„Wszystko zawdzięczamy pracy”. Zakład Szymański z nowym adresem

Wrzesińska siedziba Zakładu Pogrzebowego Szymański zmieniła adres z ul. Warszawskiej na ul. Słowackiego 8. Sercem nowej lokalizacji jest kojąca sala pożegnań.

Rodzinna firma rodem z Pyzdr, która rok temu obchodziła ćwierćwiecze istnienia, właśnie rozpoczyna nowy rozdział działalności. Jak wyjaśniają właściciele, przeprowadzka do znacznie większego lokalu to odpowiedź na potrzeby rynku.

– Do tej pory nasi wrzesińscy klienci musieli przyjeżdżać do kaplicy w Pyzdrach, aby skorzystać z sali pożegnań. Teraz mogą to robić także na miejscu, we Wrześni – mówi Krzysztof Szymański, który prowadzi firmę wraz z żoną Agnieszką i synem Mateuszem.

Właściciele przekonują, że nowa lokalizacja – tuż obok innego zakładu – wcale nie oznacza zaostrzenia konkurencji.

– Szukaliśmy nowego miejsca już od pewnego czasu i to czysty przypadek, że dowiedzieliśmy się akurat o tej lokalizacji. Okazało się, że ta nieruchomość spełnia wszystkie nasze wymagania co do powierzchni, parkingu czy bliskości szpitala. Poza tym, znamy się z poprzednimi właścicielami budynku. Słowem, wszystko przemawiało za tym miejscem. A konkurencję oczywiście niezmiennie szanujemy – podsumowuje pan Krzysztof.

Ostatnie rodzinne spotkania ze zmarłymi w sali pożegnań najczęściej odbywają się dzień przed pogrzebem. Każde z nich jest wyjątkowe.

– Między mszą świętą a ceremonią pogrzebową często nie ma czasu ani warunków na odpowiednie pożegnanie ze zmarłym. W naszej sali rodzina ma absolutny spokój i tyle czasu, ile potrzebuje. To jest ten moment, kiedy godzimy się ze śmiercią bliskich, ale jednocześnie zyskujemy nadzieję na ponowne spotkanie. Ludzie często rozmawiają ze zmarłymi, wkładają też do trumien różańce, listy, maskotki czy jakieś ulubione przedmioty – wymienia Agnieszka Szymańska.

Szacunek, a nawet sympatię okazują zmarłym także sami pracownicy zakładu.

– Zawsze powtarzam naszym chłopakom, żeby pracowali tak, jak sami chcieliby zostać obsłużeni, gdyby stracili kogoś bliskiego. Zmarli nie są u nas anonimowi. O każdym z nich mówimy po imieniu, tym bardziej że wielu z nich znaliśmy osobiście. Często wystarczy, że klient powie: „Pamięta pani, jak mama się lubiła czesać?”. I nic więcej nie trzeba dodawać – opowiada pani Agnieszka.

Osobiste podejście i zaangażowanie przyniosło firmie sukces, który ma jednak swoją cenę.

– Jesteśmy ciągle w pracy. Odbieramy telefony 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. Wstawanie w środku nocy to dla nas norma. Rozmawiamy o zmarłych praktycznie bez przerwy, ale staramy się nie przenosić żałoby klientów do naszej rodziny. Inaczej już dawno musielibyśmy zamknąć zakład – zaznacza pani Agnieszka.

Właściciele bronią się przed wprowadzaniem podwyżek, co nie zawsze jest możliwe w trudnych, kryzysowych czasach.

– Nasza obsługa utrzymuje się na stałym poziomie, ale już ceny trumien dyktują producenci i tu musieliśmy przełożyć ich podwyżki na naszą ofertę. Podobnie jest z transportem drożejącym wraz z paliwem. Generalnie jednak nie mamy jakichś drastycznych podwyżek, jak w innych branżach – zauważa pan Krzysztof.

Na początku maja minęło 26 lat, od kiedy wraz żoną zdecydował się na wejście w nietypową branżę pogrzebową.

– Największą satysfakcję mamy z tego, że wszystko zawdzięczamy tylko i wyłącznie swojej pracy. Nie odziedziczyliśmy niczego i zaczynaliśmy od zera. Wcześniej próbowaliśmy różnych rzeczy, prowadziliśmy m.in. kolekturę totolotka, kiosk, sklep odzieżowy, kwiaciarnię. I tak doszliśmy do pogrzebów – wspomina szef firmy.

Dziś Zakład Szymański oferuje nie tylko pogrzeby z trumną – dla różnych religii i wyznań – ale także kremacje i pogrzeby urnowe, pogrzeby świeckie i wojskowe, ekshumacje, międzynarodowy transport zwłok. Zapewnia też oprawę florystyczną i pomoc we wszelkich formalnościach.

W gratisie jest zawsze nauka, którą rodzina Szymańskich przez lata wyniosła ze swojej pracy.

– Nauczyliśmy się, że ludzkie życie jest bardzo kruche, dlatego trzeba doceniać i wykorzystywać każdą chwilę – mówi Agnieszka Szymańska.