Zamknij

Stańczyk – posługa miłości i ofiary: rzecz o niezwykłych mowach pogrzebowych ks. Józefa Kłosa

11:57, 09.11.2020 . Aktualizacja: 15:42, 01.03.2021

Kolejnym wielkopolskim mistrzem mów pogrzebowych był ks. JÓZEF KŁOS (1870–1938), bliski współpracownik i protegowany arcybiskupa FLORIANA STABLEWSKIEGO, (zanim Stablewski został Prymasem Polski w latach 1873-1892) był proboszczem wrzesińskiej fary), który powierzył mu funkcję redaktora naczelnego „Przewodnika Katolickiego”. To tylko jedna z jego zasług, gdyż był jednym z najczynniejszych księży społeczników, a głównym forum jego działalności była Księgarnia i Drukarnia św. Wojciecha. 

Ks. JÓZEF KŁOS był w swych mowach żałobnych kontynuatorem stylu, który został doprowadzony do doskonałości przez Arcybiskupa, zgodnie z przesłaniem, które sformułował ich poprzednik – ks. ALEKSY PRUSINOWSKI. W preambule mowy żałobnej za duszę Zygmunta Krasińskiego określił on zasady narodowej powinności cmentarnej:

Tam, gdzie mogiły i krzyże, na cmentarzach uwieńczonych cieni zagajem, porosłych piołunem murawy, tam mieszkanie nasze; tam nasze uroczystości i święta, tam się zbiegają kapłani i wierni panowie z ludu czeladką, sędziwi starcy i pacholęta i na grobach obchodzą biesiady duchów, święta uroczyste, wiece narodowe. Na groby, bracia, na groby! To sejmy, to biesiady, to wesela nasze! (1859).

Poza wszystkim, mowy pogrzebowe są nieocenionym źródłem informacji o osobach, które za życia pozostawały w cieniu. Wydany w 1928 zbiór wystąpień żałobnych ks. KŁOSA prowadzi nas do Graboszewa, gdzie 11 listopada 1901 miał miejsce pogrzeb TEODORY z ŁUKOMSKICH HULEWICZOWEJ, wdowy po zmarłym dekadę wcześniej WALERIANIE (1818–1892), który pozostał na rodowych Młodziejewicach, natomiast jego brat STANISŁAW objął pobliskie Kościanki.

Okolicznościowe wydawnictwo, którego tytuł mówi wszystko

Zmarła urodziła się 20 marca 1828 w Paruszewie:

W rozkwicie wieku dziewiczego poślubiona została Waleremu z Drozden Hulewiczowi, dziedzicowi Młodziejewic, jednemu z najczynniejszych obywateli Wielkiego Księstwa Poznańskiego, długoletniemu radcy Ziemstwa i posłowi na sejmy prowincjonalne. I od tego czasu zaczyna się pełne cnót i cichej a pożytecznej pracy życie śp. TEODORY; przyrównałbym je do przecudnej tkaniny, na której szlachetna jej dusza haftowała złote kwiaty świętych uczuć i dobrych uczynków.

Było to pozycjonowanie zgodne z ówczesnym kanonem katolickim. Kobieta była całkowicie podporządkowana mężczyźnie i sensem oraz treścią całej jej doczesności była służba Bogu, mężowi i rodzinie, gdyż ówczesnym matronom przypisywano rolę krzewicielek i strażniczek wiary:

Sumiennie pojmowała obowiązki swoje dla najbliższej rodziny. Mężowi była tem, czem z woli Bożej ma być niewiasta w małżeństwie, nie tylko podporą, ale i towarzyszką, co umiała osładzać drogę i trudy życia niezrównaną łagodnością i delikatnością uczuć. Pan Bóg błogosławił temu stadłu małżeńskiemu, dając mu pociechę ojcostwa i macierzyństwa.
Ks. Józef Kłos – lubił fotografować się z piórem (ołówkiem?) w dłoni, co informowało o umiłowaniu pisania

Nie wszystko jednak układało się po myśli małżonków, gdyż Bóg błogosławił, ale też ciężko doświadczał. W Młodziejewicach urodziło się siedmioro dzieci, ale pięcioro zmarło w niemowlęctwie lub wczesnym dzieciństwie. Pełnoletność osiągnęła MARIA oraz jej brat ADAM, późniejszy dziedzic dóbr młodziejewickich. Nie był to jednak koniec nieszczęść rodzinnych:

Od śp. TEODORY zażądał Bóg jak ongi od Abrahama jako dowodu najwyższej czci ofiary tego, co jej było najdroższem, czego utrata największą jej mogła sprawić boleść; ofiary ukochanej córki. Jak kwiat podcięty kosą legła na marach i w całej pełni małżeńskiego i macierzyńskiego szczęścia córka jej śp. Maria, zaślubiona Wojciechowi Chełmickiemu.

Z kontekstu wynika, że przyczyną śmierci były komplikacje ciąży lub porodu. MARIA MAGDALENA (1872–1891) była żoną właściciela Zakrzewa WOJCIECHA (1835–1919). Zaskakująca jest duża różnica wieku. Zakrzewo było dużym majątkiem ziemskim i w jego skład wchodziła m.in. wyspa na Jeziorze Lednickim. Pierwszym dzieckiem MARII i WOJCIECHA był STANISŁAW, który był właścicielem Zakrzewa do 1939. Rodzina ta mogła się wykazać osiągnięciami gospodarczymi, a jej członkowie pełnili szereg ważnych funkcji przedstawicielskich i parlamentarnych.

HULEWICZOWIE byli rodem patriotycznym, gotowym do wszelkich ofiar i wyrzeczeń w zmaganiach o niepodległość:

Zabłysnął wśród pomroku zwątpienia rok 1863. Jak iskra elektryczna przeszło po całym narodzie tchnienie wiosny, dreszcze jakby niedalekiej wolności i niepodległości wstrząsnęły ciałem narodu. Gorący miłośnicy Ojczyzny wyciągali już ręce i wołali: „Witej jutrzenko swobody! Zbawienia za tobą słońce!”. Do szeregów walczących za ojczyznę stanął z zapałem kwiat naszej młodzieży, która krwią swoją zabarwiła pola tylu bitew i potyczek. [...] W domu państwa Hulewiczów w Młodziejewicach założono istny obóz.

Dwór HULEWICZÓW był w tym okresie przygraniczną bazą powstańczą i miejscem przerzutu sił i środków dla walczącego Królestwa i Litwy. Z pól bitewnych wracali żołnierze rozbitych oddziałów powstańczych:

Duchem miłosierdzia była wówczas śp. Teodora. Przy boku małżonka swego, będącego komisarzem wojennym po naszej stronie, pełniła ona wszelkie posługi miłości dla rannych i słabych, potrzebujących i niewieściej ręki łagodnej, i słowa pociechy na ukojenie cierpienia.

WALERIAN HULEWICZ aktywność w okresie powstania styczniowego przepłacił karą 1 roku więzienia. Po powrocie do Młodziejewic zajmował się już tylko gospodarowaniem. Od 1879 był też właścicielem Paruszewa, Paruszewka i części Szemborowa, własności rodziców TEODORY – i tutaj kaznodzieja myli daty. Mówca w kilku miejscach wyeksponował gospodarność Zmarłej i jej dbałość o doczesną pomyślność rodziny, gdyż małżonek zaabsorbowany był sprawami publicznymi. Z wielkiej pobożności wypływała też inna jej cnota, czyli dobroczynność:

Jak zaś pojmowała obowiązki miłosierdzia względem podwładnych, to ty sam poświadcz najlepiej, ludu, który dobrą panią swoją żegnać przyszedłeś. Ubodzy, potrzebujący opieki i pomocy, zdrowi czy chorzy wiedzieli, że nad nimi czuwa troskliwa ich pani. Taka tylko bowiem dobroczynność sprowadza błogosławieństwo Boże i leczy cierpienia ubóstwa.

Mowa ks. JÓZEFA KŁOSA niemal pod każdym względem wzorowana była na kaznodziejstwie Arcybiskupa. Przemowy tego rodzaju wyznaczane były przez kanon kompozycyjny i leksykalny, a elementem porządkującym były starannie dobrane cytaty z Biblii, będące nadbudową każdego wycinka rzeczywistości. W tym wypadku inicjalnym mottem są słowa z Ewangelii św. Mateusza: Podobne jest królestwo niebieskie skarbowi ukrytemu.

W samym tekście nie brak też odniesień personalnych do protektora, na swój sposób zaskakujących (Szczęśliwy kaznodzieja – jak powtarza często w swoich mowach żałobnych Florian Stablewski, najświetniejszy może w ostatniej dobie mówca pogrzebowy – gdy może roztaczać przed słuchaczami dzieje takiej duszy, która prawdziwie jak królestwo niebieskie przypodobana jest skarbowi ukrytemu...). Z jego słów wynika również, że Arcybiskup był wieloletnim świadkiem pełnego poświęcenia życia Zmarłej i jego obecność na uroczystościach pogrzebowych w Graboszewie nastąpiła na prośbę Arcybiskupa, który kazał oświadczyć, że w modlitwach swoich arcybiskupich będzie pamiętać o duszy tej swojej ukochanej owieczki, a nam wszystkim tak drogiej Zmarłej. 

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%