ENDI Catering mieści się w przydomowej kuchni kontenerowej, która powstała w zaledwie trzy miesiące. To prawdziwe serce firmy Andrzeja i jednocześnie centrum zarządzania. W schludnym, nowocześnie urządzonym wnętrzu powstają tradycyjne dania na mniejsze i większe imprezy. Bywa, że Andrzej spędza tu 20 godzin dziennie. Ale nie żałuje ani chwili, bo robi to, co kocha – i na własnych zasadach.
Do gotowania ciągnęło go od dziecka. Wybór szkoły wydawał się oczywisty. Chciał być kucharzem. Po praktykach w Hotelu Boss w Miłosławiu rozstał się jednak z wymarzonym zawodem na 15 lat. Pracował w różnych miejscach, głównie za granicą, bo tam były lepsze zarobki. Pasja jednak nie mijała. Cały czas gotował – dla bliskich, znajomych, kolegów z pracy podczas wyjazdów. Wszyscy mówili mu, że powinien jednak zostać kucharzem, bo widać, że to jego powołanie.
W końcu założył rodzinę i postanowił wybudować dom. Zaczął szukać pracy w Polsce.
– Z początku było ciężko. Łapałem się wszystkiego. Kładłem płytki, murowałem, kelnerowałem. Pewnego razu znajomy powiedział mi, że w Podstolicach otwiera się restauracja Greys Polonia. Zgłosiłem się. Zacząłem pracować i szybko awansowałem na zastępcę szefa kuchni. Szefostwo mi zaufało i chyba podobał im się mój smak. Zdobyłem doświadczenie, poznałem wielu wspaniałych ludzi i uwierzyłem w siebie – wspomina Andrzej.
To właśnie wtedy usłyszał pamiętne słowa o darze, który powinien rozwijać.
W restauracji pracował trzy lata. W końcu postanowił odejść. Dlaczego? Przyszła pandemia, pracy było coraz mniej, ludzie siedzieli w domach. Andrzej zaczął dorabiać w domu, a że zamówień miał coraz więcej, podjął decyzję o rezygnacji z etatu. Postanowił zrealizować swoje marzenie o własnej firmie.
– Dużo osób dziwiło się, że otwieram firmę kateringową w pandemii. Przecież restauracje się zamykały. Ale okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Dużo osób zaczęło wtedy robić małe domowe imprezy okolicznościowe, więc zapotrzebowanie na takie usługi było duże. Postawiłem kuchnię kontenerową przy domu i ruszyłem pełną parą – opowiada Andrzej.
Łatwo nie było. Pojawiały się problemy.
– Czasem siadałem i płakałem, ale wiedziałem, że jak się poddam, to koniec. Wiele zawdzięczam wsparciu żony i znajomych – mówi właściciel ENDI Catering.
Na brak zamówień nadal nie narzeka. Obsługuje wesela, jubileusze, osiemnastki, chrzciny i spotkania towarzyskie. Specjalizuje się w tradycyjnej kuchni polskiej. Można u niego zamówić różnego rodzaju mięsa, m.in. drobiowe udka faszerowane, roladki francuskie czy polędwicę wieprzową w sosie kurkowym. Są też zupy, m.in. rosół z domowym makaronem, krem z pomidorów, barszcz czerwony czy zupa węgierska. Do tego tatar, mięsa na zimno, ryby, sałatki, kanapki, minitortille i tapasy. Na specjalne zamówienia przygotowuje coś ekstra, np. prosię pieczone w całości, kaczkę pieczoną czy czerninę.
– Moją specjalnością jest kaszanka i wątróbka zasmażana z kapustą. Wszystko odpowiednio przyprawione. To danie podaję w słoiku, który przed podaniem podgrzewam w piekarniku. Wśród moich klientów jest wielu amatorów tego specjału – mówi Andrzej.
Mieszkaniec Sokolnik podkreśla, że w swojej pracy zwraca uwagę na dobrej jakości produkty.
– Dobra jakość produktów to dobry smak. Nie mogę oszukać klienta, bo o mnie zapomni – stwierdza.
Specjalne menu pojawia się przed świętami. W tym roku na Wielkanoc klienci mogą spodziewać się m.in. pysznego pasztetu z gęsiny.
ENDI Catering oferuje dowóz do klienta, który może mieć pewność, że wszystko dotrze ciepłe. Firma ma doświadczenie w obsłudze imprez tematycznych. Niedawno Andrzej przygotował jedzenie na zabawę w stylu PRL. Wszystko udało się świetnie, a goście byli bardo zadowoleni.
Rozwój usług kateringowych to nie jedyne marzenie Andrzeja. Od niedawna jest właścicielem restauracji OAZA w Sokolnikach. Ten charakterystyczny obiekt musi przejść gruntowny remont. To ogromny koszt, ale życie nie raz pokazało Andrzejowi, że pasja, pracowitość i wytrwałość mogą przenosić góry.
Bar Oaza - stan obecny
Bar Oaza - wizja remontu budynku wg Andrzeja Majorka
– Na razie wszystko pozostaje w sferze marzeń, ale mam już wiele pomysłów. Zrobiłem sobie wstępny szkic budynku po remoncie. Chciałbym tam stworzyć ciepłą, przytulną restaurację z tradycyjną kuchnią. Taką, do której można by przyjechać na rodzinny obiad lub zorganizować w niej imprezę. To jest mój nowy cel w życiu – podsumowuje kucharz z Sokolnik.
ARTYKUŁ SPONSOROWANY