Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba...
Tęskno mi, Panie...
Ten nostalgiczny wiersz Cypriana Kamila Norwida przypłynął niespodziewanie do Anicety Kubisiak podczas spaceru po polnej drodze. Poszła więc do pobliskiego zabytkowego parku, aby poszukać owej Polski wysnutej z poezji wieszcza. Nie znalazła jej. Po krótkiej przechadzce wróciła do domu wstrząśnięta. Zdała sobie sprawę, że Gorazdowa nie chciałby oglądać ani wizjoner Norwid, ani nikt, komu Bóg, komu wiara, komu Ojczyzna miła. W sumieniu kobiety zrodziły się szekspirowskie dylematy: czy dam jeszcze radę coś z tym zrobić? A jeśli nie ja, to kto? Czy stać nas na to, aby zabijać pamięć o naszych przodkach?
Na archiwalnych zdjęciach i starych pocztówkach zachowało się jeszcze Gorazdowo z czasów wielkości, ale to już tylko cienie z platońskiej jaskini. Dzisiejsza smutna rzeczywistość powoduje, że z coraz większym trudem przychodzi zrekonstruować spuściznę Żychlińskich. A przecież był tutaj dwór, stajnia, a za nimi polana z figurą Matki Boskiej z Dzieciątkiem. W lewo śliczna aleja, którą przecina struga, ze stylowym mostkiem nad nią. Poza tym wyspa, oranżerie, ogród z pasieką i domem ogrodnika. Do tego cmentarz rodzinny z ruinami starego kościoła nieopodal i małą lokalną tajemnicą. Przedwojenny Kulczyk – Józef Żychliński – najlepiej na zdjęciach wychodził z przemysłowcami i bankierami, zresztą rodzinne fotografie nie zachowały się w archiwach. W gorazdowskim dworze najczęściej rezydowała jego żona, wrześnianka Zofia Thiel, i córka Anna. Dwór funkcjonował jeszcze jako tako pod władaniem Państwowego Gospodarstwa Rolnego. W pałacu były m.in.: przedszkole, gabinet, stołówka, kawiarnia i mieszkania dla pracowników. Dbano o wygląd parku. Było to miejsce wielu spotkań młodzieży, kiedy ludzką świadomością nie rządziła jeszcze telewizja. Z czasem zabytkowy park zaczął podupadać. Panorama degrengolady rozpościera się również przez drogę na sąsiednie zabudowania gospodarcze. Krowy już nie ryczą, a zabytkowa gorzelnia, rządcówka i obory, spichlerz – wkrótce się rozpadną.
Pani Aniceta zabiera nas w podróż po historii Gorazdowa. Zaczynamy chronologicznie, od epidemii cholery z początku lat 30. XIX wieku. Morowe powietrze przyszło z zaboru rosyjskiego, cholera dziesiątkowała wtedy wojska carskie, które rozprawiały się z powstaniem listopadowym. Zamknięcie granicy Wielkiego Księstwa Poznańskiego niewiele dało, epidemia przedarła się na pruską stronę. I to właśnie do przygranicznego Gorazdowa. Świadczy o tym mogiła choleryczna w lesie, przy drodze powiatowej w kierunku Borkowa. Jest tak wielka, że można przypuszczać, że przywożono tutaj ciała z całego powiatu. Ofiar epidemii nie chowano na zwykłym cmentarzu, bo ludzie umierali, ale bakterie nie. Mogiłę zwieńczył drewniany krzyż. Z upływem czasu jego stan się pogorszył. Z inicjatywy pani Anicety i dzięki wydatnej pomocy młodzieży gorazdowskiej, obok starego stanął nowy brzozowy krzyż, z tabliczką informacyjną: „Tutaj spoczywają zmarli na epidemię w latach 30. XIX wieku. Cześć ich pamięci”. W parku zaszły zmiany, które ponownie otworzyły dla mieszkańców tę zabytkową okolicę. Doprowadzono do porządku polankę, na której skraju stoi Matka Boska z Dzieciątkiem. Jaką ma historię, w jakiej intencji ją postawiono – nie wiadomo do dzisiaj. Figura również była zniszczona, ale pani Anicecie udało się namówić ludzi dobrej woli m.in.: – Krzysztofa Leśnego do odrestaurowania świętego postumentu. Uporządkowano też teren wokół figury.
– Nasz proboszcz ks. Marek Stajkowski orzekł jednoznacznie, że jest to Madonna Sykstyńska, a trzeba mu wierzyć, ponieważ jest to koneser sztuki – podkreśla gorazdowianka. Teraz to oaza spokoju i refleksji. Zwrócono również uwagę na cmentarz rodzinny Żychlińskich. Mogiłę zmarłej w 1826 r. Nepomuceny z Kęszyckich Raszewskiej – prababci Józefa Żychlińskiego – przywrócono do w miarę dobrego wyglądu. Na grobie hrabiny rosną kwiaty. W dużo gorszym stanie jest grobowiec rodzinny Żychlińskich i Reykowskich. W tej olbrzymiej mogile znajduje się jeszcze pięć cynowych trumien ze szczątkami dawnych właścicieli Gorazdowa (choć Józef Żychliński, jego żona Zofia i córka Anna pochowani są na cmentarzu w Sokolnikach). Grobowiec jest otwarty, regularnie odwiedzany przez wandali, hieny cmentarne i inne osoby szukające mocnych wrażeń. Teren tego niewielkiego cmentarza został odchwaszczony. Duża w tym zasługa młodzieży: Michała Relińskiego, Bartosza i Mateusza Borowskich. Aniceta Kubisiak chce tu jeszcze trochę uporządkować, w tym miejscu stanie odrestaurowany metalowy krzyż.
Park jest właściwie nietykalny. Tak wynika ze słów Jerzego Mazurkiewicza, administratora 6-hektarowego obiektu. Nie może tutaj wykonać większych prac porządkowych ani budowlanych – może za to skosić trawę, podciąć krzewy lub zabrać przewrócone drzewo. Jedynie tyle. To efekt wiszącego nad parkiem roszczenia spadkobierców Żychlińskich. W 2015 r. sytuacja parku ma się wyjaśnić. Prawdopodobnie Agencja Nieruchomości Rolnych wystawi go na sprzedaż. Wtedy sukcesorzy będą mieli prawo pierwokupu, o ile udowodnią, że w ogóle są spadkobiercami. Na razie konserwator zabytków pozwolił na rozbiórkę budynku przedszkola – zostało ono zbudowane za czasów kombinatu PGR. I to jedyna inicjatywa, która nastąpi ze strony administratora.
Aniceta Kubisiak (1938-2018) – nauczyciel, dyrektor, regionalista.
Jest absolwentką polonistyki i pedagogiki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracę rozpoczęła w Gorazdowie w 1956 roku jako 18-letnia nauczycielka po liceum nauczycielskim. Następnie została dyrektorem szkoły. W latach 70. przeniesiono ją do zbiorczej szkoły gminnej w Kołaczkowie na stanowisko wicedyrektora (dyrektorem wówczas był Bogdan Dobrowolski) – była jedyną osobą, która miała wyższe studia. W 1984 r. została dyrektorem szkoły w Kołaczkowie, ponieważ Dobrowolski został dyrektorem ZEAS-u. Pracowała do 1988 r. Pani Aniceta jest autorką opracowań regionalistycznych: „Historii szkół gminy Kołaczkowo”, a także biografii Tadeusza Hernesa z Borzykowa – oficera, dziennikarza i satyryka, zamordowanego w Katyniu.
Tekst ukazał się 3 października 2014 roku na łamach "Wiadomości Wrzesińskich".
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu wrzesnia.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz