Klienci wrzesińskiej Mikromy zamrozili odbiór wyprodukowanego dla nich towaru na okres jednego roku. To spowodowało, że spółka zaczęła zwalniać pracowników. Zdaniem załogi, sytuacja firmy jest tragiczna.
Mikroma powstała w 1973 r. 22 lata temu połączyła się z firmą M2P założoną przez Władysława Szewczyka. Obecnie zajmuje się obróbką skrawaniem precyzyjnych części mechanicznych, produkcją silników i siłowników elektrycznych o małej mocy przeznaczonych dla sektora lotniczego, wojskowego, energetycznego oraz dla przedsiębiorstw z sektora wysokich technologii. W sumie we wrzesińskim zakładzie pracowało do niedawna ponad 530 osób. Dziś ta liczba jest już mniejsza o kilkadziesiąt osób, a wkrótce może skurczyć się o następne kilkadziesiąt.
– Od jakiegoś czasu w naszej firmie dzieje się bardzo źle, a sytuacja z koronawirusem tylko pogłębiła ten kryzys – mówi pani Maria*, jedna z pracownic Mikromy. – Cały czas zwalniani są ludzie. Niedawno pracę stracili wszyscy Ukraińcy. Przed weekendem majowym pożegnano się z tymi, którzy mieli umowy na czas określony. Teraz zaczęli zwalniać ludzi na etatach. Najgorsze, że nikt nie wie, jakimi kryteriami się kierują, bo nikt z dyrekcji nie chce z nami rozmawiać – dodaje kobieta.
Pracownicy twierdzą, że zarząd miesięcznie zwalnia nie więcej niż 30 osób. Podobno jest to sposób na uniknięcie zwolnień grupowych.
– Właśnie otrzymałam wypowiedzenie. Zostałam zwolniona, chociaż przepracowałam w Mikromie kilkanaście lat i miałam umowę na czas nieokreślony. Razem ze mną pracę straciło dzisiaj 12 innych osób. Jestem załamana, nie wiem co mam zrobić – mówi pani Anna*.
[[reklama1]]
Oficjalnie przyczyną zwolnienia (podaną w wypowiedzeniu) jest konieczność przeprowadzenia działań restrukturyzacyjnych zmierzających do poprawy rentowności przedsiębiorstwa, w tym optymalizacji zatrudnienia w odniesieniu do zmniejszających się potrzeb. Wskazane działania podejmowane są podobno w reakcji na komplikującą się sytuację gospodarczą na rynkach odbiorców Mikromy, co przekłada się m.in. na spadek ilości i wartości składanych przez nich zamówień.
– Faktycznie prezes chodził niedawno po zakładzie i krzyczał, że nie ma zamówień, że klienci nie chcą odbierać tego, co już wyprodukowaliśmy. Wszędzie stoi pełno kartonów – zauważa inna pracownica.
– Dla mnie utrata pracy to prawdziwy dramat – dodaje zapłakana pani Anna. – Nie wiem, z czego będziemy teraz żyć z rodziną. Mam kredyt hipoteczny, dwoje dzieci na utrzymaniu. Na dodatek syn pracuje w Volkswagenie i już wie, że w lipcu nie przedłużą mu umowy. To jakiś koszmar – stwierdza.
Z relacji pracowników Mikromy wynika jednak, że właściwie nie mają już co robić. Firma nie ma żadnych nowych zamówień.
– Kiedyś pracowaliśmy w systemie trzyzmianowym, były nadgodziny. Teraz są dwie zmiany, a docelowo ma zostać jedna. Z tego co wiem, żaden z naszych zagranicznych klientów nie odbiera już od nas towaru. Zamrozili odbiory na rok. Boimy się, że firma może ogłosić upadłość – słyszymy od pani Marii.
Strach załogi jest tym większy, że w zakładzie pojawiła się informacja o liście, na której są nazwiska aż 150 osób przewidzianych do zwolnienia. – Zrobiłyśmy zebranie, to nikt z zarządu nie chciał z nami rozmawiać. Dyrektor powiedział tylko, że dobrze wiemy, jaka jest sytuacja, że jest bardzo źle i tyle. Dłużej nie chciał z nami dyskutować. Nie zareagowali na naszą propozycję zmniejszenia zarobków w zamian za powstrzymanie zwolnień – dodaje pani Maria.
Załoga Mikromy ma także żal do działających w firmie związków zawodowych, które ich zdaniem niewystarczająco bronią ludzi przed zwolnieniami. Tymczasem, jak powiedział nam Jacek Jędrzak, szef zakładowej Solidarności, związki niewiele mogą zrobić w tym temacie. O planowanych zwolnieniach dowiadują się na kilka dni przed wręczeniem wypowiedzeń.
– Ostatnio listę dostaliśmy tydzień wcześniej. Zauważyliśmy, że była na niej osoba objęta już ochroną ze względu na wiek przedemerytalny. Zgłosiliśmy to i nie została zwolniona – mówi Jędrzak. Przyznaje też, że słyszał o liście z osobami do zwolnień. – Niektórzy twierdzą, że jest tam 150 nazwisk, inni że 70. Jaka jest prawda i czy dojdzie do tych zwolnień, tego nie wiem. Ja mogę mówić tylko o potwierdzonych danych, jakie otrzymuję od zarządu. A póki co nie mam tego na piśmie – stwierdza.
Usiłowaliśmy porozmawiać z Markiem Szewczykiem, szefem Mikromy. Niestety, nie chciał komentować obecnej sytuacji zakładu.
Dorota Tomaszewska
* Imiona rozmówczyń zostały na ich prośbę zmienione
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu wrzesnia.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz