Od kilku tygodni Victoria ma nowego pierwszego trenera. Szkoleniowiec przedstawia nam swoje spojrzenie na piłkę, głównie tę wrzesińską.
„WW”: - 20 lat temu przeprowadziliśmy wywiad z piłkarskim talentem. 18-latek nazywał się Paweł Lisiecki. Mimo że szybko debiutował w Zagłębiu Sosnowiec na drugim szczeblu rozgrywek, wielkiej kariery jednak nie zrobił. Dlaczego?
Paweł Lisiecki: - Myślę, że to był zbyt duży przeskok. Byłem drugim najmłodszym w silnej drużynie, a o miejsce musiałem rywalizować z piłkarzami z występami w ekstraklasie i obcokrajowcami. Zabrakło mi też chyba takiej determinacji piłkarskiej. Popełniłem też błąd decyzyjny. Gdy zagłębie awansowało do ekstraklasy, rozwiązałem umowę za porozumieniem stron. Bałem się, że na tym szczeblu nie zaistnieję. Tymczasem posypały się kontuzje i w drużynie zadebiutowali chłopacy, których pierwotnie nie było w kadrze. Pewnie zaliczyłbym wówczas mecze, miałbym mocniejsze CV i kariera potoczyłaby się inaczej.
- 20 lat temu rozmawialiśmy z piłkarzem, po 20 latach z trenerem. Czy za kolejne 20 lat będziemy rozmawiać z prezesem Pawłem Lisieckim?
- Nie zamierzam iść w tym kierunku. To by mnie nie bawiło. Mam zamiar poświęcić się trenerce, związać się z tą funkcją „dożywotnio”. Jeżeli nie wyjdzie, to jest przecież rodzina, której zawsze można poświęcać jeszcze więcej czasu.
- To nie problem trenera, ale przemyślenia pewnie masz. Dlaczego trybuny przy Kosynierów zioną pustkami?
- Rozpoczynałem karierę, kiedy trybuny na naszych meczach były niemal pełne. Cóż, czasy się zmieniają. Ludzie mają inne priorytety, chętniej uciekają na działkę, nad jezioro. Mam nadzieję, że zarząd będzie miał skuteczny pomysł jak ściągnąć fanów na trybuny. Faktem jest, że im więcej kibiców, tym gra się lepiej. Wyzwala się dodatkowa adrenalina.
- W poprzednim sezonie asystowałeś Tomkowi Krzyżkowiakowi. Czy rok temu zarząd nie wsadził Was na zbyt wysokiego konia? Kadra nie była na miarę oczekiwań kibiców?
- Wiedzieliśmy, że klub musi przejść okres transformacji, a to nigdy nie jest bezbolesne. Kariery kończyli starsi zawodnicy o sporym doświadczeniu, trzeba było sięgać po dużo młodszych, stąd gorsze wyniki. Odmłodzenie zespołu było w planach, wiedzieliśmy, że różowo nie będzie.
- W tym sezonie skład będzie silniejszy?
- Bardzo byśmy chcieli. Toczymy cały czas rozmowy (z Pawłem Lisieckim rozmawialiśmy w poniedziałek rano – przyp. red.) i mamy nadzieję zakontraktować trzech, czterech wartościowych piłkarzy. Z częścią jesteśmy już dogadani, ale zawsze coś może wyskoczyć. Poczekajmy do podpisania umów. Do połowy tygodnia powinno się wszystko wyjaśnić. Trzeba sobie jednak dać sprawę, że nie możemy zaoferować jakiś super kontraktów. Jesteśmy jednak klubem solidnym, płacącym na czas i tym przekonujemy ludzi. Zgłasza się wielu piłkarzy, ale często oczekiwania ich są zbyt duże. Na żadne kominy płacowe i to z różnych powodów, nie możemy sobie pozwolić.
- Masz czarodziejską różdżkę? Przemienisz ten materiał ludzki w złoto?
- Nie ma tej recepty. Jest tyle składowych wyniku w piłce nożnej, że nie sposób do końca tego ogarnąć. Zawodnik musi być walczakiem, zdyscyplinowany, a na dodatek mieć piłkarskie szczęście. Wydaje mi się, że lepiej trafić do dobrej akademii w wieku 16 lat, bo wówczas droga do dobrej seniorskiej drużyny jest zdecydowanie krótsza. Dziesięciolatek przechodzi długą drogę, walczy o utrzymanie się w odpowiedniej drużynie akademii, a jakieś niepowodzenie może przejść niezwykle ciężko.
- Jak oceniasz bazę sportową Victorii?
- Jak na piąty poziom rozgrywkowy baza jest naprawdę dobra. Brakuje jednak, co mnie bardzo boli, pełnowymiarowego boiska ze sztuczną trawą. W zimowym okresie przygotowawczym musimy korzystać z boisk w Swarzędzu, Gnieźnie czy Trzemesznie i musimy za nie płacić. Wybudowane boisko szybko się zwraca. Nie musi ono być w samej Wrześni, gdzie brakuje miejsca, ale już na obrzeżach miasta, na przykład w takim Sokołowie jak najbardziej. Jestem przekonany, że przełożyło by się ono na poprawę wyników.
- Jeżeli utalentowani chłopcy szybko odchodzą z Victorii, to o czym to świadczy?
- Jak już wcześniej wspomniałem, nie widzę większego sensu dowożenie dziesięciolatków do akademii dużych klubów. Później wielu chłopaków ginie, kończą w szkołach sportowych. Być może rodzice liczą na to, że w większym ośrodku szybciej zostaną zauważeni, szybciej trafią do notesu jakiegoś uznanego trenera. Oczywiście nie chcemy stawać na drodze talentom. Każdy ma prawo do realizacji swoich marzeń. Boli jednak, że kluby i to tylko z nieznacznie wyższych lig kuszą chłopaków złotymi górami, a potem z tego nic nie wychodzi. Jestem zwolennikiem wprowadzani do czwartoligowego składu nawet szesnasto-, siedemnastolatków. Bo ci, którzy chcą coś osiągnąć, muszą zaczynać już w tak młodym wieku. Zresztą przepis o młodzieżowcu, tak często krytykowany, dla mnie jest całkiem logiczny. Starsi mogą przecież powalczyć o pozostałe dziesięć miejsc w zespole.
- Kibice mają jedno pytanie: kiedy doczekamy się III ligi?
- Tak, wiem, ale transformacja była nieunikniona. Nie można tego zrobić w rok, chyba że ma się nieograniczony budżet, a i tak pewności awansu nie będzie. Myślę, że dwa, trzy lata to minimum, nim obecni juniorzy okrzepną, nabiorą doświadczenia. Gdy obuduje się ich czterema, pięcioma wartościowymi zawodnikami z zewnątrz, to awans stanie się realny. Na szybszą ścieżkę nie ma co liczyć.
- Dziękujemy za rozmowę.
No to12:29, 23.07.2022
czekamy na zapowiadane cuda 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣 A po sezonie wrócimy do tego wywiadu! 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣
0 1
A gdzie tu jest mowa o jakiś cudach?