Zamknij

Kuba Szmajkowski dał show w Beście!

10:11, 26.04.2024 . Aktualizacja: 10:14, 26.04.2024
Skomentuj

W sobotnią noc (20 kwietnia) w klubie Best we Wrześni wystąpił Kuba Szmajkowski, piosenkarz młodego pokolenia.

WW": Co sprawiło, że zainteresowałeś się muzyką i kiedy zdałeś sobie sprawę, że to jest to, co chcesz robić w życiu? 

Kuba Szmajkowski: – Szczerze mówiąc, nigdy nie pracowałem w takiej normalnej pracy. Nie jest wcale tak, że moją pracę nazywam nienormalną, ale na pewno różni się od innych. Pamiętam, że już jako mały chłopiec, w przedszkolu, byłem zainteresowany konkursami muzycznymi i muzyką, której słuchałem w domu. Wtedy jeszcze nie było serwisów streamingowych, więc pobierałem sobie tę muzykę z nielegalnych źródeł, żeby w ogóle mieć do niej dostęp. Niestety teraz tak nie można robić. Wtedy miałem takie MP3 ze słuchawkami i chodziłem sobie gdzieś po mojej miejscowości, słuchając tych numerów, które mnie w pewien sposób podnosiły na duchu, inspirowały do pewnych rzeczy. Pamiętam, że pierwszy konkurs, w którym wziąłem udział, był w przedszkolu – i udało mi się wygrać. Jak szedłem do szkoły podstawowej i gimnazjum, wiedziałem już, że chcę iść w tym muzycznym kierunku. Zawsze gdy ktoś mnie pytał, kim chcę być w przyszłości, odpowiadałem, że wokalistą, artystą. Nigdy nie miałem wizji „drugiego planu", co czasem moich rodziców przerażało. Teraz to zaakceptowali, ale nie wierzyli, że z tego zawodu można jakkolwiek wyżyć. Dlatego dobrze, że była we mnie taka determinacja. Czasem – wiadomo – są takie dni, kiedy masz dość wszystkiego i chciałbyś wyjechać do innego kraju, spróbować normalnego życia, ale mimo wszystko byłoby mi szkoda tej swojej pracy, którą włożyłem. No i nie chciałbym zawieść tego małego Kuby, który o tym tak bardzo marzył. Jeżeli on wtedy by się dowiedział, że w przyszłości – czyli dzisiaj – będzie w tym miejscu, w którym jest, to by się posikał z radości (śmiech).

Jak wspominasz swoje doświadczenia z The Voice Kids? Czy udział w takim programie zmienił Twoje podejście do muzyki? 

– Zmienił na pewno podejście i moje życie o 180 stopni, ponieważ ten pierwszy występ w The Voice Kids miał szerszą publikę w telewizji, gdzie poddawałem się też ocenie innym. To było ciężkie na początku, bo nie rozumiałem, jak ludzie mogą pisać krzywdzące komentarze skierowane do drugiej osoby. W internecie nikt nie jest anonimowy. Wszystkim się tylko wydaje, że tak jest. Pamiętam, że byłem dość podłamany w pierwsze dni po premierze mojego występu. Natomiast później to jakoś poszło. Miałem i mam do tej pory bardzo wspierającą rodzinę, przyjaciół, których poznałem też w programie. Od zawsze bardzo mnie determinowali do tego, żebym wierzył w siebie. Ten program uzmysłowił mi też, że to był na pewno duży krok w mojej karierze i że jestem w stanie robić to, co kocham. To wszystko jest naprawdę możliwe i moja przygoda nie skończyła się tylko na programie The Voice Kids, ona poszła dalej.

Sporym osiągnięciem była wygrana w 19. edycji programu Twoja twarz brzmi znajomo. Jakie były Twoje największe wyzwania w trakcie programu i co dało Ci zwycięstwo? 

– Ja bym w życiu nie pomyślał, że mogę wygrać ten program. Sama propozycja wystąpienia tam była zaskoczeniem, bo to jest ogromne wyróżnienie. Ja po prostu chcę tam być, czerpać z tego programu każdą minutę, sekundę, żeby jak najwięcej się nauczyć i rozwinąć. Nie myślałem o wygranej w żadnym wypadku. Mierzyłem się ze znakomitymi wokalistami. Marcina Januszkiewicza znałem od bardzo dawna. Nicka Sincklera oglądałem, jak miałem 15 czy 16 lat, a Eweliny Flinty słuchałem, mając 8 lat, więc to jest niesamowite. Wiadomo, że ktoś zawsze musi wygrać, ale w muzyce ciężko jest jakkolwiek porównać. Można porównać jakość, ale to nie są wyścigi. To nie jest tak, jak w sporcie, gdzie jeden może być szybszy od drugiego. Tutaj wygrywa wrażliwość i emocje. Czasem zdarza się tak, że nie chodzi o umiejętności wokalne – co widzimy obecnie na polskim rynku – tylko o kwestie marketingu albo po prostu wrażliwości. To wszystko jest niesamowicie zróżnicowane. Jestem wdzięczny, że mogłem wziąć udział w każdym z tych programów. Najcięższe w Twojej twarzy, przyznam szczerze, były charakteryzacje. Jak teraz wróciłem z gościnnego odcinka, w obecnym sezonie, to stwierdziłem, że kocham ten program, ale chyba nie powtórzyłbym tej przygody, bo ona niesie ze sobą bardzo miłe wspomnienia, ale też jednocześnie ogromny wysiłek. A teraz moje serce i umysł są absolutnie gdzieś indziej. Wyzwaniami sięgam w inne miejsca. Chciałbym zachować w sercu to, co się wydarzyło, bo to jest tak wyjątkowe i nie powtórzy się drugi raz. Przełomowym momentem w tym programie było, gdy wylosowałem Billie Eilish. Wtedy wszystkie rzeczy zamiecione pod dywan musiały wyjść, jeżeli chciałem przekazać prawdę w tym utworze. Jeślibym chciał zakamuflować wszystko i po prostu odwalić robotę, nie grać na emocjach, to myślę, że mógłbym to zrobić. Natomiast wiedziałem, że ten program wymaga tego, żeby obnażyć się emocjonalnie. Mimo że miałem tę maskę na scenie, to było dla mnie bardzo wygodne – to byłem ja, ale nie do końca ja. I to było niesamowite.

Kto jest Twoim muzycznym idolem i dlaczego? Czy są jacyś artyści, którzy w szczególny sposób wpłynęli na Twój styl muzyczny? 

– Jeśli chodzi o idoli, to nie wiem, czy mam takich. Mam na pewno mnóstwo inspiracji: Jonas Brothers, Christina Aguilera, muzyka, którą słucham na co dzień. Uwielbiam panią Edytę Górniak. Uważam, że jest to jeden z najpiękniejszych głosów w Polsce. Najbardziej słucham muzyki zagranicznej, latino, ostatnio country, więc duży jest ten przekrój. Jeśli chodzi o artystów, którzy gdzieś wskazali drogę albo pomogli, to na pewno Dawid Kwiatkowski, który mi pomógł w programie The Voice Kids, dając cenne wskazówki, swoje zaufanie, prowadząc mnie do tego półfinału. Kamil Bednarek jest świetnym artystą, którego ostatnio spotkałem na swojej drodze i zaprosił mnie, żebym zaśpiewał na jednym z jego koncertów. A także wszyscy artyści z programu Twoja twarz brzmi znajomo, którzy dużo wnieśli do mojego życia.

Co poradziłbyś młodym ludziom, którzy chcą iść w Twoje ślady i zrobić karierę w muzyce? 

– Na pewno ważna jest determinacja – i to jest bardzo ciężkie, sam po sobie wiem. Moim zdaniem muzycy i artyści to trochę tacy sportowcy. Powinni mieć duszę sportowca. Ja mam ten komfort, że tę duszę sportowca już mam nabytą, ponieważ kiedyś przez osiem lat trenowałem siatkówkę i nauczyło mnie to właśnie tej determinacji. To jest taka walka z samym sobą, aby stać się lepszym, niż było się wczoraj. Nie wystarczy stanąć na scenie i po prostu zaśpiewać. To jest ciężka praca ze stresem, ludźmi, samym sobą. Myślę, że to bardzo długi proces. Ja zacząłem, mając 16 lat, teraz mam prawie 22, więc już 6 lat jestem na rynku. To dużo i niedużo, ale na pewno nie miałem tak zawsze, że codziennie wstawałem i chciałem to robić. Wielokrotnie przytaczałem, że miałem wątpliwości i zawahania, bo to jest duże poświęcenie.

Myślałeś, żeby jeszcze raz spróbować swoich sił w preselekcjach do Eurowizji? 

– Ja bardzo mocno wierzę i podświadomie to wiem, że kiedyś stanę na tej eurowizyjnej scenie, ale już na własnych zasadach. Będę wiedział, że to jest ta piosenka i to się po prostu wydarzy, w trochę w innych okolicznościach niż dotychczas. Robię sobie teraz na pewno przerwę od tych preselekcji, zgłaszania gdzieś piosenek itd. Jeżeli to będzie ten moment, ten utwór, konkretna emocja i będę miał też przestrzeń na to w życiu, to to się po prostu wydarzy.

Jak się czujesz przed występem we Wrześni? 

– Przyjechałem z koncertu w Bronowie i teraz gram koncert we Wrześni, w klubie Best. Bardzo lubię kluby, więc bardzo się cieszę. Jestem imprezową duszą. Jak mam przestrzeń w życiu, żeby pójść ze znajomymi do klubu, to z wielką chęcią idę. Chociaż ostatnio przez porządki w moim życiu, podróże i mnóstwo pracy nie mam na to przestrzeni. Cieszę się, że mogę tu zagrać koncert i świetnie się bawić, bo to jest to, co kocham. Taka mała impreza się dzisiaj szykuje, można powiedzieć, więc bardzo się cieszę. 

 

Rozmawiała Julia Tarczewska

 

 

 

 

 

 

(JUT)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Afrodyta Afrodyta

2 0

Najpierw trzeba przejść bardzo długą, ciężką drogę, żeby coś osiągnąć. Ale najwaźniejsze jest nie poddawać się i iść do przodu. A z czasem wszystko będzie wynagrodzone. 06:44, 28.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%