Zamknij

Rodzinna historia starej kamienicy

13:33, 12.03.2021 J.G Aktualizacja: 13:43, 12.03.2021

Stare domy mają swoje sekretne życie. Dzięki rodzinnej opowieści Patrycji Kossmann możemy zerknąć przez zasłonę historii i poznać dawnych mieszkańców kamienicy nr 10 przy wrzesińskim rynku.

Patrycja Kossmann pochodzi z Konina, a obecnie mieszka w okolicach Pniew. Historia jej rodziny jest jednak nierozerwalnie związana z Wrześnią i domem pod numerem 10 na rynku. Okazała kamienica należała przed wojną do jej prapradziadka – Franciszka Kaczmarka.

Pani Patrycja od dłuższego czasu poszukuje śladów swojej rodziny.

– Genealogią interesuję się już od dawna, odkrywając coraz to nowe karty historii rodzinnej. Ciekawość rośnie i cały czas zadziwia mnie i uszczęśliwia to, co znajduję. Poznaję też dzięki temu wspaniałych ludzi, którzy pomagają mi w tej mojej drodze przebrnąć przez niuanse i udostępniają informacje czy zdjęcia dotyczące danej gałęzi rodu – mówi koninianka.

Jedną z najciekawszych historii, które ostatnio poznała, jest ta o prapradziadku Franciszku.

Wszystko zaczęło się od wiadomości i zdjęcia, które przesłała na naszą facebookową skrzynkę. Na fotografii widniała kamienica obwieszona faszystowskimi flagami.

– Ta kamienica przed wojną należała do mojego przodka, Franciszka Kaczmarka. Mieściła się w niej restauracja. Niestety, nie mam zdjęć z tamtych czasów. Jedynie wojenną fotografię. Bardzo chciałabym zobaczyć, jak ten dom wyglądał wcześniej. Poszukuję przedwojennych zdjęć i informacji o nim – napisała pani Patrycja.

Na początku trudno nam było zidentyfikować miejsce. Kamienica zmieniła się nie do poznania. W końcu ustaliliśmy, że chodzi o budynek, w którym przez wiele lat mieścił się sklep Motozbytu.

Prośbę pani Patrycji zamieściliśmy na naszej facebookowej stronie. Na odzew nie trzeba było czekać. Szybko odezwała się rodzina, która miała zdjęcia i znała historię rodziny Kaczmarków.Pani Patrycja spotkała się z nimi i zdecydowała podzielić się także z nami rodzinną historią.

To opowieść o ludziach, którzy żyli, pracowali i wychowywali dzieci we Wrześni w dwudziestoleciu międzywojennym.

– Mój prapradziadek urodził się 15 października 1867 roku w Sokołowie, jako syn Augusta i Małgorzaty z domu Kaźmierczak. Z opowieści mojego dziadka Jana Piotrowskiego wiem, że Franciszek służył w armii pruskiej, m.in. w Berlinie, i dzięki tej służbie dorobił się dość dużej sumy pieniędzy. Podobno był też bardzo oszczędny. Po powrocie z wojska przez kilka lat mieszkał z rodziną w Poznaniu, a na początku XX wieku kupił kamienicę pod adresem Rynek 10 we Wrześni – opowiada pani Patrycja.

Kamienica była usytuowana w samym sercu Wrześni. Obszerna, bogato wykończona, zwracała uwagę. Powstała pod koniec lat 80. XIX wieku. Początkowo prawdopodobnie znajdował się w niej duży dom towarowy żydowskiej rodziny Ehrenfriedów (Daniel Ehrenfried & Sohn), w którym sprzedawano m.in. rowery i maszyny do szycia. Później, jeszcze przed budową ratusza, dom był dzierżawiony jako siedziba władz miasta.

– Franciszek w kamienicy otworzył restaurację, a także handlował tam węglem. Biznes bardzo dobrze prosperował. W 1937 roku ufundował nawet witraż św. Andrzeja Boboli we wrzesińskiej farze – dodaje pani Patrycja.

Franciszek z żoną Marią, z domu Domińską, miał prawdopodobnie jedenaścioro dzieci. Nie wszystkie szczęśliwie dożyły dorosłości.

– Jego syn Ludwik zmarł w wieku 6 lat na zapalenie opon mózgowych. Podobno Franciszek sprowadził lekarza z terenu obecnych Niemiec, aby uratować chłopca. Niestety na ratunek było już za późno, ale ciekawostką jest fakt, że lekarz kazał na czoło nieprzytomnego chłopca przykładać biały ser. Powiedział, że dzięki temu przed śmiercią dziecko odzyska jeszcze przytomność. Faktycznie tak się stało – mówi pani Patrycja.

Także dwóch innych synów zmarło przedwcześnie. Marian na gruźlicę w wieku 19 lat. Mieczysław zginął pod Wilnem w czasie I wojny światowej. Ostatecznie tylko Antoni, jako jedyny z synów Franciszka, założył rodzinę. Prowadził restaurację we Wrześni przy ul. Warszawskiej.

W czasie okupacji kamienicę przejęli Niemcy, którzy urządzili tam siedzibę SS. To właśnie w tym czasie gmach przebudowano, nadając mu cechy architektury nazistowskiej. Zniknęły wszystkie ozdobniki. Zniszczono bezpowrotnie ciekawą architekturę fasady.Jak mówi Sebastian Mazurkiewicz, dyrektor Muzeum Regionalnego im. Dzieci Wrzesińskich, w obszernych piwnicach kamienicy przechowywano ołtarz wrzesińskiej fary, zamienionej na czas wojny w magazyn wojskowy. Przygotowywano go do wywiezienia, ale Niemcom nie udało się tego dokonać.

Po wojnie Franciszek z dwiema córkami, Zofią i Janiną, wrócił do kamienicy. Z przydziału dostali od władzy dwa pokoje z kuchnią.Wbrew ciężkim czasom celebrowali uroczystości w duchu dawnych lat.

– Na początku października cała rodzina zjeżdżała się zawsze na imieniny Franciszka. Wtedy wszystkie wnuki, a trochę ich było, stawały w szeregu, aby złożyć dziadkowi życzenia. Kiedy było ciepło, imprezy rodzinne odbywały się w ogrodzie, który ciągnął się aż do Wrześnicy. Wystawiano stoły wśród kwiatów, drzew i krzewów, które pielęgnowały córki Franciszka, Zosia i Janka. Cała duża rodzina wesoło spędzała tam czas. Podobno prapradziadek bardzo lubił grać w karty – opowiada pani Patrycja.

Po śmieci Franciszka, w 1952 roku, ciociom pani Patrycji przysługiwał już tylko jeden pokój z kuchnią. Mieszkanko było usytuowane od strony podwórza. Czynsze z wynajmowanych mieszkań należały do funduszu czynszowego i nie stanowiły bezpośredniej własności właścicieli kamienicy.

Po wojnie w budynku mieściła się Biblioteka Publiczna. Od lat 60. działał tu duży sklep motoryzacyjny – najpierw Motozbyt, a potem Polmozbyt.

W latach 90. zmarła Janina Kaczmarek. Po jej śmierci kamienicę sprzedano. Jeszcze przed śmiercią pani Janina ufundowała farze posadzkę marmurową w prezbiterium.

Rodzina Kaczmarków była znana we Wrześni. Franciszek cieszył się ogólnym szacunkiem i poważaniem, ale miał też wielu zasłużonych krewnych.

– Jego siostrzeniec Józef Trawiński był wybitnym działaczem niepodległościowym i powstańcem wielkopolskim. Przyrodni brat, Tomasz Rzepka, sekretarzem cechu włościańskiego. Tomasz zasiadał także w zarządzie Rolnika, czyli spółdzielni rolniczo-handlowej, oraz w zarządzie Banku Spółdzielczego. Do I wojny światowej był sołtysem w Sokołowie – dodaje pani Patrycja

Nie kryje zadowolenia z faktu, że poznała rodzinną historię. – Cieszę się, że przekażę tę wiedzę o przodkach następnym pokoleniom. Bo przecież bez nich nie byłoby nas – mówi.

Zapewne wrzesińskie kamienice kryją w sobie wiele podobnych historii. Poznawanie ich jest jak odsłanianie przenikających się warstw tkaniny, z której utkana jest opowieść o naszym mieście. Co znajduje się pod spodem? To tajemnica, która czeka nadal na odkrycie.

Z Patrycją Kossmann można się skontaktować drogą mejlową: [email protected]

Zdjęcia: Archiwum prywatne

 

(J.G)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

Forever YoungForever Young

5 0

To jest nasza historia. Co jesteśmy warci skoro nie znamy swojej historii! Większości ludzie znają swoich dziadków i tak sie kończy historia! Lecz my mamy swoją historię a co za tym idzie geny, zachowania z naszych dziadków, pradziadków! Których nie znaliśmy bo nie mogliśmy ich znać. Często nie wiemy gdzie są pochowani, skąd byli! Wypadałoby taka wiedze przekazać naszym dzieciom i wynikom aby znały swoją historię! 18:16, 12.03.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

Ja Wrześnianin Ja Wrześnianin

4 0

z przyjemnością przeczytałem ten artykuł, kawał Wrzesińskiej historii 21:56, 12.03.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

a.wojciechowski a.wojciechowski

0 0

Posiadam butelkę ft.kaczmarek września własność nie sprzedajna oraz smar motozbyt
22:55, 11.04.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%