Lechia bez skrupułów. Pomarańczowi bez skrzydła

W sobotnie późne popołudnie siatkarze Krispolu przegrali z Lechią Tomaszów Mazowiecki. Wrześnianie nie sprostali oczekiwaniom swoich fanów.

Kibice przybyli do hali przy Wojska Polskiego z nadzieją na kolejne punkty. Ubiegłotygodniowa wygrana z Legią w Warszawie musiała podnieść morale w zespole, a kolejny rywal wydawał się w zasięgu siatkarzy trenera Mariana Kardasa.

Na poziomie I ligi pomarańczowi z Lechią mierzyli się dotąd 13 razy. Zwyciężali w ośmiu meczach, w tym wygrali cztery ostatnie. Te statystyki przemawiały za nami. Były i takie, które wskazywały na gości, jako faworytów sobotniego pojedynku. Lechia lokowała się w tabeli sześć pozycji wyżej i zdobyła 10 punktów więcej. Trudno obecnie znaleźć drużynę I ligi, w której nie występują byli krispolowcy. W szeregach gości jest takich trzech: Bartosz Dzierżyński, Jan Tomczak i Konrad Bączek. Tylko ten pierwszy wyszedł w wyjściowy składzie gości, pozostali dwaj pokazali się jedynie epizodycznie.

Wrześnianie słabo weszli w mecz. Dwukrotnie zablokowany został Maciej Tupta i Krispol przegrywał 3:6. W połowie partii było 8:12, gdy blokiem dał się złapać Jakub Buczek. Nasz przyjmujący po chwili nie utrzymał zagrywki Sławomira Stolca, a w następnej piłce Tupta został ponownie zablokowany i… powędrował do kwadratu. Przegrywaliśmy 11:17, toteż wielkich nadziei na wygranie seta już nie było.

Druga partia zaczęła się lepiej. Niestety, od stanu 5:3 nasi siatkarze stracili pięć kolejnych piłek i trener Kardas musiał prosić o czas. Uwagi poskutkowały. Wrześnianie wyrównali już przy 9:9, a prowadzenie odzyskali przy 17:16. Lechia nie zamierzała jednak odpuszczać, a na dodatek pomarańczowi mylili się w ataku. Trzeba było pogodzić się ze stratą drugiego seta.

Trzeci rozpoczął się podobnie jak pierwszy. Przegrywaliśmy 3:6, jednak szybko dopadliśmy rywali (8:7). Gra punkt za punkt trwała do samej końcówki. Od 21:22 pomarańczowi zdobyli trzy kolejne punkty i mieli dwie piłki setowe. Wykorzystali tę drugą za sprawą ataku Oskara Laskowskiego.

Pierwsze dwie piłki czwartej odsłony padły łupem wrześnian i wydawało się, że nasi siatkarze pójdą za ciosem. Niestety, bardzo szybko to goście odskoczyli na cztery oczka (4:8) i zrobiło się niebezpiecznie. W połowie partii nasza starta wynosiła już pięć punktów (7:12). Po dwóch kolejnych autowych atakach Stolca udało się zmniejszyć różnicę do dwóch piłek. Jeszcze przy 20:22 jakaś iskierka nadziei na uratowanie punktów się tliła. Szybko jednak została zgaszona prze Lechię.

Wrześnianie nie zdołali ugrać czegokolwiek, a przecież rywal do gigantów ligi się nie zalicza. Niestety, problemy mieliśmy z prawym skrzydłem. Naszych dwóch nominalnych atakujących na pierwsze 20 ataków zdobyło jedynie 5 punktów. Jeden Ernest Kaciczak nie może stanowić o sile ofensywnej zespołu. Przyjęcie na poziomie 36 procent też nie ułatwiało zadania Piotrowi Lipińskiemu. Jedynym pozytywem tej kolejki są porażki dwóch zespołów, Legii Warszawa i BAS Białystok, które także poważnie są zamieszane w walkę o utrzymanie ligi. Na ten moment Krispol zajmuje przedostatnie miejsce i do bezpiecznej strefy brakuje mu nadal czterech punktów meczowych.

I liga, Krispol Września – Lechia Tomaszów Maz. 1:3 (21:25, 22:25, 25:23, 21:25)

Krispol: Lipiński (2 pkt), Tupta (1), Buczek (8), Rudnicki (9), Kaciczak (20), Cichosz-Dzyga (3), Zieliński (libero) oraz Ratajewski (4), Olszewski (7), Laskowski (1), Ziółkowski (1)

W najbliższy czwartek pomarańczowi zagrają swój mecz telewizyjny. W hali przy Wojska Polskiego i w obecności kamer Polsatu Sport podejmą Astrę Nową Sól. O wadze pojedynku nikogo nie trzeba przekonywać. Początek spotkania wyznaczono na 20.30.