Zamknij

Zza kółka do filharmonii. Rozmowa z Brunem Walickim

tos 11:30, 18.07.2025
Skomentuj

To była miłość z rozsądku. Bruno Walicki z Pyzdr porzucił pianino dla trąbki. Sukcesy przyszły z czasem. Największym jest niedawny koncert z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. 

„WW”: Skąd pomysł na muzykę? W jaki sposób się nią zaraziłeś?
BRUNO WALICKI: – Ta przygoda rozpoczęła się w przedszkolu od mojej nauczycielki Alicji Nowakowskiej. W zerówce odkryła moje zdolności. Podobno byłem o krok przed innymi, jeśli chodzi o muzykę. To ona zaproponowała, żebym poszedł na zajęcia do pana Ludwika Gromadzińskiego. Miałem wtedy sześć lat. Zacząłem od pianina, ale jakoś go nie czułem. Później rodzice zapisali mnie na egzamin wstępny do Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Słupcy. Było tylko 20 miejsc, a chętnych 60, ale udało mi się. Po jednych z pierwszych zajęć dyrektor Cezary Witlewski poklepał mnie po ramieniu i powiedział: „Muzycznie super, czujesz muzykę, ale pianino ci nie leży. Jesteś zbyt ruchliwy, a tu potrzeba skupienia. Proponuję ci trąbkę”. Zrobiłem z rodzicami szybki research w domu. Przeczytałem, czym ta trąbka w ogóle jest i jakie daje możliwości. No i stwierdziłem, że warto się nią zainteresować. Nie żałuję tego wyboru. 

Czyli to nie była do końca twoja decyzja, po trochu zadecydował przypadek?
– Trochę przypadek, a trochę niewiedza, bo u mnie w rodzinie nikt wcześniej nie uczył się w szkole muzycznej.

Decyzja o wyborze szkoły muzycznej musiała wymagać dużego poświęcenia ze strony rodziców.
– Tak, zwłaszcza na pierwszym roku. Miałem zajęcia popołudniowe cztery razy w tygodniu. Na drugim roku trzy razy, co i tak było bardzo absorbujące dla rodziców. Jestem im bardzo wdzięczny. Po ukończeniu szkoły chciałem kontynuować edukację muzyczną, ale w Słupcy nie było drugiego stopnia. Zrobiłem więc sobie przerwę, bo nie chciałem iść do Poznania. Zostałem w Pyzdrach i grałem w orkiestrze dętej. Po roku okazało się, że został reaktywowany drugi stopień w Szkole Muzycznej w Słupcy. Łączyłem ją z nauką w liceum ogólnokształcącym, w klasie o profilu mat-geo. Od rana byłem w liceum, a po południu w szkole muzycznej.

Następnie zrobiłeś licencjat z dyrygentury chóralnej na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym UAM w Kaliszu. Skąd pomysł właśnie na taki kierunek?
– On przyszedł mi do głowy w moje 18. urodziny. Usiadłem przy stole z rodzicami i zaczęliśmy rozprawiać o mojej przyszłości. Chciałem iść na politechnikę, na logistykę, ale tata stwierdził, że już teraz wiem więcej niż niejeden student. Od małego mu pomagałem, planowałem trasy itp. (ojciec prowadzi firmę transportową – przyp. red.) Tata stwierdził, że mogę mu pomagać po każdych studiach. Mówi: „Weź, wybierz coś, co przychodzi ci lekko i łatwo”. No i wybór padł na muzykę. Pod koniec czwartej klasy zrezygnowałem ze szkoły w Słupcy i przeniosłem się do Kalisza. Wybrałem dyrygenturę, bo uznałem, że to coś właśnie dla mnie. Jestem dość precyzyjny, lubię stać na czele grupy, mam zadatki na lidera. Postanowiłem łączyć dyrygenturę z trąbką. W zeszłym roku zrobiłem licencjat.

Wciąż jednak uczysz się w szkole muzycznej. Niedawno uczestniczyłeś w koncercie dyplomantów.
– Tak, teraz jestem na pierwszym roku magisterki i szóstym roku szkoły muzycznej, czyli dyplomowym. U nas w szkole co roku iluś tam uczniów ma możliwość zagrania z Filharmonią Kaliską. Były przesłuchania, no i zakwalifikowałem się. 

Nie każdemu jest dane zagrać z orkiestrą symfoniczną. To duże przeżycie, duże emocje?
– Ogromne! W środę na pierwszej próbie byłem bardzo zestresowany, dużo dźwięków mi nie odpaliło. No ale mój nauczyciel wziął mnie na bok i powiedział kilka motywujących zdań – że mam się skupić na tym, co robię na zajęciach, że ludzie przyjdą dla mnie, a orkiestra mi tylko pomaga. W czwartek próba była już dużo fajniejsza, poczułem pewność siebie. No a w piątek na koncercie wyszło super. Pierwszy dźwięk co prawda nie odpalił do końca, ale później było już tylko lepiej. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak zagrałem.

Co chciałbyś osiągnąć w muzyce? Na pewno zadajesz sobie takie pytanie.
– Jak najwięcej (śmiech). Na pewno drugi stopień chcę ukończyć, no i dyrygenturę wokalno-instrumentalną. Nie mam jakiegoś konkretnego celu. Nigdy nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie, kim chcę być, ale wiedziałem jedno – że na pewno nie chcę robić tylko jednej rzeczy, że nie chcę być całe życie tylko w jednym zawodzie. Lubię robić kilka rzeczy naraz. Nie znoszę monotonii.

Czyli widzisz się w roli kapelmistrza orkiestry?
–Tak. W tym na pewno.

Tej pyzdrskiej?
– Nie ma znaczenia, choć to byłoby takie spełnienie marzeń.

A co na to tata i jego firma transportowa? 
– Łączyłbym to wtedy. Kapelmistrz jest w pracy średnio dwa razy w tygodniu. Choć oczywiście musi dużo robić po godzinach, w domu. 

A co da spokojniejszą przyszłość? Chyba jednak firma transportowa?
– Oczywiście! Ja się w niej świetnie odnajduję – mam prawo jazdy na autobus, na tira, na osobówki. Nawet mam uprawnienia motorowodne. Lubię to, co robię. Chciałbym się rozwijać na różnych płaszczyznach. Zobaczymy, co życie przyniesie.

(tos)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%