Ponure zakończenie sezonu we Wrześni

Victoria w swoim ostatnim meczu w tym sezonie na własnym boisku przegrała zaległe spotkanie z Lipnem Stęszew. Wicelider IV ligi gola na wagę zwycięstwa zdobył w doliczonym czasie gry.

Pojedynek, który pierwotnie miał się odbyć tuż przed finałem Pucharu Polski, za zgodą gości został przełożony na minioną środę. Środek tygodnia, a także padający deszcz spowodował, że na trybunach nie zasiadło wielu kibiców. Ci którzy nie przybyli nie muszą żałować.

Pierwsza połowa nie była szczególnym widowiskiem. Wychodzący po przerwie z szatni trener gości rzucił zniesmaczony: - Ale gramy wiochę.
Po zmianie stron było już ciekawiej, a to za sprawą trzech bramek. Na prowadzenie Lipno wyprowadził w 63. min Patryk Olczyk. Co ciekawe do tego momentu to wrześnianie mieli przewagę optyczną, oddali kilka strzałów, choć tylko jeden w światło bramki. Na wyrównanie trzeba było czekać aż do 83. min. Na strzał z obrębu pola karnego zdecydował się Hubert Szaufer, a że murawa była mokra, piłka zaskoczyła bramkarza gości. Kibice mieli nadzieję, że ich piłkarze pójdą za ciosem, ale kubeł zimnej wody na ich głowy spuścił Marcin Maćkowiak, który za faul otrzymał żółtą kartkę i niezadowolony pokazał sędziemu środkowy palec. To skandaliczne zachowanie zaowocowało czerwienią.  Stęszewianie wykorzystali grę w przewadze i w doliczonym czasie gry zdobyli drugiego gola, wywożąc z Wrześni komplet punktów.

IV liga, Victoria Września – Lipno Stęszew 1:2 (0:0)