Biały bus i problemy komunikacyjne w Pyzdrach

Niepozorny biały bus stał się przyczynkiem do dyskusji o komunikacji w mieście. Wniosków jest co najmniej kilka.

Temat wywołał burmistrz Przemysław Dębski. 24 października na swoim profilu facebookowym opublikował zdjęcia samochodu stojącego na Placu Sikorskiego. Opatrzył go wymownym wpisem: – Ktoś z Państwa zgubił może lub zapomniał busa? Stoi bez ruchu od miesiąca na świeżo przebudowanym placu, którego rolą nie jest zastępowanie prywatnych podwórek czy garaży.

Włodarz gminy przyznaje, że tematem zainteresowali go mieszkańcy.

– Wyniknął przy okazji ćwiczeń strażackich. Ten bus po prostu przeszkadzał. Po sprawdzeniu na kamerach okazało się, że stoi tam od 25 września – informuje Przemysław Dębski, który postanowił nagłośnić temat właśnie w sieci. 

Post przyniósł natychmiastowy efekt. Właściciel auta skontaktował się z włodarzem gminy. Stwierdził, że ma trzy busy i nie ma ich gdzie trzymać. Poprosił o kilka dni do namysłu. Auto usunął w ubiegłym tygodniu.

Facebookowa wrzutka stała się przyczynkiem do dyskusji o problemach komunikacyjnych w mieście. Tych, zdaniem internautów, z roku na rok przybywa.

– Czas zająć się samochodami, które stoją na ulicach miasta, bo naprawdę w niektórych momentach jest problem przejechać, a każdy ma swoje podwórko czy garaż, tylko ludziom nie chce się wjeżdżać z czystego nygustwa – napisała jedna z mieszkanek.

– Wydaje mi się, że rozwiązaniem będą płatne parkingi w mieście. Faktycznie to nawet nie można normalnie przejść chodnikami, nie mówiąc o tym, że samochody parkowane są pod prąd kierunku jazdy na ulicach. Uff, szok – wtórował jej ktoś inny.

I kolejny wpis: – Najwyższy czas, żeby zrobić porządek z autami (raczej ich właścicielami), które całe dnie parkują na ulicach i chodnikach i to na terenie całego miasta.

Burmistrz przyznaje rację internautom. Jego zdaniem problem z parkowaniem aut mogą rozwiązać tylko ich właściciele.

– Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby mieszkańcy korzystali ze swoich podwórek albo miejsc parkingowych. Nie mamy narzędzi, by ich do tego zmusić. To kwestia tylko dobrej woli – podkreśla Dębski.