Bogusław Pelczyński tworzył Solidarność w Meramoncie, w stanie wojennym powielał i kolportował ulotki. Ma uzyskać status osoby represjonowanej przez reżim komunistyczny.
Bogusław Pelczyński, rocznik 1952, to jedna z legend wrzesińskiej Solidarności. Był inicjatorem powołania komisji zakładowej w Zakładzie Kompleksowej Automatyzacji Mera-Zap-Mont we Wrześni.
POJECHALI DO STOCZNI
Meramont był podwykonawcą Stoczni Gdańskiej i Szczecińskiej. Każdy statek w nich wybudowany był uruchamiany od strony automatyki, instalacji elektrycznej i silnika przez pracowników Meramontu.
– Po podpisaniu porozumień sierpniowych jako pierwsi z Wrześni pojechaliśmy do Gdańska zasięgnąć języka. W stoczni dostaliśmy szczegółowe informacje, jak stworzyć komisję zakładową. I taka powstała w Meramoncie, chyba jako pierwsza we Wrześni – mówi nam Pelczyński.
W pierwszej komisji zakładowej ważne role odgrywali także m.in.: Tadeusz Cichocki, Aleksander Raczyński, Ryszard Maliński i Gertruda Cywińska.
TABLICA O KATYNIU
Pod koniec 1981 roku dyrektor Meramontu Józef Kabaciński zgodził się na zamontowanie przed portiernią zakładu tablicy informacyjnej.
– W tej gablocie powiesiłem materiały dotyczące mordu w Katyniu, o którym wtedy naprawdę było wiadomo niewiele. Gdy ludzie szli na cmentarz komunalny, mogli przystanąć i poczytać o tym – wspomina Pelczyński.
Po tygodniu zjawili się funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Zażądali natychmiastowego zdjęcia tych materiałów z tablicy. – Zrobiła się z tego heca. Gablota była zamknięta na kłódkę, klucz natychmiast gdzieś wyrzuciliśmy. Musieli wzywać ślusarza, dopiero wtedy mogli zdjąć te materiały – śmieje się pan Bogusław.
Stał się wtedy ważną postacią Wrzesińskiej Rady Koordynacyjnej Solidarności, a więc zrzeszenia wszystkich komisji zakładowych z terenu powiatu wrzesińskiego. Dlatego znalazł się w kręgu zainteresowania SB.
KRYPTONIM „SŁABY”
Po wprowadzeniu stanu wojennego nie został internowany, ale przeprowadzono z nim rozmowę ostrzegawczo-profilaktyczną. SB rozpoczęła kontrolę operacyjną Bogusława Pelczyńskiego, w ramach kwestionariusza ewidencyjnego kryptonim „Słaby”.
Pelczyński podejrzewa, że nie internowano go ze względów osobliwej polityki przedsiębiorstwa. Meramontem rządzili wtedy twardogłowi komuniści. Dyrektorem w Poznaniu był Tadeusz Grabski, były członek Biura Politycznego KC PZPR, natomiast dyrektorem we Wrześni Józef Kabaciński, członek komisji rewizyjnej KC.
– Można powiedzieć, że działacze Solidarności w pewnym sensie byli chronieni. Nikt z Meramontu w Poznaniu i we Wrześni nie został internowany, a były ku temu podstawy – mówi nam Pelczyński.
W teczce założonej działaczowi z Meramontu znaleźliśmy odręcznie podpisaną lojalkę (dokument potwierdzający lojalność wobec władz PRL). Pelczyński zaprzecza, że taki fakt miał w ogóle miejsce.
Z KAŁACHEM PRZY PIERSI
Po 13 grudnia Bogusław Pelczyński zaczął działać w podziemiu. 22 grudnia wspólnie z Ryszardem Malińskim rozpoczął zbiórkę pieniężną dla ciężarnej żony Bogdana Narożnego, który został internowany w Gębarzewie.
– Pochwaliłem się pewnej osobie na ulicy, że właśnie przekazałem pieniądze pani Narożnej. Następnego dnia już miałem esbeka w domu. Zabrano mnie na przesłuchanie. Skończyło się na groźbach i pouczeniach – mówi nam Pelczyński.
Działacz został otoczony wianuszkiem informatorów bezpieki. To kontakty operacyjne: „KSZ”, „K”, „DH”, a przede wszystkim tajny współpracownik o kryptonimie „Lida” oraz „Krzysztof”.
4 lutego 1982 r. w drzwiach mieszkania Pelczyńskiego stanęło dwóch żołnierzy z kałachami i milicjant Andrzej Spychała. Odbyło się przeszukanie. Funkcjonariusze szukali ulotek i powielaczy.
– Jeden z żołnierzy przykładał mi tego kałacha do piersi. Byłem młody, bałem się. W kamienicy przy ul. Lenina mieliśmy dwa mieszkania. Na piętrze mieszkała moja mama z ojcem, natomiast na poddaszu moja babcia. Miała wtedy 88 lat i nie do końca orientowała się, co się dzieje. I jak mi przewracali te szafy i wywracali pościele, to babcia zaczęła wołać: „Panie milicjancie, ale on ma to wszystko do góry!”. I na szczęście ten milicjant tego nie usłyszał.
Przesłuchiwany byłem całą noc. Esbek trzymał na biurku pistolet P-64. Nad ranem wywieźli mnie do Gębarzewa, tam też mnie przesłuchiwano. Wypuszczono mnie po dwóch dniach. Poszedłem do zakładu pracy. Dyrektor Kabaciński przywitał mnie słowami:– Niech pan mi nie dziękuje.
NEUTRALIZACJA
Przez całe lata 80. Pelczyński był „neutralizowany w środowisku” przez SB. Bezpieka skutecznie zniechęcała do niego ludzi. W 1986 r. zrezygnował z działalności w podziemiu.
[[reklama1]]
Dzisiaj stara się o uzyskanie statusu osoby represjonowanej z powodów politycznych i o uprawnienia kombatanckie. 8 sierpnia został przesłuchany w ratuszu w ramach procedury Urząd do Spraw Kombatantów.
– Jak mnie już przyklepią na cmentarzyku, to niech córki wiedzą, że coś w życiu zrobiłem – mówi.
Tekst ukazał się 17 sierpnia 2017 na łamach "Wiadomości Wrzesińskich".
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu wrzesnia.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz