Szczury wypuścili Rosjanie? Ciąg dalszy kontrowersyjnej sprawy [FOTO]

Szczury przywędrowały od Rosjan z Czerniejewa. Z plagą szczurów powinien walczyć PUK, a nie sołtysi. Gorące obrady komisji rolnictwa rady powiatu.

1 lutego odbyło się posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska, Gospodarki Wodnej, Rolnictwa i Leśnictwa, na które zaproszono Romualda Juścińskiego, Powiatowego Lekarza Weterynarii. Przedstawił on raport na temat bezpieczeństwa sanitarno-weterynaryjnego w powiecie wrzesińskim. Romuald Juściński mówił o walcem z afrykańskim pomorem świń (ASF) i ptasią grypą. Ustosunkował się też do sprawy plagi szczurów, które nawiedziły północną część gminy Września. Na początku wykluczył jako źródło pochodzenia gryzoni fermy należące do Rajmunda Gąsiorka.

– Wykonaliśmy kontrolę właściwie natychmiast. W środku nie stwierdzono szczurów. Każdy właściciel fermy norek jest zobowiązany do prowadzenia deratyzacji i to było również tam czynione – mówił Juściński. Jego zdaniem szczury przyszły z powiatu gnieźnieńskiego.

W Czerniejewie zlikwidowano dwie fermy norek należące do dwóch braci – Rosjan. Gryzonie straciły pożywienie i gromadnie ruszyły w kierunku Czeluścina, Szczytnik Czerniejewskich i Kawęczyna. Tutaj jednak miały się „odbić” od ferm norek należących do Gąsiorka (Kawęczyn I i II). Szczury nie znalazły tu wystarczającej ilości pokarmu, ponieważ fermy były po uboju i miały minimalną obsadę norek. Zwierzaki ruszyły więc dalej – do Kawęczyna i Marzenina. Radni, usłyszawszy to, wyrazili oburzenie: jak tak można oskarżać Rajmunda Gąsiorka?!

Przewodniczący komisji Waldemar Bartkowiak (PO) wskazywał, że problem jest bardziej złożony: – Pan przedsiębiorca powinien jakoś inaczej z tymi ludźmi żyć. Na pewno ludzie nie jechaliby tak na niego i nie wmawiali mu tych szczurów. Bo gdyby było jego inne podejście, to tych rolników też by było inne. Tam nastąpiło totalne skłócenie, gdy miała być budowana ferma drobiu w Kawęczynie. Miało to miejsce 4-5 lat temu na spotkaniu w Marzeninie. Na złość likwiduje się plac zabaw w Kawęczynie, który stał na gruncie pana Gąsiorka. Nie tędy droga, mi się wydaje – mówił Bartkowiak.

I dodał: – Taka prawda jest, że w Strzyżewie, Radomicach i Noskowie powinno być więcej tych szczurów niż w Czeluścinie. Jeżeli, jak usłyszeliśmy, z Czerniejewa one szły – tak? – to bliżej miały? Przecież tutaj powinno być ich najwięcej. No bo jak to było – dochodziły do Gulczewa na rondo i zawracały, bo zgłupiały?

Z kolei radny Marek Przyjemski (PO) pochwalił się, jak sprawnie ratusz (którego jest pracownikiem) poradził sobie ze szczurami. Spotkał się z ripostą Bartkowiaka: – Rozwoziłeś trutkę po sołtysach. No właśnie, po sołtysach. A co później sołtys miał z tym zrobić? Przecież jest taka firma, jak PUK. Dlaczego mieszkańcom wsi nie mógł tego rozwieźć PUK, a nie sołtys? W mieście, jak się coś dzieje, to nie ma sołtysa, tylko PUK przychodzi. A tak mamy podział na gminę i miasto, tak? To moim zdaniem te same warunki powinny być na gminie.

– To, co dało się zrobić na bieżąco, zrobiliśmy. Nie dało się strzelać do tych szczurów. Zadziałaliśmy zdroworozsądkowo. Okazało się, że zadziałaliśmy prawidłowo. 90 proc. było takich osób, które nie widziały żadnych szczurów. To był dodatkowy efekt medialny, który spowodował trochę niepotrzebnej paniki – odpowiadał Przyjemski.