W piątek 22 czerwca 1945 roku amerykańscy marines zajęli Okinawę, tym samym wdarli się do Japonii. Tymczasem w powiecie wrzesińskim umacniał się już reżim stalinowski. Trwała rebelia podziemia poakowskiego. Było akurat po Nocy Kupały. Letnie przesilenie przyniosło w podziemnym dowództwie fantastyczny pomysł – rekwizycji w Komunalnej Kasie Oszczędności we Wrześni. Akcja została zaplanowana na godz. 13.30, w porze obiadowej. Nieprzypadkowo.
JESTEM Z AK
– Czego sobie pan życzy? – zapytał kierownik kasy Sylwester Kizierowski młodego mężczyznę, który pojawił się w placówce.
– Czy przyjmujecie pieniądze na rachunek? – zapytał pucułowaty blondyn.
– A z jakiej jest pan firmy? – dopytywał bankowiec.
– Jestem ze Społem w Jarocinie – odpowiedział klient.
– Dlaczego nie wpłacił pan tych pieniędzy w Jarocinie? – dociekał urzędnik bankowy.
– Z pewnych względów nie chcę tam wpłacać – odparł zagadkowy petent.
Młodzieniec poprosił kierownika o rozmowę na osobności. Mieli przejść do gabinetu dyrektorskiego. W pewnej chwili niepozorny blondyn obrócił się na pięcie i wyciągnął browninga. Skierował broń w kierunki sali, gdzie znajdowali się inni pracownicy banku.
– Jestem z Armii Krajowej, rekwiruję wszystkie pieniądze! – oznajmił.
BANK NA OBIEDZIE
Ludwik Frydrychowicz, zastępca kierownika KKO, usłyszał to ostatnie zdanie i zapragnął zostać bohaterem. Cofnął się na słup, chciał zadzwonić na milicję, względnie chwycić za karabin, który stał w jego pobliżu.
– Stój! – krzyknął w jego kierunku AK-owiec. – Nie rób tego. Budynek jest otoczony, po co masz zginąć ty i twoja rodzina? – zagroził.
Przywołał do siebie Frydrychowicza i książkowego Antoniego Filka i próbował od nich wydusić informacje, gdzie są klucze do skarbca.
– Cichy (Henryk – przyp. red., pracownik banku) ma, ale poszedł na obiad – skłamał Frydrychowicz.
– Ty masz te klucze! – warknął partyzant.
Zastępca kierownika natychmiast wyciągnął klucze z kieszeni.
Wtem do banku głównym wejściem z ul. Warszawskiej wszedł drugi mężczyzna. Niski szatyn z krótką bronią w ręku. Zażądał kluczy do drzwi wejściowych. Te wnet się znalazły, gdy w kierunku książkowego Flika skierowano pistolet. Drzwi zostały zamknięte.
W SKARBCU
Akowcy mieli przygotowane teczki, do których pracownicy kasy wkładali gotówkę. Po ich napełnieniu dowodzący akcją blondyn wycofał się ze skarbca i wrócił do głównej sali, do ogrodzenia kasjera. Zabrał stąd gotówkę, ale bilon zostawił.
– Trzy złote zostawiam dla UB na koszt zniszczonych opon w czasie pościgu – oświadczył buńczucznie.
– Dobra, pośpieszmy się – odrzekł jego kompan.
– Spokojnie, mamy czas – syknął dowódca.
Do banku zaczęli schodzić się pracownicy z przerwy obiadowej (później okazało się, że nie było zgody na wychodzenie na obiady). Wszyscy, wraz z obecnymi w lokalu kasowym – sześciu mężczyzn i dwie kobiety – zostali zamknięciu w skarbcu. Przed dwie godziny mieli nie wzywać pomocy, pod groźbą śmierci. Partyzanci zawarli wrota kratowe, ale drzwi pancerne od skarbca tylko przymknęli, żeby ludzie w środku się nie podusili.
POKWITOWANIE
Po godzinie uwięzionych w skarbcu bankowców uwolniła pani Filkowa. Przybyła do siedziby KKO oburzona nieobecnością męża Antoniego na obiedzie. Mogła ich uwolnić, bo partyzanci pozostawili klucze od skarbca na biurku.
Akowcy zostawili też pokwitowanie na 527 tys. zł w gotówce, zarekwirowane w siedzibie kasy, oraz przesłanie do milicji i UB. Z tymi papierami kierownik Sylwester Kizierowski i jego zastępca Ludwik Frydrychowicz pobiegli do starosty. Wszczęto alarm.
PRZYPISALI TO WICHURZE
Powiatowemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego we Wrześni nie udało się schwytać sprawców. Podejrzenie padło na podziemie poakowskie działające na terenie powiatu wrzesińskiego.
– Dlaczego więc przypisano akcję Leonowi „Wichurze” Wesołowskiemu i jego Zielonemu Trójkątowi – nie do końca wiadomo. Prawdopodobnie wynikało to z później uzyskanych wiadomości i poczynionych ustaleń – zauważył prof. Waldemar Handke w książce pt. Zielony Trójkąt Wyklętych Września–Gniezno–Konin 1945–1946.
Na podstawie rysopisu powstałego w wyniku zeznań świadków nie można jednoznacznie stwierdzić, czy owym blond dowódcą mógł być „Wichura”. Na zachowanych czarno-białych zdjęciach ma on ciemną czuprynę. Ponadto wskazywano na wiek sprawców około 30 lat. Leon Wesołowski miał wówczas 21 lat.
Czytaj także: Napad na bank we Wrześni. Dwa miliony w skarbcu i krwawa jatka
Zdjęcie główne: Komunalna Kasa Oszczędności (dzisiaj Santander Bank) w czasach okupacji niemieckiej
4 1
Podobno Żurek będzie ich ścigać.
4 1
Musi wyznaczyć na dyżur swojego sędziego który ich skaże.
2 5
Widzę że pisowscy złodzieje i ich durni miłośnicy są w gigantycznej panice. TAK, bójcie się. i sarkazm nie przykryje waszego strachu.
2 0
W 45 nie było pisowców, ale byli komuchy którzy do tej pory rządzą
3 0
Mieli pełne, moralne prawo! W czasach szalejącego bolszewizmu, który nawiasem mówiąc trzyma was jeszcze w tej pipidówce, był to czyn wielkiej odwagi! Mam nadzieję, że dzięki tej kasie liczba bolszewików trochę się zmniejszyła! 😭😭😭😭😭😭😭
Wy w tej Wrześni, z której bekę ma cały kraj 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣
1 0
Wiedza powszechnie znana. Ale cóż, pustkę należy czymś wypełniać 🤣🤣🤣
2 0
A i jeszcze; zastanów się Biernat Flika czy Filka? Nazwisko Filek przeplata się z historią tego miasta przez kolejne dziesięciolecia. 😭