Niedawno we wrzesińskim klubie Best wystąpił znany polski raper Mezo. Na scenie wspierała go młoda wokalistka Julia Mróz. Po koncercie Jacek Mejer zgodził się udzielić wywiadu specjalnie dla „Wiadomości Wrzesińskich".
„WW": Co skłoniło cię do podążania ścieżką rapera?
JACEK „MEZO" MEJER: – To są tak stare dzieje, że aż trudno mi to sobie wydobyć z głowy. Kiedy miałem 12 lat, dostałem pierwsze kasety rapowe i właściwie bez zastanowienia zacząłem ich słuchać i rapować. Nie myślałem o tym, czy to ma jakikolwiek sens, czy to jest fajne, czy to mi kiedykolwiek przyniesie jakieś korzyści. W tamtym czasie miałem taki pomysł na życie.
Do których swoich utworów wracasz z sentymentem?
– Myślę, że najbardziej do tych, które zdefiniowały mnie jako osobę publiczną i muzyczną, czyli do Sacrum oraz Ważne. To są numery, z którymi już jestem zrośnięty. Mimo upływu 20 lat od ich powstania nadal gram je na każdym koncercie.
Czy w najbliższym czasie możemy spodziewać się nowych utworów twojego autorstwa, czy obecnie skupiasz się bardziej na koncertach?
– Skupiam się na koncertach, bo mam ich bardzo dużo. Bardzo chciałbym stworzyć coś nowego, ale ciężko było mi znaleźć czas nawet na ten wywiad, ponieważ mam dwójkę małych dzieci i trzecie w wieku maturalnym. Mam także wszelkie możliwe zajęcia jako ojciec dużej rodziny, więc jest trudno. Płyty nie planuję, ale myślę, że w tym roku dwa, trzy numery singlowe powstaną. Być może z Liberem, ponieważ jesteśmy w bliskich kontaktach i gramy wspólne koncerty. Być może z moją młodą wokalistką Julią Mróz, z którą współpracuję od półtora roku. Tak że są plany na pojedyncze, singlowe numery i mam nadzieję, że do końca roku coś się pojawi.
No właśnie – jak doszło do współpracy z Julią Mróz?
– Gramy razem koncerty od półtora roku i bardzo fajnie nam to wychodzi. Ja jestem bardzo zadowolony, Julia myślę, że też, ale musisz ją zapytać (śmiech). Poznaliśmy się, gdy miała bodajże 14–15 lat i występowała w programie młodzieżowym Hit Hit Hurra, w którym byłem gościem specjalnym. Po tym programie do współpracy nie doszło, bo ona była jeszcze właściwie dzieckiem, ale od tego czasu śledziłem jej karierę. Wiedziałem, że chodzi na zajęcia z wokalu do mojej dobrej znajomej, która uczy śpiewu. W którymś momencie ta obserwacja zamieniła się w propozycję współpracy, grania koncertów itd. Wszystko dobrze się ułożyło i myślę, że dzisiaj tworzymy fajny koncertowy duet.
Które osiągnięcie w swojej karierze uważasz za najcenniejsze?
– Trudno mi powiedzieć. Nie wymieniałbym jakichś konkretnych nagród ani płyt. Wymieniłbym te numery typu Ważne czy Sacrum, które pomimo upływu lat przetrwały próbę czasu – jest to dla mnie zaskakujące i jednocześnie czuję dumę. Te utwory nadal są słuchane przez starsze pokolenie, czyli ludzi w moim wieku, plus minus 30–40 lat, ale też cały czas krążą wśród młodych pokoleń czy są grane w radiu. To jest taka ponadczasowość moich szlagierów.
Jak się czujesz, wiedząc, że jesteś autorytetem dla wielu osób, które identyfikują się z twoimi utworami?
– Nie czuję presji. Każdy ma swoje życie, ale myślę, że najlepiej inspiruje się ludzi, żyjąc ciekawie, wartościowo. Staram się w tę stronę iść. Jako człowiek dojrzały, czujący odpowiedzialność za swoje dzieci, chciałbym stanowić dla nich jakiś wzór albo przynajmniej punkt odniesienia. Na pewno jestem bardziej stabilny i mądrzejszy niż te 20 lat temu. To jest też naturalna kolej rzeczy, bo jak się ma 20 lat, to się chce wszystkiego spróbować, a jak się ma 40 lat, to już się wie, z czym lepiej nie przesadzać.
Czy rodzicielstwo zmieniło twoje podejście do życia?
– Zmieniło, bo poświęcasz mnóstwo czasu na wychowanie dzieci. Cały twój świat się zmienia, otoczenie i to, że musisz być dla innych, służyć innym, a nie na odwrót. Nie myślisz tylko o sobie czy o partnerce. To się zdecydowanie zmienia. To jest piękna misja, najbardziej sensowna, jaka może człowieka spotkać. Wiadomo, że liczy się też wiele innych rzeczy – fajnie się otaczać dobrami materialnymi, fajnie podróżować czy dbać o siebie – ale chyba największą misją życia jest zadbać o swoje dzieci i postarać się je przeprowadzić bezpiecznie w dorosłość.
Co poradziłbyś osobom, które aspirują do osiągnięcia sukcesu w branży muzycznej?
– Przede wszystkim trzeba mieć jakąś iskrę i jakiś powód do działania. Jeżeli dla kogoś powodem jest bycie popularnym czy fajne zarobki, to jest to słaby powód. Trzeba mieć jakiś pomysł na siebie: jak oddziaływać na innych ludzi, czym, jakimi wartościami chcemy się kierować, jaką tematyką. Jeżeli masz w sobie tę iskrę, ten powód do działania, który jest autentyczny, to wydaje mi się, że to jest 50 procent sukcesu. Reszta to jest praca nad tekstem, muzyką, konsekwentne docieranie do ludzi. To też nie jest łatwe, bo nie można zrezygnować po roku, po dwóch latach niepowodzeń. To musi potrwać kilka lat. Konkurencja, szczególnie dzisiaj, jest olbrzymia, więc to nie jest łatwe. Kiedy zaczynałem, nie miałem świadomości, że będąc raperem mogę z tego żyć. Takich ludzi było może kilku na scenie, a teraz jest pewnie kilkuset.
Czy planujesz wrócić do naszej Wrześni? Jak ci się u nas podobało?
– Przede wszystkim chciałem bardzo podziękować za gorące przyjęcie. Tego dnia graliśmy łącznie dwa koncerty, więc przyjechałem trochę zmęczony. We Wrześni graliśmy późno, jak to w klubie, ale fala ludzi i ten entuzjazm mnie tak podniósł... To był bardzo przyjemny koncert! Mieliśmy naprawdę duże wsparcie publiki. Większość pamiętała te czasy, które były 15–20 lat temu. Bardzo fajny, sentymentalny koncert. Wszystko było też dobrze, technicznie nagłośnione. Fajnie się czułem w Beście, więc jak tylko mnie zaproszą, to pojawię się ponownie. A może też na jakimś większym koncercie plenerowym? Bardzo chętnie wrócimy do Wrześni za jakiś czas.
Rozmawiała Julia Tarczewska
1 1
go ze zwrotki pełen pokus z owalem
2 0
Nigdy już nie będzie mądrzejszy,żal człowieka,