Zamknij

„Recepta na szczęście” według Aleksandry Nieśpielak. Już niedługo w WOK-u!

11:20, 29.03.2024 . Aktualizacja: 11:21, 29.03.2024
Skomentuj

Wkrótce we Wrzesińskim Ośrodku Kultury będzie można zobaczyć muzyczną komedię romantyczną pt. Recepta na szczęście. 

Gwiazdorski występ, będący spektaklem komediowym i koncertem w jednym, zaplanowano na 23 kwietnia (godz. 19.00). Scenarzystką i reżyserką sztuki jest znana aktorka Aleksandra  Nieśpielak. Porozmawialiśmy z artystką o jej pracy. Wejściówki są dostępne w WOK-u oraz na stronie biletyna.pl. 

„WW": Czy mogłaby Pani opowiedzieć o swojej drodze do założenia teatru O La La? Jakie były Pani motywacje? 

ALEKSANDRA NIEŚPIELAK: – Moją motywacją była chęć służenia ludziom jakąś radością. Wcześniej jeździłam po Polsce z innymi grupami teatralnymi i widziałam duże zapotrzebowanie na taki rodzaj sztuki, która jest lekka i przyjemna. Mam duże oczekiwania wobec siebie i chciałam, żeby to była dobra oferta, na dobrym poziomie, wyróżniająca się z tego wszystkiego, co jest na rynku – i właśnie z muzyką na żywo. Po tym doświadczeniu podróżowania z innymi grupami, gdzie nie do końca byłam zadowolona ze spektakli, w których brałam udział, postanowiłam zrobić coś, z czego będę zadowolona zarówno ja, jak i widz, który przychodzi do teatru i kupuje bilety. 

Co było dla Pani największą inspiracją podczas pisania sztuki Recepta na szczęście

Recepta na szczęście pojawia się trochę z nieszczęść, z różnych sytuacji, które nas w życiu dotykają, które również mnie spotykały. Starałam się znaleźć światełko w tunelu, żeby zobaczyć, że mamy więcej powodów do radości niż do smutku. Dla mnie „receptą na szczęście" – tak jak dla wielu ludzi – jest muzyka. Muzyka poprawia nastrój. I szukałam właśnie czegoś takiego, co faktycznie może nam ten nastrój poprawić. Wynikało to z tego, że sama musiałam go sobie w różnych trudnych chwilach poprawiać. Szukałam więc recepty sama dla siebie, a dopiero później dla innych. 

Czy jest w tej sztuce scena, która była szczególnie trudna do napisania lub zagrania? 

– Zawsze najtrudniejsze jest pisanie dla siebie niż dla innych bohaterów. Kiedy pisze się piosenki dla siebie, ta trudność jest większa, bo człowiek ma wobec siebie większe wymagania. Tutaj jednak nie miałam jakiejś szczególnej trudności, ponieważ inspirowałam się sztukami klasycznymi – Szekspirem czy Fredrą. Jest to pewnego rodzaju komedia pomyłek, która dochodzi do szczęśliwego finału. 

Do napisania tej sztuki zbierałam się kilka lat. Ważnym momentem było podjęcie studiów doktoranckich, jeszcze w szkole filmowej, które mnie „odważyły" do pisania. Miałam świetnych wykładowców, którzy dodali mi wiatru w żagle, mówiąc, że mam duży talent do pisania. Ich zachęty spowodowały, że postanowiłam rzeczywiście zmierzyć się z tym pisarstwem. 

Czy podczas pracy nad Receptą na szczęście odkryła Pani w sobie coś nowego, dowiedziała się Pani czegoś o sobie jako artystce? 

– Z pewnością tak. Aktorzy oczywiście też tak mają, ale nie w takim stopniu. Gdy tworzy się postać na papierze – taką z niczego – bardzo ważne jest to, żeby ona miała swoją historię. W teatrze widzimy ją dopiero w momencie, gdy ona wchodzi na scenę, ale ja podczas pisania muszę wiedzieć, co to jest za postać, jakie miała doświadczenia, co przeżyła. Jest mi to potrzebne również w pracy aktorskiej, ale tutaj jako pisarka musiałam dużo bardziej zgłębić to, kim faktycznie są ci wszyscy bohaterowie. Każdy z nich ma swoje powiedzonka, są zróżnicowani. Ktoś na przykład mieszka na wsi, żyje w zgodzie z naturą. Gina to kobieta po przejściach, jest już seniorką, ale chce się czuć młodo. Kasia, która przyjeżdża do dużego miasta z małej miejscowości, jest jeszcze taka nieśmiała. I ta moja bohaterka, która właśnie rozstaje się z mężem, ma zupełnie inny bagaż doświadczeń. Tak więc bardzo ważne było dla mnie to, żeby te postaci były wyraziście scharakteryzowane. 

Jakie są Pani oczekiwania wobec Recepty na szczęście, jakie emocje chciałaby Pani wywołać u widzów? 

– Najlepszy dla nas jest odzew z drugiej strony. Kiedy widzimy, że ludzie wstają, dziękują nam, przychodzą do garderoby, piszą do nas na Facebooku, Instagramie – na naszym profilu „O La La Teatr" – dziękując nam, że spędzili wspaniale czas i że czekają na drugą część i na nasze kolejne projekty. To wszystko daje mi wiarę w to, że to, co robię, ma sens. 

Jak równoważy Pani życie osobiste z wymagającą karierą aktorską i zarządzaniem teatrem? 

– To jest najtrudniejsze. Mogę powiedzieć, że czasami mi się udaje, czasami nie. W wolne chwile staram się gdzieś wyjeżdżać, w jakieś fajne zakątki, zabierać rodzinę i spędzać ten czas wspólnie. Teraz znalazłam moment, że mam przestrzeń na działalność zawodową, bo jednak kiedy miałam małe dzieci, młodszych synów, zupełnie nie było na to czasu. Zawsze jest coś kosztem czegoś. Wychowując dzieci, troszeczkę oddaliłam się od zawodu, żeby poświęcić im jak najwięcej czasu. Myślę, że to dodało mi takiej energii, że teraz jeszcze bardziej chce mi się pracować. Odpoczęłam. Na wszystko w życiu jest czas. 

Jak wspomina Pani festiwal Prowincjonalia we Wrześni i czy chciałaby wrócić kiedyś do naszego miasta? 

– Bardzo miło wspominam. Festiwal jest świetny i bardzo się cieszę, że on się odbywa. To jest świetna idea, żeby docierać z kinem, z kulturą do małych ośrodków. Bo nie każdy może przyjechać do Warszawy, Poznania czy innego dużego miasta. Wiąże się to z czasem, nakładami ekonomicznymi, kupnem biletów. My również docieramy do ludzi, którzy potrzebują tej kultury i chcą w niej uczestniczyć. Myślę, że dostępność kultury kinowej jest bardzo ważna. Zawsze kibicuję ludziom, którzy organizują takie wydarzenia, i bardzo ich wspieram. Jeśli ktoś mnie jeszcze zaprosi na festiwal do Wrześni, to chętnie przyjadę. 

Która rola z Pani aktorskiego dorobku jest tą ulubioną? 

– Na pewno mój pierwszy film, Demony wojny wg Goi, szczególnie że była tam taka gwiazdorska, męska obsada: Zbigniew Zamachowski, Bogusław Linda, Olaf Lubaszenko, Artur Żmijewski. Cała plejada polskich gwiazd. To było dla mnie duże wyróżnienie, bo zagrałam w tym filmie, będąc jeszcze na czwartym roku studiów. To zawsze będzie dla mnie takie wspomnienie pierwszego kroku w superprodukcji. Natomiast później pracowałam z Markiem Stacharskim, który dawał mi większe aktorskie możliwości w kinie. To były filmy Przebacz i Proste pragnienia, gdzie mogłam pokazać się ze strony dramatycznej. To również są dla mnie ważne filmy. 

Rozmawiała Julia Tarczewska

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(7)

WrzesniakWrzesniak

4 0

Ciekaw jestem czy Pani Ewa Gizelska Kruszyńska kandydatką do rady miejskiej będzie na tym wydarzeniu. Jak widac po jej koncie na X z kulturą nie wiele wspólnego.
https://x.com/ZbigniewKozlow/status/1773514219368874096?s=20 11:42, 29.03.2024

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

NarcyzNarcyz

1 0

A co ma do rzeczy Twój komentarz jak artykuł jest o czymś innym . Widocznie jesteś z obozu przeciwnego, że ją obsmarowujesz. Nie rozumiem, że ludzie wykorzystują wszystko byle tylko innych obsmarować. I wszystko to dla pieniędzy. 15:06, 03.04.2024


turysta111turysta111

0 0

no cóż... , sflustrowana ,porzucona ..... 12:31, 04.04.2024


reo

RóżaRóża

1 0

Artykuł ciekawie napisany. Zdolna osoba. 15:10, 03.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AleksAleks

1 0

Dla mnie też receptą na szczęście jest muzyka. 15:30, 03.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

GwiazdaGwiazda

0 0

Moją Receptą na Szczęście jest umiejętność wysłuchiwania drugiego człowieka. Bo w obecnych czasach ludziom tego brakuje. 17:15, 03.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

NiebieskaNiebieska

0 0

To prawda, że nie dostrzegamy bardzo często ile mamy szczęścia w swoim życiu. 11:05, 04.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%