Historia ma to do siebie, że potrafi pukać do drzwi w najmniej spodziewanym momencie. W postaci pożółkłej fotografii, rodzinnej opowieści, dokumentu, który ktoś odłożył na dno szuflady. A czasem jako drzewo genealogiczne wiszące na ścianie. Dla Mikołaja Matuszewskiego z Węgierek to właśnie ten obraz sprzed lat stał się początkiem niezwykłej pasji, która dziś prowadzi go przez cmentarne alejki, archiwalne zbiory i zapomniane historie lokalnych bohaterów.
Choć ma dopiero 17 lat, jego praca dorównuje zaangażowaniem badaczom z wieloletnim doświadczeniem. Mikołaj Matuszewski, na co dzień uczeń Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Słupcy, od kilku miesięcy realizuje wyjątkowy projekt pt. „Bohaterowie gminy Września", dokumentując groby weteranów wojen i powstań na lokalnych cmentarzach. Na rowerze przemierza kolejne parafie, fotografuje pomniki, odszukuje archiwalne akta i odtwarza losy ludzi, których pamięć coraz częściej zaciera czas. Jego celem jest jedno: ocalić historie, zanim znikną bezpowrotnie. W rozmowie z nami opowiada o swojej pasji, pracy w terenie, niezwykłych odkryciach oraz o tym, jak ważne jest wsparcie mieszkańców.
„WW": Pamiętasz moment, w którym historia zaczęła cię naprawdę ciekawić? Co cię wciągnęło jako pierwsze?
Mikołaj Matuszewski: – W domu moich dziadków od strony mamy, w pokoju wówczas żyjącego pradziadka, odkąd tylko pamiętam na ścianie wisiało drzewo genealogiczne. Zawierało ono wszystkich potomków pradziadka. Już jako 5-letnie dziecko byłem nim zafascynowany i przy każdej możliwej okazji oglądałem je, czytałem daty, rozgryzałem pokrewieństwa. Nie sprawiało mi to większych trudności, choć nikt nie wytłumaczył mi, jak to robić. W późniejszych latach miałem okazję słuchać opowieści pradziadka z czasów drugiej wojny światowej, o wywózce na roboty przymusowe. To zaszczepiło we mnie miłość do historii.
A kiedy pojawiła się myśl: „chcę sam odkrywać rodzinne i lokalne historie"?
– Pasja do odkrywania historii pojawiła się u mnie w 10. roku życia i wówczas polegała na poszukiwaniach wykrywaczem metalu. Następnie zaczęło się kolekcjonowanie starych monet. Gdy pradziadek zmarł w 2022 roku, mając 101 lat, podjąłem decyzję o rozpoczęciu własnych badań nad genealogią mojej rodziny. Z powodzeniem dotarłem do przodków żyjących na początku XVIII wieku, 11 pokoleń wstecz. Lata mijały, a ja równolegle poszerzyłem zasięg swojej kolekcji o kolejne dziedziny: banknoty, znaczki pocztowe, odznaczenia, militaria, przedmioty codziennego użytku, dokumenty, skamieniałości. Na groby bohaterów zwracałem uwagę podczas każdego pobytu na jakimkolwiek cmentarzu, na początku dla samego faktu zobaczenia i odwiedzenia ich. Gdy zacząłem działać przy opracowywaniu cmentarzy do wyszukiwarki internetowej strony BillionGraves, w sierpniu 2024 roku, zacząłem odnotowywać groby bohaterów, ich dane, oraz fotografować pomniki do prywatnej galerii. Celem było zachowanie jakiegoś śladu po nich na wypadek, gdyby w przyszłości zostały zlikwidowane.
Jak zetknąłeś się z Polskim Towarzystwem Genealogicznym i jak to członkostwo pomaga ci w codziennej pracy?
– Moje ścieżki z PTG skrzyżowały się na samym początku mojej genealogicznej przygody. Korzystałem z ich internetowych zasobów, czasem z pomocy bardziej doświadczonych badaczy na ich facebookowych grupach. Z czasem sam zacząłem pomagać tam innym. Wiedziałem, że chcę być częścią ich działań, że przyświecają nam te same cele – ratowanie oraz przywracanie pamięci o ludziach, po których często jedynym tropem, który pozostał, jest kilka nieczytelnych dla niewprawionego oka linijek w wiekowych księgach parafialnych. Sprawiło to, że oficjalnie dołączyłem do PTG, a przede mną otworzyły się nowe horyzonty dla prowadzonych przeze mnie prywatnie badań. Dostęp do niektórych źródeł stał się o wiele łatwiejszy, a ludzie bardziej skłonni do pomocy i dzielenia się swoimi informacjami. Choć dla mnie ogromną dumą, wyróżnieniem i najważniejszą korzyścią był sam fakt, że mogłem zostać członkiem Towarzystwa.
A kiedy pojawiło się w twojej głowie to konkretne marzenie: zebrać historie bohaterów gminy? Co było impulsem?
– Zdjęć grobów żołnierzy i weteranów powstań w mojej galerii przybywało, tak jak kartek w zeszycie zapisanych ich danymi, rysami służby. Doszedłem do wniosku, że szkoda byłoby nie wykorzystać tych wszystkich zebranych materiałów, że ogromną stratą byłoby, gdyby przeleżały w tym notesie kilkadziesiąt lat bez pożytku. Stworzenie takiego opracowania uznałem za cenną inicjatywę, która mogłaby nie tylko stanowić hołd dla każdego bohatera, ale też przydatne źródło dla innych badaczy, genealogów czy zwykłych ludzi szukających informacji o swoich przodkach, bazując na rodzinnych legendach o udziale w jakiejś wojnie czy powstaniu.
Jak wygląda twoja praca w terenie – od pomysłu do dokumentacji?
– Wybieram cmentarz w najbliższej odległości ode mnie – choć teraz najmniejsze wartości to już odległość przynajmniej 10 km – wsiadam na rower i jadę. Na miejscu chodzę po całym cmentarzu, rząd za rzędem, grób za grobem, szukając jakichkolwiek wzmianek, że pochowana tam osoba brała udział w jakichś walkach. Jeżeli takowe są, to od razu wykonuję zdjęcie pomnika. Nagrywam także kilkusekundowe klipy wideo. Po powrocie do domu sporządzam krótki raport ze spisem odnalezionych weteranów, korzystając ze źródeł internetowych, uzupełniam brakujące dane, takie jak pełne daty urodzenia, dane rodziców, dokładny przebieg służby, ewentualne odznaczenia. Na koniec przekuwam to w krótką notatkę biograficzną, którą wklejam do opracowania i załączam pod spodem, lub obok, zdjęcie pomnika, a jeśli uda się znaleźć, to także zdjęcie tej osoby. Dodaję też oczywiście bibliografię. Materiały wideo i raport łączę w krótki filmik, który umieszczam na moim profilu na TikToku, gdzie ukazuję swoje działania.
Ile miejsc udało ci się już odwiedzić i co podczas takich wizyt bywa dla ciebie największym wyzwaniem?
– Realizowany przeze mnie projekt obejmuje dziewięć cmentarzy zlokalizowanych w granicach gminy Września. Są to cmentarze parafialne w Bardzie, Gozdowie, Grzybowie, Kaczanowie, Marzeninie, Nowej Wsi Królewskiej, Węgierkach, Wrześni oraz wrzesiński cmentarz komunalny. Głównym problemem w mojej pracy jest nieoznakowanie grobów. O ile groby powstańców wielkopolskich są bardzo dobrze oznakowane dzięki akcji sprzed kilku lat, tak przykładowo mobilizacja do Wojska Polskiego w sierpniu 1939 roku przez narastające zagrożenie ze strony III Rzeszy Niemieckiej i późniejszy udział pobranych osób w wrześniowych i październikowych walkach wojny obronnej był na tyle powszechny, że na grobach uczestników wojny nawet nie wspominano o tym fakcie. Przez to bardzo łatwo pominąć jakiegoś bohatera. Trochę mniejszą przeszkodą jest obecnie występujący za oknem śnieg, który okrył pomniki.
Czy jest moment w tej pracy, który potrafi szczególnie zmęczyć, albo taki, który daje ci najwięcej radości?
– Najtrudniejszy jest etap zbierania brakujących danych. Wtedy bardzo łatwo o błąd, dopasowanie złego aktu bądź niepoprawny odczyt przez niewyraźny tekst. Trzeba też liczyć się z tym, że nie zawsze uda się te dane odnaleźć. Zdecydowanie najprzyjemniejszym momentem jest odjazd z cmentarza. Powrót ze świadomością odkryć, być może uratowanej przed zapomnieniem pamięci o bohaterach.
Często podkreślasz, że bez mieszkańców ten projekt nie byłby pełny. Dlaczego ich wiedza ma takie znaczenie?
– Pomoc mieszkańców ma fundamentalne znaczenie dla kompletności i sukcesu projektu. To oni właśnie mogą być w posiadaniu informacji, do których mi nie udało się dotrzeć. Przede wszystkim wiedzą, jeśli w grobie kogoś z ich rodziny spoczywa weteran walk o wolność Polski, a nie jest to wspomniane na pomniku. Pamiętają pomniki bohaterów, które zostały już zlikwidowane, a zatem dla mnie są niemożliwe do odkrycia. Wtedy kontakt od kogoś z taką wiedzą to moja jedyna szansa, by takie osoby upamiętnić. Mogą wciąż mieć w pamięci opowieści swoich przodków z czasów walk, które urozmaicą opracowanie, a także posiadać pamiątki, których fotografie byłyby wisienką na całym tym historycznym torcie.
Trafiłeś w swoich poszukiwaniach na historię, która została z tobą na dłużej?
– Bez wątpienia jedną z takich historii są losy powstańca wielkopolskiego Mieczysława Białeckiego, pochowanego w zbiorowej mogile na cmentarzu farnym we Wrześni. Zginął on przez ranę postrzałową w pierwszej bitwie o Szubin, na łożu śmierci wypowiadając słowa: „jeszcze Polska nie zginęła". Oprócz historii konkretnych bohaterów wspomnę także o grobach. Na tym samym cmentarzu możemy znaleźć grób kapitana Szymona Tadeusza Kopczyńskiego, który według tablicy był kawalerem Srebrnego Krzyża Orderu Virtuti Militari, a zatem najwyższego polskiego odznaczenia wojskowego. Natomiast tablica z jego danymi jest popękana, bardzo trudna do odczytu. To na swój sposób boli.
Czy to częste, że groby bohaterów nie są oznaczone i ich losy giną w zapomnieniu?
– O wiele częściej niż powinino, a uściślając: ogromnie często. Nie było cmentarza, na którym nie pojawiłby się taki problem. Nie chcę nawet myśleć, ile grobów minąłem, nie mając pojęcia, że jest w nim pochowany bohater.
Co twoim zdaniem zyska społeczeństwo, gdy to opracowanie zostanie ukończone?
– Dzięki temu opracowaniu mieszkańcy przede wszystkim będą mogli na stałe utrwalić pamięć o swoich przodkach, ich bohaterstwie, dokonaniach i wkładzie w wolność Polski. Być może także sami dowiedzą się czegoś nowego o życiu przodków, potwierdzą się lub zostaną obalone rodzinne pogłoski o takich osobach.
Jak myślisz, dlaczego pamięć o lokalnych bohaterach tak łatwo dziś umyka?
– W dzisiejszych czasach ludzie przywiązują znacznie mniejszą wagę do pamięci i historii. Młodsze pokolenia są nią coraz mniej zainteresowane, a co za tym idzie, nie pozyskują wiedzy o życiu przodków. Z czasem te osoby, które wiedziały o udziale w walkach przodka, odchodzą, a pamięć i wiedza razem z nimi.
A jak reagują ludzie, gdy słyszą, czym się zajmujesz? Jest to zaskoczenie, ciekawość?
– Moja praca z reguły przykuwa wzrok i zainteresowanie ludzi, natomiast rzadko decydują się oni na podejście i podjęcie dialogu. Gdy jednak już ktoś podejdzie, spotykam się z bardzo pozytywnymi reakcjami, zdziwieniem z racji mojego wieku, ale przede wszystkim chęcią pomocy. Już nie raz dzięki takim napotkanym osobom udało mi się udokumentować groby bohaterów, które nie były oznaczone.
Co dalej z projektem? Myślisz o książce, stronie, może wystawie?
– Wszystkie moje działania zmierzają do publikacji drukowanej oraz uroczystej publicznej premiery. Z racji tego, że posiadam wykazy i notatki także z cmentarzy spoza naszej gminy, nie wykluczam opcji stworzenia w przyszłości strony internetowej, natomiast do tego potrzebowałbym już konkretnego zespołu z umiejętnościami informatycznymi.
A patrząc w przyszłość, widzisz siebie w roli zawodowego historyka albo badacza terenowego?
– Zdecydowanie tak, To jest moje marzenie i mój główny cel. Robię, co mogę, by do tego dążyć. Nie chciałbym być historykiem przepisującym znane już fakty. Wyznaję żywą historię, a zatem kontakt z materialnymi pozostałościami minionych dziejów oraz wciąż żyjącymi bohaterami, jak np. powstańcami warszawskimi, z którymi utrzymuję kontakty. Zatem na pewno musiałbym działać w terenie, odkrywać kolejne nieznane karty historii i odtwarzać te już zapomniane.
Masz już w głowie kolejne pomysły? Co chciałbyś badać dalej?
– Rozważam stworzenie opracowania, które będzie zawierać spis istniejących grobów ewangelickich na terenie naszej gminy oraz pochowanych w nich osób. Te cmentarze są szczególnie zapomniane, zaniedbane. Pomniki niszczeją, a dane z każdym rokiem są coraz to cięższe do odczytania. Oprócz tego cały czas pracuję nad publikacją dotyczącą dziejów kościoła i parafii w Węgierkach. Pomijając projekty historyczne, chciałbym opublikować zbiór autorskich wierszy oraz opowiadań i książek fabularnych, które prywatnie piszę.
Czego w tej chwili najbardziej potrzebujesz od ludzi – w jaki sposób mogą ci pomóc?
– Najbardziej potrzebną pomocą jest kontakt mieszkańców. Podzielenie się swoją wiedzą, przekazanie informacji o bliskich biorących udział w walkach o niepodległość Polski. O tych, których groby są oznaczone, aby jeszcze lepiej uzupełnić życiorysy. Ale przede wszystkim o tych, których groby oznaczone nie są lub już nie istnieją. Im więcej uda się zebrać takich danych, tym większym sukcesem będzie opracowanie. Kontakt do mnie: tel. 536 540 412, e-mail: [email protected].
Jaka jedna myśl powinna zostać w czytelnikach po przeczytaniu twojej historii?
– Dbajmy i pielęgnujmy pamięć o naszych regionalnych bohaterach, a także ratujmy tą, która już zanika, póki nie jest na to za późno. W odkrywaniu historii nie ma znaczenia wiek, liczy się tylko chęć. Umiejętności można nabyć.
Rozmawiała Monika Kubicka





Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz