Wrześnianin Radosław Lonka od ponad ćwierć wieku odnosi sukcesy w kolarstwie górskim. Kilkanaście razy wygrywał zawody i stawał na podium w klasyfikacji generalnej maratonów MTB, miał także epizody w kolarstwie szosowym.
O długiej przygodzie z wyścigami, a także o MTB od kuchni rozmawiamy z 45-latkiem, który cały czas mieszka i realizuje się zawodowo we Wrześni.

„WW": Co możesz powiedzieć o minionym sezonie kolarskim, jakie sukcesy odnosłeś tym razem?
RADOSŁAW LONKA: – Zakończył się 27. rok mojego ścigania i muszę powiedzieć, że był to jeden z moich lepszych sezonów. W klasyfikacji generalnej Solid Maraton MTB FUN zająłem 4. miejsce w kategorii open i wygrałem w swojej kategorii wiekowej M4 (39–49 lat). W klasyfikacji open trzy razy w tym roku wchodziłem na podium. Czuję się jeszcze na tyle mocny, że moim celem nadal nie jest samo wygrywanie w kategorii M4, w której nie mam praktycznie żadnych rywali, ale walka o podium w kategorii open i ściganie się z młodymi zawodnikami. W 27. sezonie z rzędu udowodniłem, że młodzi zawodnicy muszą się mnie jeszcze bać. W zeszłym roku byłem na trzecim miejscu w kategorii generalnej. W tegorocznym Solid Maraton MTB było 11 wyścigów, z których do klasyfikacji końcowej branych było sześć najlepszych wyników. Podczas siódmego w cyklu wyścigu w Górznie doznałem ciężkiej kontuzji, która wymusiła moją przerwę w startach – i to spowodowało, że udało mi się wziąć udział tylko w dziewięciu zawodach cyklu.
Wyjaśnij może, na czym polegają wyścigi w maratonach MTB?

– MTB to skrót od angielskich słów określających kolarstwo górskie, czyli formę kolarstwa uprawianą na rowerach przystosowanych do poruszania się w trudnym terenie. Na linii startu staje 500–600 kolarzy, którzy ruszają wspólnie, rywalizując zarówno w klasyfikacji open, jak i poszczególnych kategoriach wiekowych. Od zawsze przed startem do wyścigu ustawiam się w pierwszej linii. Prawo do tego miejsca ma 10 najlepszych zawodników z poprzedniego roku. Reszta ustawia się tak, jak przyjedzie na start. Trasa wyścigu wiedzie po drogach leśnych, szutrach, drogach słabo utwardzonych z różnymi wzniesieniami i przeszkodami terenowymi. Zazwyczaj wyścig trwa na dystansie około 30 km, może to być jedna pętla lub dwie, maksymalnie do 90 minut jazdy. Wyścigi w maratonie MTB różnią się nieco od wyścigów w MTB. W maratonie robi się zazwyczaj jedną pętlę. W wyścigach MTB zawodnicy jeżdżą krótsze rundy. Na zawodach o mistrzostwo Polski trasa wynosi około 3–4 km i robi się określoną przez sędziego po pierwszym okrążeniu liczbę rund.

Wiem, że cały czas masz przynależność klubową, należysz do grupy kolarskiej. Na co możesz liczyć ze strony klubu i ewentualnych sponsorów?
– Obecnie jestem członkiem Fogt Bikes, klubu związanego z salonem rowerów firmy Trek w Zalasewie. Zaczynałem w klubie JMT Września. Wcześniej był jeszcze Volkswagen Poznań i Shimano Polska. Klub zapewnia mi pełną obsługę sprzętową. Z klubu mam rower i jego serwisowanie na bieżąco.
Jakie wymogi sprzętowe musi spełniać rower do wyścigów MTB?
– Pierwsza rzecz to taka, że rower do profesjonalnego ścigania kosztuje 20–30 tys. zł, a są nawet i droższe. Rower do MTB jest specyficzny. Musi mieć zawieszenie tylne lub przednie – albo oba – czyli tzw. amortyzację. Ja ścigam się na rowerze, który ma tylko zawieszenie przednie. Większość roweru to włókno węglowe, czyli karbon. Koła roweru również są robione z włókna węglowego i potrafią kosztować 10 tys. zł i więcej. W tej chwili postęp technologiczny poszedł tak do przodu, że jeździmy na kołach 29-calowych, a kiedyś zaczynałem ściganie na 26-calowych. Ma to duże znaczenie przy pokonywaniu przeszkód terenowych. Koła są przystosowane do opon bezdętkowych, są one zalewane niewielką ilością specjalnego płynu, który pozwala dojechać do mety nawet przy mechanicznym uszkodzeniu opony. Ważną rzeczą są też tzw. przerzutki, czyli przełożenia, na jakich się jeździ. Komunikacja między manetką na kierownicy a przerzutkami w kole tylnym jest elektroniczna, coś na zasadzie bluetootha. Nie używa się do tego żadnej linki. Przyspiesza to czas reakcji na dokonywane przez zawodnika zmiany w przełożeniach, ale też eliminuje się zatarcia i blokowanie wcześniej używanej do tego linki. Wiadomo, że jeździmy po piasku, wodzie, błocie itp. i często powodowało to problemy ze zmianą przełożeń. Dłuższe przytrzymanie palca na manetce powoduje, że mogę natychmiast zmienić przełożenie np. o 12 biegów. Większość zawodników w tym temacie wybiera bardzo precyzyjny system amerykański SRAM. Jest też system japoński. Taka przerzutka działa bez względu na warunki atmosferyczne i się nie psuje. Ja zaczynałem na systemie, gdzie z przodu roweru były trzy przełożenia, a z tyłu osiem. W tej chwili mamy do dyspozycji 1 lub dwa przełożenia z przodu i 12 przełożeń z tyłu.

Na czym polega twój trening, jak przygotowujesz się do zawodów?
– W tej chwili nie korzystam już z usług żadnych personalnych trenerów – sam jestem trenerem dla siebie. Mam wykształcenie trenerskie z ukończeniem specjalizacji na AWF-ie. Przez wszystkie lata ścigania nabrałem takiego doświadczenia, że plany treningowe i dietetyczne układam sobie sam. Wcześniej miałem opiekę profesjonalną i wszystkie nabyte wcześniej doświadczenia w tej chwili wykorzystuję. Do większości swoich sukcesów doszedłem przede wszystkim ciężką pracą na treningach. Na co dzień trenuję w okolicach Wrześni. Jeżeli chodzi o przygotowywanie do podjazdów, to najczęściej robię to na górce prowadzącej do Żerkowa. Raz w roku staram się jeździć na obóz treningowy w góry, do Zakopanego lub Karpacza. Większość treningów przeprowadzam na rowerze szosowym. W tygodniu średnio wykonuję sześć treningów, które obejmują trasy od 100 do 120 km. W okresie startowym do tych treningów dochodzi jeszcze start w zawodach w dniu siódmym. Dodatkowo w okresie przygotowawczym w zakres mojego treningu wchodzi pływanie, jazda na łyżwach, siłownia i ćwiczenia wykonywane w domu.

Przypominasz sobie jakieś zawody, które mocno utkwiły ci w pamięci?
– Kiedyś brałem udział w Wyszehradzkim Rajdzie Kolarskim, najdłuższym szosowym wyścigu kolarskim z Budapesztu do Krakowa. Trasa liczyła 533 km. Dystans ten pokonałem w czasie poniżej 17 godzin i zająłem 20. miejsce. I to był najtrudniejszy wyścig w moim życiu. Czegoś takiego nigdy już się nie podejmę. Kiedy miałem trochę ponad 30 lat, w latach 2011–2013, trzy razy wygrałem wyścig szosowy Tour de Pologne Amatorów i to też dość szczególnie pamiętam.
Jak długo jeszcze chcesz się ścigać zawodowo?
– Nie zamierzam rezygnować. Dopóki nie będę schodził z podium na zawodach, to będę się ścigał. Motywacji cały czas dodaje mi fakt, że jestem jeszcze w stanie dorównywać młodszym od siebie o 20 lat i więcej, a nawet z nimi wygrywać. Skończyłem 45 lat i z roku na rok nie jest mi łatwiej, a wręcz coraz trudniej wchodzić na podium. Ale się nie poddaję.
Rozmawiał Robert Czerniak
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz