W sobotni wieczór koszykarze MKS-u zmierzyli się w hali przy Słowackiego z Rycerzami Rydzyna. Nasz zespół po raz pierwszy prowadził Zbigniew Rakowski. Debiut w roli trenera zespołu seniorów okazał się dla niego niezwykle udany.
Rycerze Rydzyny do sobotniego meczu mieli na koncie jedynie jedną porażkę i pod tym względem byli najlepsi w III lidze. Do MKS-u, zespołu raczej dolnych rejonów tabeli, przyjechali po kolejne dwa punkty. Nic z tych rzeczy. Goście już na starcie sami utrudnili sobie życie, bo mieli do dyspozycji jedynie ośmiu zawodników, z których dwóch wyszło na parkiet dopiero w końcówce, gdy pierwszopiątkowi zaczęli schodzić z boiska za pięć przewinień.
Pierwsza kwarta już tradycyjnie była udana dla naszego zespołu. „Siedział” rzut z dystansu, a na dodatek „za trzy” trafiało aż czterech naszych zawodników, co zdecydowanie utrudniało obronę gościom.
W drugiej odsłonie było już zdecydowanie gorzej ze skutecznością. Nadal jednak potrafiliśmy utrzymać koncentrację w obronie. Rywale próbowali bronić zoną na naszej połowie, potrafili przechwycić dwie piłki, ale nie wyszli na prowadzenie.
Wraz z rozpoczęciem trzeciej kwarty wrześnianie zaczęli zwiększać prowadzenie. Dwucyfrową przewagę uzyskaliśmy w 25. minucie za sprawą Krzysztofa Dembińskiego. Nasz nestor najpierw z dystansu zanotował bank shot, a kilkanaście sekund później dołożył trójkę z narożnika boiska.
Wraz z rozpoczęciem czwartej partii Rycerze zaczęli odrabiać straty. Mocne podkręcenie tempa odbiło się jednak na ich fizyce. Co prawda w 35. min wyszli nawet na prowadzenie 60:59, ale zaraz potem nastąpił serial w wykonaniu MKS-u. Rozpoczął Witold Nowak celną trójką, za nim akcję „2+1” przeprowadził Dembiński, który też kilka sekund później zanotował ważny przechwyt. Osobiste Nowaka i Mateusza Bilskiego, a także kontra zwieńczona trafieniem Michała Jasińskiego dały nam 14 kolejnych punktów (73:61). W samej końcówce rydzynianie próbowali rzutów z dystansu, a zebrane piłki przeradzały się w nasze skuteczne kontry. Wicelider został upokorzony.
Goście mieli pretensje do arbitrów. Za dyskusje otrzymali trzy przewinienia techniczne. Co do zasady nasi rywale mieli rację: sędziowie byli kiepscy (jeden ponoć ma pierwszoligowe szlify – sic!), ale mylili się równo, krzywdząc raz tych, raz tych.
- To był zapewne nasz najlepszy mecz – odważnie ocenił postawę MKS-u Zbigniew Przytarski, który sekretarzował przy stoliku, a swego czasu był czołowym wrzesińskim koszykarzem. - Bardzo dobry występ zanotował Krzysztof Dembiński, na swoim wysokim poziomie grał Filip Andrzejewski. Z dobrej strony pokazali się nasi dwaj wysocy zawodnicy (Mateusz Bilski i Tomasz Makowski - przyp. red.).
Swojej radości z wygranej nie kryli i zawodnicy, i trener Zbigniew Rakowski. Nasz szkoleniowiec umniejszał jednak swoją rolę w zwycięstwie.
- To zawodnikom należą się gratulacje. Ja miałem z nimi ledwie dwa treningi. W tym czasie nie za wiele można zmienić, by przypisać sobie zasługi. Przed nami jeszcze sporo pracy. Dzisiaj zagraliśmy z rozgrywającym, dobrze broniliśmy i uniknęliśmy większej liczby strat. Najważniejsze, że byliśmy rozumiejącym się zespołem – cieszył się wrzesiński szkoleniowiec.
Na trybunach zasiadło 73 kibiców, ale w żadnym wypadku nie była to teatralna widownia. Fani żyli meczem, reagowali na wydarzenia i bezsprzecznie pomogli swoim zawodnikom.
III liga: MKS Września – Rycerze Rydzyna 81:63 (26:22, 11:13, 17:12, 27:16)
MKS: Głowacki, Kosmala (2 pkt), Baranowski (5), Dembiński (18), Nowak (12), Makowski (10), Andrzejewski (8), Bilski (20), Jasiński (6)
11 0
Fantastyczny mecz, brawo drużyna! Cieszy próba reaktywacji koszykówki we Wrześni, bo to piękny i widowiskowy sport.
3 0
Come back Siwy!!!
Basket Września ????