Zamknij

Z nurtem Wrześnicy. Rzeka w czasie zmian

11:59, 26.11.2024 . Aktualizacja: 12:15, 26.11.2024
Skomentuj

Trudno powiedzieć, kiedy nastąpił moment, w którym zmiany zaczęły być tak widoczne, że nie dało się ich zignorować. Na pewno było to latem, w jeden z tych dni, kiedy wypatruje się deszczu. Ludzie spacerujący wieczorami wrzesińską promenadą zatrzymywali się na moście przy ul. Miłosławskiej, spoglądali w dół i zastanawiali się, co stało się z rzeką. Dlaczego zamieniła się w wąską strużkę, jakby wylaną z konewki, niknącą w zielonej powodzi trzcin? 

Wrześnica, przez długi czas zaniedbywana i traktowana po macoszemu, ostatnio staje się obiektem zainteresowania naukowców, przyrodników, a także zwykłych mieszkańców, którzy z troską spoglądają w jej stronę. Ludzie zaczynają widzieć w rzece potencjał i zastanawiać się, co zrobić, żeby ją chronić. Pytanie, czy nie jest za późno? Rzeka jest mocno zdewastowana przez nadmierne regulowanie, zanieczyszczenia i urbanizację przylegających do niej terenów. 

Niekorzystne są też prognozy klimatyczne, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że na terenie Równiny Wrzesińskiej występuje jeden z największych problemów z suszą w skali kraju. 

O szansach i zagrożeniach dla Wrześnicy porozmawialiśmy z osobami, które patrzą na rzekę z różnych perspektyw. 

OD SPACERU DO KSIĄŻKI

– Wrześnica od początku bardzo nas interesowała. Prywatnie każdy z nas ma z nią wspomnienia: czy to z zimowej jazdy na łyżwach od zalewu Lipówka w górę rzeki, aż do Czerniejewa, czy z leśnych spacerów jej brzegiem – mówi Kornel Tomczak, działacz stowarzyszenia Projekt Września, które w ostatnich latach podejmuje wielopoziomowe działania na rzecz rzeki. – W 2022 roku, podczas jednego z jesiennych spacerów, pojawił się pomysł, żeby wybrać się na wędrówkę brzegiem Wrześnicy aż do jej ujścia. Szybko się skrzyknęliśmy i po kilku dniach mieliśmy już wszystko przygotowane, łącznie z pogodą. Trasę od zalewu do ujścia Wrześnicy do Warty pokonaliśmy od wschodu do zachodu słońca. Z każdym kilometrem marszu rzeka coraz bardziej nas zaskakiwała. Okolica, którą, wydawało się, znamy całkiem dobrze, wyglądała zupełnie inaczej z perspektywy rzeki. Wrześnica całkowicie nas zachwyciła – mówi wrześnianin. 

Kornel Tomczak (Fot. Projekt Września)

Później były spływy kajakowe i dalsze obserwacje rzeki, a w końcu debata ekologiczna we Wrzesińskim Ośrodku Kultury. Zaowocowały one pomysłem na książkę. Publikacja Projektu Września, zatytułowana Wrześnica. Naturalne i antropogeniczne przemiany, trafiła do rąk czytelników w ubiegłym roku. Napisał ją Kamil Jawgiel, geograf i hydrolog. Książka jest kompendium wiedzy o rzece, opartym na danych naukowych, lecz przystępnym dla każdego odbiorcy. Publikacja została przyjęta przez mieszkańców z dużym zainteresowaniem. 

Książka autorstwa Kamila Jawgiela (Fot. Projekt Września)

TROCHĘ JAK W AMAZONII

W książce Kamila Jawgiela przeczytamy m.in., że Wrześnica jest zaliczana do trzeciej kategorii naturalności w pięciostopniowej skali. Oznacza to, że jej stan ekologiczny jest przeciętny. Miejscami – co widoczne jest m.in. przy ul. Wrzosowej – koryto rzeki całkowicie przekształcono, nadając mu nienaturalny, geometryczny kształt. 

Za najbardziej zdegradowane odcinki uznaje się te w okolicach Strzyżewa i Radomic, gdzie przez intensywne prace melioracyjne i pogłębianie koryta zniknęło jezioro. W okolicach Noskowa z tej samej przyczyny w połowie XX wieku uschły połacie lasu. 

Na szczęście zachowały się też dzikie odcinki. W okolicach Sokolnik, Gozdowa czy na leśnych obszarach w rejonie Nowego Folwarku Wrześnica zmienia się nie do poznania, malowniczo meandrując. 

– W pewnym momencie miałem wrażenie, że wpływamy do Amazonii. Zieleń, miejscami drzewa powalone przez bobry, które tylko dodawały malowniczości – opisuje spływ kajakowy z Gozdowa do Sokolnik Wojciech Rakowski, pasjonat sportów wodnych i morsowania, prezes wrzesińskiego klubu Morsy Klima. 

Spływ Wrześnicą (Fot. Projekt Września)

Najpierw pokonał rzekę SUP-em, później brał udział w spływach Projektu Września. – Wrześnica na pewno nie jest nudną rzeką – podkreśla wrześnianin. 

Spływy Wrześnicą możliwe są wyłącznie wiosną. W 2024 roku kajakarze mieli wyjątkowe warunki. Wrześnica wylała na przybrzeżne łąki, tworząc malownicze rozlewiska, które wyglądały jak jeziora. Takiej sytuacji wiosną nie było od kilkunastu lat! 

Wystarczyło jednak kilka tygodni i rzeka znów wróciła do niskiego stanu. 

– Spływy organizujemy w marcu, kwietniu, ewentualnie na początku maja. Czasu jest mało, a szkoda, bo Wrześnica mogłaby stać się popularną trasą kajakową. Później niestety robi się z niej takie zarośnięte źródełko i nie ma jak płynąć – stwierdza Wojciech. 

Kajakowa ekipa na spływie Projektu Września (Fot. Projekt Września)

SKUTKI KLIMATYCZNEGO ROLLERCOASTERA

Czas, kiedy rzeka zamienia się w wąską strużkę, jest z roku na rok dłuższy. Obecnie trwa praktycznie od połowy maja do później jesieni. Przyczyną są w dużej mierze zmiany klimatu. 

– Jeżeli chodzi o wpływ zmian klimatycznych na Wrześnicę, to znaczące są dwa aspekty – mówi Łukasz Weber, specjalista do spraw inżynierii środowiska i popularyzator wiedzy o ekosystemach wodnych. – Pierwszy związany jest z poziomami wód, które wahają się od skrajnie wysokich do bardzo niskich, utrzymujących się dłuższy czas. Z tego, co mogliśmy obserwować w tym roku i w latach ubiegłych, mamy długie okres suszy, po których przychodzą gwałtowne opady. Podbijają one stan rzeki, ale woda szybko się obniża i wchodzimy znów w okres niżówki hydrologicznej. Drugi aspekt to temperatura powietrza, która przekłada się na temperaturę wody. Wyższe nasłonecznienie i wyższa temperatura sprzyjają pojawieniu się masywnych zakwitów glonów: sinic, zielenic, okrzemek. To wpływa na ekosystem całego zbiornika – tłumaczy ekspert. 

Wrześnica między zalewem Lipówka a parkiem Piłsudskiego w okresie letnim

Masowy rozrost glonów powoduje, że zaczynają one w pewnym momencie konsumować tlen, co prowadzi do przyduchy. 

– Wysoka temperatura sprzyja także pojawieniu się w wodzie toksycznych gatunków grzybów, wirusów czy bakterii, które mogą atakować ryby i inne organizmy. Przykładem jest zbiornik w Słupcy, gdzie rozwinął się organizm atakujący konkretne gatunki ryb – wspomina Łukasz Weber. 

Jakie spustoszenie potrafią siać zakwity glonów, pokazuje sytuacja ze złotą algą, której rozrost niemal zabił życie w Odrze. Choć ten gatunek raczej nam nie grozi, to mogą pojawić się inne, równie niebezpieczne. 

ZBYT ŻYZNE WODY

Drugim czynnikiem sprzyjającym rozwojowi glonów, obok wysokich temperatur, są resztki nawozów spływające z pól. 

– Znaczną część Równiny Wrzesińskiej zajmują pola uprawne, a rolnictwo korzysta z nawozów azotowych. Te nawozy są tylko w części wykorzystywane przez rośliny, a reszta spływa wraz z wodami opadowymi do Wrześnicy. To oczywiście przyczynia się do eutrofizacji rzeki czyli jej użyźnienia. Skutek, to choćby wspomniany intensywny rozrost glonów prowadzący w konsekwencji np do przyduchy, lub bezpośrednich śnięć organizmów wodnych wynikających  z oddziaływania toksyn – tłumaczy Łukasz Weber. 

Ekosystemy wodne to wielki system naczyń połączonych. Związki azotu i fosforu spływające do rzeki przemieszczają się dalej do Morza Bałtyckiego. 

– W najbliższych latach możemy się spodziewać większych zakwitów sinic na Bałtyku i częstszych zakazów kąpieli. Przyczyną jest to, co dzieje się w zlewniach rzek – podsumowuje Łukasz Weber. 

NA DNIE ZALEWU

Szczególnie narażony na zakwity w najbliższych latach będzie zalew Lipówka (jego inna nazwa to Zalew Wrzesiński). Zbiornik na Wrześnicy powstał w pierwszej połowie lat 60. XX wieku. Jego celem było odprowadzenie wody z okolicznych pól oraz zapewnienie mieszkańcom miejsca do rekreacji. Obecnie przy brzegu znajdują się co prawda tereny spacerowe, ale sam zalew służy jedynie wędkarzom. Rzadko w tych rejonach pojawiają się kajaki. Zniknęły rowery wodne. Od czasu do czasu znajduje się śmiałek, który decyduje się popływać, ale jest to ryzykowne. 

Tomasz Kasprzycki dwukrotnie sprawdzał, co kryje się na dnie zalewu. Jest pasjonatem nurkowania, eksploruje zbiorniki wodne w Polsce i poza jej granicami, zamieszczając relacje na youtube'owym kanale „Tomek Nurkowanie". Pierwszy raz w zalewie Lipówka zanurkował w 2023 roku. 

Tomek Kasprzycki (Fot. YouTube/ Tomek Nurkowanie)

– Wchodziłem wtedy przy moście kolejowym, bo tam woda wydawała mi się najbardziej przejrzysta – mówi Tomek. – Widziałem trochę ryb i bogatą roślinność wodną. Było też sporo małży. Większość z nich była martwa, ale znalazłem też żywe osobniki. Ludzie uważają, że obecność małży świadczy o tym, że woda jest czysta. Przykład zalewu pokazuje, że niekoniecznie tak jest. One dostosowują się do środowiska, w którym żyją. Za wskaźnik czystości uznawane są też powszechnie raki. Ich akurat nie spotkałem – opowiada nurek. 

Zalew przy brzegach jest mocno zaśmiecony. – Zauważyłem też odchody. Trudno mi powiedzieć, skąd się wzięły. Mogły to być to zrzuty z toalet pociągów, które przejeżdżają nad zalewem. Być może jednak nadal w okolicy znajdują się domy z nielegalnymi zrzutami ścieków – mówi Tomek. 

Zaskoczyło go wyjątkowo grząskie dno. – Gdybym chciał tam stanąć w sprzęcie, to prawdopodobnie zapadłbym się po kolana. Osoby, które tam ugrzęzną, mogą mieć problem z samodzielnym wydostaniem się – wspomina pasjonat. 

 

Drugi raz wrześnianin nurkował w listopadzie 2024 roku, w okolicach plaży. Ryb było jeszcze mniej, za to więcej śmieci. 

– To, że nie spotkałem ryb, nie oznacza, że ich tam nie ma. Prawdopodobnie większość przede mną uciekła. Faktem jest jednak ogrom śmieci, które zalegają głównie przy pomoście i w trzcinach. Część z nich wyciągnąłem. Na środku zalewu jest wielka pustynia. Ogólnie zbiornik z punktu widzenia nurka nie jest zbyt ciekawy – stwierdza Tomek. 

 

 

Zdjęcia z dna zalewu Lipówka (Fot. Tomasz Kasprzycki)

„WRZEŚNICY NIE MA"

Jacek Mosiężny, prezes wrzesińskiego oddziału Polskiego Związku Wędkarskiego, twierdzi, że ryb w zalewie nie brakuje. 

– Wędkarze są zadowoleni. Regularnie zarybiamy zbiornik i mamy szczupaki, karpie, karasie. Problemem jest niski poziom wody i rozrastająca się pałka wodna – mówi wędkarz. 

Na dnie zalewu (Fot. Tomasz Kasprzycki)

Poza zalewem, na pozostałych odcinkach Wrześnicy, zdaniem pana Jacka warunki wędkarskie są beznadziejne. 

– Jeżeli chodzi o Wrześnicę, to jest dno. Wrześnicy praktycznie nie ma – konkluduje prezes miejscowego PZW. 

WYCINAĆ CZY NIE?

Wędkarze oczekiwaliby od Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, które zarządza zbiornikiem, częstego i dokładnego wycinania trzcin i roślinności wodnej. Jest też grupa mieszkańców, która ma na ten temat podobne zdanie. 

Wody Polskie jednak podchodzą do tego zagadnienia z ostrożnością. Szczególnie po aferze z 2021 roku, gdy firma wynajęta do prac konserwacyjnych użyła ciężkiego sprzętu i wyrzuciła na brzeg tysiące żywych małży. Dzięki interwencji mieszkańca Wrześni udało się wówczas uratować znaczną część mięczaków. 

Mimo to wiele osób nadal jest przekonanych, że wycięcie roślinności poprawiłoby przepływ wody i przywróciło niknącą w suchej porze rzekę. Pod każdym zdjęciem rzeki w mediach społecznościowych pojawiają się komentarze, w których mieszkańcy domagają się jej „uporządkowania": 

Mieszkam w Nowym Folwarku przy Wrześnicy i stan tej rzeki jest tragiczny, zarośnięta na całej długości. [...] Wszystko jest zaniedbane, rzeczka zarośnięta. [...] Wyciąć te chaszcze! 

Czy faktycznie wycinka jest dobrym rozwiązaniem? Łukasz Weber mówi, że niekoniecznie. 

– Najpierw należy zastanowić się, dlaczego trzciny tak bujnie rosną. Dzieje się tak, bo woda jest zanieczyszczona azotanami i fosforanami spływającymi z pól. Te związki użyźniają wodę, więc rośliny mają dobre warunki do wzrostu. Jednocześnie trzciny wiążą azot i fosfor i eliminują go z rzeki, przyczyniając się do poprawy jakości wody. Gdybyśmy całkowicie je wycięli, to szybko znalazłyby się inne organizmy, które chciałyby konsumować te związki, czyli np. glony – mówi specjalista do spraw inżynierii środowiska. 

Wrześnica na odcinku leśnym

Łukasz Weber podkreśla, że Wrześnica jest typową rzeką nizinną, która ma mały spadek, więc nie możemy oczekiwać od niej, że będzie płynęła wartko. 

– Nie możemy się spodziewać, że gdy wszystko wytniemy, przepływ gwałtownie wzrośnie. Co ciekawe, gdy wody jest mało i do tego wycinamy trzciny, to zwiększamy światło przekroju rzeki, a wówczas przepływ staje się jeszcze mniejszy. Oczywiście, pewnie wiele osób chciałoby widzieć szemrzącą rzekę, która ładnie się mieni w promieniach zachodzącego słońca, a nie trzciny i przebijającą się przez nie niewielką strużkę wody. Ale z punktu widzenia ekologicznego lepiej, aby one zostały – stwierdza ekspert. 

Według niego, jeżeli chcemy, aby koryto rzeki nie zarastało, powinniśmy zastanowić się, co zrobić, żeby wprowadzać do niej jak najmniej azotu i fosforu. Jeżeli w wodzie nie będzie tych związków, trzciny nie będą rosły. 

– Na przykład Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu opracował systemy melioracyjne pozwalające ograniczyć napływ azotu do wód powierzchniowych. To także korzystne dla rolnika, bo więcej nawozu zostaje na polu i trzeba go w mniejszym stopniu uzupełniać – tłumaczy Łukasz Weber. 

Sposobem na ograniczenie zarastania rzeki, który promują hydrolodzy (m.in. Piotr Bednarek, działacz ekologiczny stowarzyszenia Wolne Rzeki), jest też obsadzanie brzegów rzek drzewami, np. wierzbami. Zacieniają one rzekę, co ogranicza dopływ słońca i nie pozwala rozrastać się roślinności wodnej. Dodatkowo korzenie drzew spełniają funkcję filtrującą, m.in. dla nawozów spływających z pól. 

DLA RZEKI

Co jeszcze możemy zrobić dla rzeki? 

– Jeżeli powiemy sobie, że rolnictwo jest głównym źródłem zanieczyszczeń, to możemy się skupić na tym, żeby marnować mniej żywności. Wówczas przyczyniamy się bezpośrednio do tego, że produkcja rolnicza staje się bardziej zrównoważona, bo nie musi być nadmiernie „pędzona" nawozami. Nie marnując żywności, jesteśmy po dobrej stronie. Warto też budować w sobie odpowiedzialność za środowisko i świadomość tego, co wprowadzamy do rzeki. Nie mówię tu o bezpośrednim zanieczyszczaniu i odprowadzaniu ścieków do rzeki, bo to przestępstwo, ale o wiedzy np. na temat tego, jakie zagrożenie stanowią farmaceutyki wprowadzane do ścieków. To obecnie duży problem. Wiele substancji, np. hormony, przechodzi przez oczyszczalnie ścieków i trafia do wód powierzchniowych i gruntowych – podkreśla Łukasz Weber. 

Obszarów do działania dla rzeki jest dużo. Arkadiusz Sobczak, członek Projektu Września, mieszkaniec Gozdowa, zaangażował się w akcję Operacja Czysta Rzeka, organizując na swoim terenie sprzątanie Wrześnicy i jej brzegów. 

Arek Sobczak na tle Wrześnicy w okolicach Gozdowa Młyn(Fot. Archiwum prywatne)

– Wychowałem się nad rzeką i mam do niej ogromny sentyment. Od lat dziecięcych wędruję wzdłuż jej brzegu, wykonuję zdjęcia, przepłynąłem też fragment kajakiem, a czasami pracuję, pomagając rodzicom i sąsiadom przy sianokosach na łąkach, nad jej brzegiem. To malownicze miejsce, które jest doceniane przez pasjonatów fotografii i przyrody – mówi Arek o swojej okolicy. 

O akcji dowiedział się z mediów społecznościowych. 

– Zobaczyłem, że jest organizowana w Orzechowie. Skontaktowałem się z sołtysem Orzechowa, Aleksandrem Warczygłową, który udzielił mi wielu informacji oraz pomógł w organizacji. Po zaczerpnięciu informacji postanowiłem zorganizować pierwsze sprzątanie w Gozdowie-Młynie w 2022 roku. Następne edycje odbyły się w Nadarzycach i Wrześni oraz w Gozdowie. Głównym celem jest to, aby móc wspólnie posprzątać Wrześnicę i teren w najbliższym jej sąsiedztwie. Staram się zawsze zaprosić do pomocy mieszkańców, organizacje oraz instytucje działające w danym miejscu lub w sąsiedztwie. Przy okazji jest to doskonała okazja do promocji rzeki i zainteresowania nią kolejnych osób – podkreśla Arkadiusz. 

 Operacja Czysta Rzeka w okolicach Gozdowa Młyn (Fot. Projekt Września)

WRZEŚNICA TĘTNIĄCA ŻYCIEM

Arek mieszka w pobliżu jednego z najcenniejszych ekologicznie odcinków rzeki, ale to nie jedyne miejsce, które potrafi zauroczyć pasjonatów przyrody. 

Patrycja Walczak-Kozłowska, kiedy tylko może, wskakuje rano na rower i jedzie „polować" z aparatem. Często bywa nad zalewem. Na jednym z kadrów złapała czaplę białą i siwą. Może mówić o dużym szczęściu, bo są to ptaki bardzo płochliwe. Kilkanaście, a nawet kilka lat temu szansa, aby spotkać choć jedną z nich nad zalewem, była znikoma. To także dowód na to, że nawet na rzece doświadczonej działalnością człowieka przyroda ma szansę sobie poradzić. 

Czaple nad zalewem Lipówka (Fot. Patrycja Walczak-Kozłowska)

Obecnie nad zalewem Lipówka można spotkać nie tyko czaple, ale także perkozy czy trzciniaki. 

Dalej, przesuwając się z biegiem rzeki w kierunku Nowego Folwarku i Łęgów Czerniejewskich, bogactwo przyrodnicze rośnie. Bytują tu bobry europejskie, gryzonie uznawane przez niektórych za szkodniki, a także ironicznie oskarżane o „nielegalne wycinki" drzew. W rzeczywistości zwierzęta te są sprzymierzeńcami w procesie dostosowywania się do zmian klimatycznych. Budowane przez nie tamy pełnią rolę retencyjną, przyczyniając się do zatrzymywania wody na obszarach leśnych. Poza bobrami pojawiają się też chronione gatunki płazów, np. kumak nizinny. 

RECEPTĄ JEST WSPÓŁPRACA

Kamil Jawgiel w swojej książce o Wrześnicy podkreśla, że szansą dla rzeki i mieszkających przy niej ludzi w dobie zmian klimatycznych jest przede wszystkim jej renaturyzacja, czyli przywracanie dzikości. Proces ma umożliwić m.in. odtwarzanie torfowisk i oczek wodnych, ograniczenie melioracji szczegółowych, tworzenie zadrzewień śródpolnych, zwiększanie bioróżnorodności oraz działania na rzecz zbliżenia ludzi do rzeki. Aby te działania były skuteczne, potrzeba współpracy zarówno mieszkańców, jak i instytucji. 

– Do poprawy kondycji Wrześnicy – w ujęciu zarówno ilościowym, jak i jakościowym – konieczna jest szeroko zakrojona współpraca wielu podmiotów, od PGW Wody Polskie począwszy, poprzez lokalne samorządy i organizacje pożytku publicznego, następnie przez środowisko eksperckie i naukowe, na reprezentantach rolników skończywszy. Silne, multidyscyplinarne merytoryczne zespoły i dobrze zaplanowana kampania społeczna, włączająca społeczności lokalne na każdym etapie planowana działań odtworzeniowych, mogą być kluczem do sukcesu renaturyzacji w myśl idei współtworzenia – pisze Kamil Jawgiel. 

Trzeba słuchać siebie nawzajem, żeby usłyszeć szmer rzeki. 

Malownicza Wrześnica (Fot. Projekt Września)

Joanna Lewandowska

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

Brawo brawoBrawo brawo

31 1

Bardzo ciekawy artykuł, cenię sobie takie dziennikarstwo 12:34, 26.11.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Ta rzeka Ta rzeka

3 4

wkrótce wyschnie, skoro jest taki syf, burdel, zanieczyszczona, szkoda, tak dbają tak mają, 20:37, 26.11.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%