W tym roku Powiat Wrzesiński po raz pierwszy postanowił zorganizować Powiatowy Dzień Pszczół. Imprezę wsparło Koło Gospodyń Wiejskich „Dolina Wrześnicy” oraz pszczelarze z gmin Września i Nekla. Celem była promocja lokalnych produktów oraz edukacja ekologiczna. Nie zabrakło też atrakcji dla dzieci.
Imprezie towarzyszyła także zbiórka dla 5-letniego Kacperka Czerwińskiego, który zmaga się z dystrofią mięśniową Duchenn'a, nieuleczalną chorobą genetyczną.
Na stoiskach pszczelarskich można było nabyć miód z tegorocznych zbiorów: rzepakowy i faceliowy.
Pszczelarze mówią, że ten sezon zapowiada się nieźle.
- Ci, którzy mieli mocne pszczoły, dobrze przezimowane nie będą narzekać. Problemem dla niektórych są choroby, które co prawda nie mają wpływu na jakość miodu, ale osłabiają rodziny pszczele. Zmagamy się też z nieuczciwą konkurencją, która sprowadza miód z Ukrainy – mówił Marcin Klonowski, prezes Koła Pszczelarzy Września.
Miód zza wschodniej granicy jest tańszy od polskiego, ale nie wiemy za wiele o jego pochodzeniu. Za litr miodu z lokalnej pasieki zapłacimy około 35-40 zł. O wiele niższa cena i brak informacji o pasiece są sygnałami ostrzegawczymi.
Pszczelarzy niepokoi też susza. Brak opadów przekłada się na ilość zbiorów.
Pszczelarstwo to zajęcie wymagające nie tylko cierpliwości, ale też dużej wiedzy i doświadczenia. Podczas festynu o życiu pszczół opowiadał Marek Potejko z Koła Pszczelarzy w Nekli.
- Każda rodzina jest inna. W sezonie dobra rodzina powinna liczyć minimum 30 tys. pszczół, ale jak jest dobrze prowadzona może mieć nawet do 100 tys. Trzonem rodziny są robotnice. Matka wbrew pozorom nie rządzi. Jej zadaniem jest składanie jaj i produkcja feromonu (substancji zapachowej utrzymującej wspólnotę roju – przyp. red.). To jak dana rodzina się zachowuje – ile bierze miodu, czy ma chęć do roju, czy jest agresywna zależy od robotnic, to one sterują matki. W rodzinie pszczelej oprócz matki i robotnic są trutnie, które zajmują się kopulacją i niczym więcej. Wszyscy myślą, że trutnie mają takie świetne życie, ale wcale tak nie jest. Trutnie mają zredukowany aparat pokarmowy i nie potrafią nawet same pobierać jeść. Robotnice je karmią i dbają o nie. Jedynym zadaniem trutnia jest wylot z ula w taką pogodę jak dzisiaj i spotkanie w powietrzu matki. Ale to wszystko nie jest takie proste. Szansa jest mała. Jak już truteń spotka matkę i dojdzie do zbliżenia - zaraz po tym ginie. Nawet jeżeli truteń przeżyje dwa, trzy miesiące to późnym latem i tak jest z ula wyrzucany co oznacza dla niego śmierć z głodu – mówił neklanin.
Pszczelarz nie może zabrać pszczołom całego miodu. – Gdyby to zrobił rój mógłby zginąć w ciągu tygodnia. Trzeba wszystko wypośrodkować – tłumaczył Marek Potejko.
Latem człowiek podbiera pszczołom miód, ale za to zimą musi je dokarmiać. Trzeba wiedzieć ile pokarmu zapewnić pszczołom, aby rój przetrwał do wiosny.
O wartościach odżywczych i zdrowotnych miodu nie trzeba nikogo przekonywać. A podobno najlepiej jeść ten z okolic, w których mieszkamy. Warto, więc szukać pasiek w pobliżu!
Truteń13:43, 11.06.2023
A pan starosta był na miejscu? Czy pszczelarze wytłumaczyli mu rolę dużych drzew w przyrodzie?
ompteda14:19, 11.06.2023
A nasze powiatowe i gminne trutnie żyją dobrze już kilkadziesiąt lat, i co? Chcemy je nadal karmić?
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu wrzesnia.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
6 1
Nic nie stoi na przeszkodzie by takiego jak ty wybrano tylko startuj