W sobotę 11 lutego na cmentarzu parafialnym z wojskowymi honorami pożegnano Bolesława Kuleckiego, ostatniego wrzesińskiego żołnierza wojny obronnej z 1939 roku. Wraz z nim odeszła część historii naszego miasta.
Pan Bolesław zmarł 9 lutego w wieku 102 lat. W jego życiu najważniejsze były rodzina, praca i sportowa pasja.
Był wrześnianinem z krwi i kości. Wychował się w nieistniejącym już domu przy ul. Kościelnej, a później mieszkał przy ul. Gnieźnieńskiej. Od dzieciństwa kochał jazdę na rowerze. Z czasem zamiłowanie do przejażdżek drogami i dróżkami powiatu przekształciło się w sportową pasję. Zaczął z sukcesami startować w zawodach kolarskich organizowanych m.in. przez Sokoła i Victorię. Wysportowany, silny, mierzył się z najlepszymi.
Tuż przed wojną zamęczył nawet szosowego mistrza Polski, Jana Kluja z Poznania. Był to wyścig na 20 km (z Kostrzyna), a meta znajdowała się przed torami kolejowymi. Tylko mistrz wytrzymał tempo, ale na linii mety był 100 m z tyłu – pisze Roman Nowaczyk, który panu Bolesławowi poświęcił jeden z odcinków cyklu „Historie w różnym wieku” („Cyklista i żołnierz”, „WW” 2007).
Służbę wojskową odbywał w gnieźnieńskim 17 pułku artylerii lekkiej. Tam też stawił się 1 września 1939 roku. Dostał konia, amunicję i radiostację (był radiotelegrafistą) i z naszymi oddziałami ruszył na Warszawę. Dotarł w rejon Łęczycy, gdzie toczyły się zacięte walki z Niemcami. Pełnił tam funkcję łącznika Armii Poznań i Pomorze. Przenosił meldunki między generałami Kutrzebą i Bortnowskim. Nieraz znajdował się w ogniu walk. Ranny w rękę, dostał odłamkiem bomby.
– Podmuch odrzucił mnie i straciłem przytomność. Leżałem tak 12 godzin. Kiedy się ocknąłem, miałem pełno wody w butach. Kręciłem się z prawej na lewą i nie mogłem wstać. Wtedy zobaczyłem, że nieopodal mnie stoi niemiecki motocykl, a w przyczepie strzelec mierzy do mnie z automatu. Sięgnąłem szybko po granat, który miałem przy pasku. Rzuciłem. Niemiec tak jakoś się odwinął, że wybuch go ominął. Wyszli z tego żywi. Tak jak ja – wspominał na naszych łamach w 2012 roku.
22 września 1939 roku trafił do niewoli niemieckiej. W kolumnie jeńców maszerował do Amtitz, położonego na południe od Frankfurtu nad Odrą, gdzie mieścił się stalag (obóz dla podoficerów). Do domu powrócił dopiero w 1945 roku.
Po wojnie wrócił do kolarstwa. Nadal startował i zwyciężał. Zachowało się sporo jego trofeów sportowych z lat 40. i 50. Na jednym z pucharów, który stanowi cenną rodzinną pamiątkę, podany jest nawet czas, jaki uzyskał, zdobywając mistrzostwo powiatu w 1951 roku. Przejechał wówczas dystans 25 km w 36,17 min.
Później poświęcił się szkoleniu młodych zawodników m.in. w Victorii i Sparcie. Równolegle kształcił się też w zawodzie rzeźnika, w którym zaczął terminować jeszcze przed wojną. W roku 1952 zdał egzamin czeladniczy, podczas którego musiał spuścić krew z dopiero co ubitego byka. Tytuł mistrza zdobył w 1964 roku. Przez wiele lat był kierownikiem masarni w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” we Wrześni. Później pracował w rzeźni na Garbarach w Poznaniu.
Najważniejsza była dla niego zawsze rodzina. W ubiegłym roku obchodzili z żoną 60. rocznicę ślubu. Cieszyli się z prawnuczek, dla których pan Bolesław zawsze miał morze cierpliwości.
Na emeryturze odkrył kolejną pasję – działkę. Tam najbardziej lubił wypoczywać.
W 2014 roku został mianowany do stopnia kapitana. Na miejsce spoczynku odprowadzili go najbliżsi oraz kompania honorowa Wojska Polskiego z Powidza, kombatanci oraz działkowcy.
Jaki był naprawę ostatni wrzesiński żołnierz kampanii wrześniowej? Żona i córka zapamiętały szczególnie to, że choć przeżył okrucieństwa wojny, w jego wspomnieniach nie było nigdy nienawiści. Miał głęboki szacunek dla każdego człowieka. W pamięci najbliższych pozostanie na zawsze wzorem odpowiedzialności i siły wewnętrznej, która zdolna jest pokonać największe przeciwności.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu wrzesnia.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz