Victoria Września próbowała postawić się drugiemu zespołowi z tabeli, niestety bezskutecznie. Nie pomogła nawet duża dawka piłkarskiego szczęścia.

Mecz rozegrany w niedzielę 14 listopada zaczął się bardzo szczęśliwie dla wrześnian. Już w 3. minucie po zamieszaniu w polu karnym rywala samobójczą bramkę strzelił kapitan gości Dawid Radomski. Kolejny raz los uśmiechnął się do nas w 18. minucie, kiedy to Tobiasz Nowicki paradą obronił silny strzał rywala, a chwilę później sędzia nie uznał gola gnieźnian, dopatrując się spalonego.

Jednak już w kolejnej 19. minucie, napastnik Mieszka Jakub Hoffmann zabawił się z naszymi obrońcami i doprowadził do wyrównania. O dziwo, to jeszcze wyczerpało naszego limitu szczęścia na ten dzień. W 34. minucie, po faulu Huberta Oczkowskiego, sędzia podyktował rzut karny dla gości. Ich egzekutor nie wykorzystał okazji, posyłając piłkę nad poprzeczką.

Kilka minut później nasi obrońcy zastąpili uwiązanego w akcji bramkarza, wybijając piłkę zmierzającą do pustej bramki. W 47. minucie obrońca gości Miłosz Brylewski sprowadził do parteru szarżującego Mateusza Goździaszka, ciągnąc go za koszulkę przed polem karnym, za co sędzia pokazał czerwoną kartkę. Przy rzucie wolnym, wykonanym przez Macieja Szczublewskiego, zabrakło kilku centymetrów do „okienka”.

W drugiej połowie meczu w ogóle nie było widać, że Victoria gra z przewagą jednego zawodnika. Mimo osłabienia Mieszko dominował i atakował, wykorzystując błędy zarówno w naszej obronie jak i ataku. Przypieczętowaniem spotkania była akcja z 87. minuty, kiedy to Jakub Hoffmann znowu ograł naszych obrońców, tym razem strzelając gola głową.

Po tym pojedynku Victoria plasuje się na 12. miejscu, czyli mniej więcej w połowie tabeli. Następny mecz nasi zagrają na wyjeździe 20 listopada z Iskrą Szydłowo, a tydzień później zmierzą się u siebie z Olimpią Koło.

Victoria Września – Mieszko Gniezno 1:2 (1:1)