachońskiej, żonie Daniel, swego czasu czołowej siatkarce Wrześni i najlepszej sportsmence ogólniaka przy Witkowskiej. Jak tu nie pamiętać o dwóch córkach pary, Agacie i Justynie, czołowych siatkarkach – a jakże - drugoligowego Orkana. Mówisz: Więcek, rozumiesz: siatkówka.

- Jestem bardzo dumny z tego, że udało mi się zaszczepić w dzieciach i wnukach bakcyla sportowej, ale przede wszystkim zdrowej rywalizacji. Z ogromną satysfakcją obserwuje ich sportowy rozwój. Patrząc na nich widzę cząstkę siebie. Każda dyscyplina sportu uczy pokory i hartuje charakter. Nie bez powodu mówi się, że bez pracy nie ma kołaczy – przekonuje głowa siatkarskiego rodu.

Z powodu sukcesów dziadka i ojca najmłodsza drugoligowa latorośl może by poddana sporej presji.
- Nie boje się jej, bo każdy z nas dokłada coś od siebie. Jest to mój pierwszy sezon na tak wysokim szczeblu rozgrywek, jednak myślę, że dzięki treningom oraz pomocy całego sztabu jestem w stanie utrzymać dobry poziom. Mogę być postrzegany przez pryzmat osiągnięć mojego ojca i dziadka, ale dla mnie jest to coś dobrego, daje wiele motywacji żeby poprawiać swoje umiejętności. Myślę również, że ta rodzinna tradycja jest czymś rzadko spotykanym. Dostaję wiele pozytywnych sygnałów, które mnie jeszcze bardziej napędzają – zapewnia nowy libero Krispolu.

Familia Więcków nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Wystarczy tylko uzbroić się w cierpliwość.