Dzisiaj (5 stycznia) w pałacu Reymonta odbył się wieczór z poezją Jerzego Mojżeszewicza. Autor prezentował swój najnowszym tomik „Listopad”.

Jerzy Mojżeszewicz to prozaik i autor sześciu powieści, z których wydał jedną „Bosa” oraz tomiku poezji „Hipoteka”. Teraz wydał drugi tom poezji „Listopad”. Jest wrześnianinem, który pochodzi z Słupcy. Na co dzień pracuje w Ośrodku Wspomagania Dziecka i Rodziny w Kołaczkowie, dlatego pierwsze spotkanie odbyło się właśnie w pałacu Reymonta w Kołaczkowie.

Jerzy Mojżeszewicz obficie opowiadał o swojej poetyckiej twórczość. Najpierw czytał wiersze z tomiku „Hipoteka”, następnie z najnowszej pozycji zatytułowanej „Listopad”. To mroczna i depresyjna literatura, ale sporo w niej ciekawej publicystyki, różnych obserwacji z życia społecznego i sfery polityki.

Poeta zapowiedział kolejny zbiór poezji. Ma to być tomik bardziej optymistyczny i…wesoły.

– Nigdy więcej nie chce napisać żadnego smutnego wiersza, a więc wysoko postawiłem sobie poprzeczkę. Wszystkie wiersze, które w ten sposób napiszę, będą się nazywały „Afirmacje i miraże”. Ponad 20 wierszy już takich powstało, ale najgorsze jest to, że tak się długo nie da. Jak można pisać wesołe wiersze? Naprawdę borykam się z tym – powiedział poeta.

Jak powstają jego wiersze? – Sporo jeżdżę rowerem. Czasem muszę z niego zejść, ponieważ dociera do mnie kilka słów, albo dźwięki, które muszę zapisać. Zapisuję je na telefonie, czasami jest już troszeczkę wiersza, czasami to tylko owe dźwięki. Zresztą wiersz to nigdy nie jest struktura skończona, tak samo nie ma skończonej powieści, mówiła o tym zresztą niedawno Olga Tokarczuk – mówił Jerzy Mojżeszewicz.

Poeta mówił także o swoich inspiracjach, a jest to twórczość: Brunona Szulca, Ernesta Hemingwaya czy Johna Steinbecka. Z sali padło kilkanaście pytań, a więc okazuje się, że jest zainteresowanie poezją w Kołaczkowie.