Kolejnym wielkopolskim mistrzem mów pogrzebowych był ks. JÓZEF KŁOS (1870–1938), bliski współpracownik i protegowany arcybiskupa FLORIANA STABLEWSKIEGO, (zanim Stablewski został Prymasem Polski w latach 1873-1892) był proboszczem wrzesińskiej fary), który powierzył mu funkcję redaktora naczelnego „Przewodnika Katolickiego”. To tylko jedna z jego zasług, gdyż był jednym z najczynniejszych księży społeczników, a głównym forum jego działalności była Księgarnia i Drukarnia św. Wojciecha.
Ks. JÓZEF KŁOS był w swych mowach żałobnych kontynuatorem stylu, który został doprowadzony do doskonałości przez Arcybiskupa, zgodnie z przesłaniem, które sformułował ich poprzednik – ks. ALEKSY PRUSINOWSKI. W preambule mowy żałobnej za duszę Zygmunta Krasińskiego określił on zasady narodowej powinności cmentarnej:
Tam, gdzie mogiły i krzyże, na cmentarzach uwieńczonych cieni zagajem, porosłych piołunem murawy, tam mieszkanie nasze; tam nasze uroczystości i święta, tam się zbiegają kapłani i wierni panowie z ludu czeladką, sędziwi starcy i pacholęta i na grobach obchodzą biesiady duchów, święta uroczyste, wiece narodowe. Na groby, bracia, na groby! To sejmy, to biesiady, to wesela nasze! (1859).
Poza wszystkim, mowy pogrzebowe są nieocenionym źródłem informacji o osobach, które za życia pozostawały w cieniu. Wydany w 1928 zbiór wystąpień żałobnych ks. KŁOSA prowadzi nas do Graboszewa, gdzie 11 listopada 1901 miał miejsce pogrzeb TEODORY z ŁUKOMSKICH HULEWICZOWEJ, wdowy po zmarłym dekadę wcześniej WALERIANIE (1818–1892), który pozostał na rodowych Młodziejewicach, natomiast jego brat STANISŁAW objął pobliskie Kościanki.
Zmarła urodziła się 20 marca 1828 w Paruszewie:
W rozkwicie wieku dziewiczego poślubiona została Waleremu z Drozden Hulewiczowi, dziedzicowi Młodziejewic, jednemu z najczynniejszych obywateli Wielkiego Księstwa Poznańskiego, długoletniemu radcy Ziemstwa i posłowi na sejmy prowincjonalne. I od tego czasu zaczyna się pełne cnót i cichej a pożytecznej pracy życie śp. TEODORY; przyrównałbym je do przecudnej tkaniny, na której szlachetna jej dusza haftowała złote kwiaty świętych uczuć i dobrych uczynków.
Było to pozycjonowanie zgodne z ówczesnym kanonem katolickim. Kobieta była całkowicie podporządkowana mężczyźnie i sensem oraz treścią całej jej doczesności była służba Bogu, mężowi i rodzinie, gdyż ówczesnym matronom przypisywano rolę krzewicielek i strażniczek wiary:
Sumiennie pojmowała obowiązki swoje dla najbliższej rodziny. Mężowi była tem, czem z woli Bożej ma być niewiasta w małżeństwie, nie tylko podporą, ale i towarzyszką, co umiała osładzać drogę i trudy życia niezrównaną łagodnością i delikatnością uczuć. Pan Bóg błogosławił temu stadłu małżeńskiemu, dając mu pociechę ojcostwa i macierzyństwa.
Nie wszystko jednak układało się po myśli małżonków, gdyż Bóg błogosławił, ale też ciężko doświadczał. W Młodziejewicach urodziło się siedmioro dzieci, ale pięcioro zmarło w niemowlęctwie lub wczesnym dzieciństwie. Pełnoletność osiągnęła MARIA oraz jej brat ADAM, późniejszy dziedzic dóbr młodziejewickich. Nie był to jednak koniec nieszczęść rodzinnych:
Od śp. TEODORY zażądał Bóg jak ongi od Abrahama jako dowodu najwyższej czci ofiary tego, co jej było najdroższem, czego utrata największą jej mogła sprawić boleść; ofiary ukochanej córki. Jak kwiat podcięty kosą legła na marach i w całej pełni małżeńskiego i macierzyńskiego szczęścia córka jej śp. Maria, zaślubiona Wojciechowi Chełmickiemu.
Z kontekstu wynika, że przyczyną śmierci były komplikacje ciąży lub porodu. MARIA MAGDALENA (1872–1891) była żoną właściciela Zakrzewa WOJCIECHA (1835–1919). Zaskakująca jest duża różnica wieku. Zakrzewo było dużym majątkiem ziemskim i w jego skład wchodziła m.in. wyspa na Jeziorze Lednickim. Pierwszym dzieckiem MARII i WOJCIECHA był STANISŁAW, który był właścicielem Zakrzewa do 1939. Rodzina ta mogła się wykazać osiągnięciami gospodarczymi, a jej członkowie pełnili szereg ważnych funkcji przedstawicielskich i parlamentarnych.
HULEWICZOWIE byli rodem patriotycznym, gotowym do wszelkich ofiar i wyrzeczeń w zmaganiach o niepodległość:
Zabłysnął wśród pomroku zwątpienia rok 1863. Jak iskra elektryczna przeszło po całym narodzie tchnienie wiosny, dreszcze jakby niedalekiej wolności i niepodległości wstrząsnęły ciałem narodu. Gorący miłośnicy Ojczyzny wyciągali już ręce i wołali: „Witej jutrzenko swobody! Zbawienia za tobą słońce!”. Do szeregów walczących za ojczyznę stanął z zapałem kwiat naszej młodzieży, która krwią swoją zabarwiła pola tylu bitew i potyczek. [...] W domu państwa Hulewiczów w Młodziejewicach założono istny obóz.
Dwór HULEWICZÓW był w tym okresie przygraniczną bazą powstańczą i miejscem przerzutu sił i środków dla walczącego Królestwa i Litwy. Z pól bitewnych wracali żołnierze rozbitych oddziałów powstańczych:
Duchem miłosierdzia była wówczas śp. Teodora. Przy boku małżonka swego, będącego komisarzem wojennym po naszej stronie, pełniła ona wszelkie posługi miłości dla rannych i słabych, potrzebujących i niewieściej ręki łagodnej, i słowa pociechy na ukojenie cierpienia.
WALERIAN HULEWICZ aktywność w okresie powstania styczniowego przepłacił karą 1 roku więzienia. Po powrocie do Młodziejewic zajmował się już tylko gospodarowaniem. Od 1879 był też właścicielem Paruszewa, Paruszewka i części Szemborowa, własności rodziców TEODORY – i tutaj kaznodzieja myli daty. Mówca w kilku miejscach wyeksponował gospodarność Zmarłej i jej dbałość o doczesną pomyślność rodziny, gdyż małżonek zaabsorbowany był sprawami publicznymi. Z wielkiej pobożności wypływała też inna jej cnota, czyli dobroczynność:
Jak zaś pojmowała obowiązki miłosierdzia względem podwładnych, to ty sam poświadcz najlepiej, ludu, który dobrą panią swoją żegnać przyszedłeś. Ubodzy, potrzebujący opieki i pomocy, zdrowi czy chorzy wiedzieli, że nad nimi czuwa troskliwa ich pani. Taka tylko bowiem dobroczynność sprowadza błogosławieństwo Boże i leczy cierpienia ubóstwa.
Mowa ks. JÓZEFA KŁOSA niemal pod każdym względem wzorowana była na kaznodziejstwie Arcybiskupa. Przemowy tego rodzaju wyznaczane były przez kanon kompozycyjny i leksykalny, a elementem porządkującym były starannie dobrane cytaty z Biblii, będące nadbudową każdego wycinka rzeczywistości. W tym wypadku inicjalnym mottem są słowa z Ewangelii św. Mateusza: Podobne jest królestwo niebieskie skarbowi ukrytemu.
W samym tekście nie brak też odniesień personalnych do protektora, na swój sposób zaskakujących (Szczęśliwy kaznodzieja – jak powtarza często w swoich mowach żałobnych Florian Stablewski, najświetniejszy może w ostatniej dobie mówca pogrzebowy – gdy może roztaczać przed słuchaczami dzieje takiej duszy, która prawdziwie jak królestwo niebieskie przypodobana jest skarbowi ukrytemu...). Z jego słów wynika również, że Arcybiskup był wieloletnim świadkiem pełnego poświęcenia życia Zmarłej i jego obecność na uroczystościach pogrzebowych w Graboszewie nastąpiła na prośbę Arcybiskupa, który kazał oświadczyć, że w modlitwach swoich arcybiskupich będzie pamiętać o duszy tej swojej ukochanej owieczki, a nam wszystkim tak drogiej Zmarłej.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu wrzesnia.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz