Panu Dawidowi w wyprawie towarzyszy przyjaciel - Remigiusz Wojdacki. Na plecakach mają banery informujące o zbiórce dla Mai. Po drodze rozdają ulotki i zbierają datki.
- Chcę, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o Mai - mówi zdesperowany ojciec.
Objawy choroby rodzice zauważyli, gdy Maja miała pół roku.
- Córeczka nie siadała samodzielnie. Myślałem z początku, że jeszcze ma czas. Żona jednak bardzo się niepokoiła, więc zaczęliśmy odwiedzać lekarzy - wspomina pan Dawid.
Medycy początkowo uspokajali, ale Maja nadal się nie rozwijała. Każda czynność, nawet sięgnięcie po zabawkę, sprawiała jej trudność
- Postanowiliśmy udać się jeszcze do neurologa do Zielonej Góry. To właśnie on zlecił badania w kierunku SMA. Mówił, że należy na początek wykluczyć najgorsze. W naszych rodzinach nie było wcześniej przypadku tej choroby. Szanse były niewielkie, jednak 17 maja otrzymaliśmy wyniki badań potwierdzających, że nasza córeczka ma rdzeniowy zanik mięśni - mówi pan Dawid.
Dla rodziców diagnoza była szokiem. SMA powoduje obumieranie mięśni - tych odpowiedzialnych za poruszanie się, ale także przełykanie czy oddychanie.
Jedyną szansą dla Mai jest obecnie terapia genowa, które kosztuje aż 9,5 mln zł!
W zebraniu kwoty rodzicom pomaga lokalna społeczność. Dotychczas udało się zgromadzić ok.1,8 mln zł. Trwa wyścig z czasem, bo Maja musi otrzymać lek zanim osiągnie wagę 13,5 kg.
Pan Dawid poszukiwał sposobów na nagłośnienie zbiórki i wtedy postanowił, że pójdzie do Warszawy i będzie mówił, gdzie się da i komu się da o swojej córeczce.
Nie jest sam. Idzie z nim przyjaciel.
- Postanowiłem, że mój urlop wykorzystam, żeby pomóc Majeczce i ruszyłem z Dawidem w drogę. Jesteśmy jak bracia. Wspieramy się i motywujemy - mówi Remigiusz Wojdacki. - Wierzymy, że uda się pomóc Mai. Niedawno zebrano ogromną kwotę dla dziewczynki chorej na SMA z Zielonej Góry. To daje nam nadzieję, że wszystko jest możliwe - stwierdza towarzysz podróży pana Dawida.
Wędrowcy wyruszyli ze Zbąszynia w poniedziałek rano. Do pokonania mają ponad 400 km. Początkowo planowali przejść całą trasę pieszo, ale ulewny deszcze wymusił korektę planów. Zdecydowali, że pojadą autostopem.
- Pogoda nas nie rozpieszcza, ale już na początku spotkaliśmy w drodze dobrych ludzi. W Poznaniu na nasz widok zatrzymała się pani, którą zainteresowały nasze banery. Już myśleliśmy, że nikt nas nie podwiezie. Tiry ochlapywały nas wodą, byliśmy przemoknięci. Kierowcy uciekali przed nami. A ta pani zdecydowała się zawieźć nas do samej Wrześni. To było wspaniałe - mówi pan Dawid.
Podróż chcą zakończyć w czwartek.
- Żona z Majeczką przyjadą tego dnia do Warszawy. Pójdziemy pod Ministerstwo Zdrowia. Tam chcemy przekazać apel z prośbą o pomoc - mówi pan Dawid.
We Wrześni tata Mai i jego przyjaciel zatrzymali się na nocleg. Dalej będą kierować się na Kutno. W ich imieniu prosimy wszystkich o wsparcie w drodze i pomoc dla Majki.
Video09:24, 25.08.2021
0 0
https://youtu.be/VoPMfbt52vU 09:24, 25.08.2021