W maju ubiegłego roku mieszkańcy Opatówka przeżyli chwile grozy. Na ich domy i podwórka spadły pociski z pobliskiej strzelnicy. Chociaż według nich zagrożenie życia i zdrowia było duże, prokuratura umorzyła postępowanie. Dlaczego? Jak swoją decyzję tłumaczy prokuratura?
Strzelnica myśliwska w Podstolicach istnieje od dziesiątków lat, jednak nigdy dotąd nie doszło tam do takiej sytuacji, jaka wydarzyła się 13 maja 2018 r. Feralnego dnia, około godz. 11.00, na podwórka mieszkańców pobliskiego Opatówka zaczęły spadać kule. Uderzały w domy, wpadały do stawu.
Przerażeni mieszkańcy zaalarmowali policję. Bo choć przyzwyczaili się przez lata do odgłosów strzałów, to jeszcze nigdy nie byli świadkami obstrzału wsi! Funkcjonariusze błyskawicznie pojawili się na strzelnicy i zakończyli odbywające się tam zawody.
– Zabezpieczyliśmy 66 sztuk broni różnego modelu. Wylegitymowaliśmy 40 osób na terenie strzelnicy. Decyzją prokuratora wszczęto postępowanie z art. 160 kk, dotyczące narażenia osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówił nam w maju ub.r. Adam Wojciński, rzecznik wrzesińskiej policji.
BRAK SPRAWCY
Śledztwo trwało blisko rok. W minionym tygodniu postępowanie umorzono. Zdaniem Krzysztofa Woźniaka, zastępcy Prokuratora Rejonowego we Wrześni, nie udało się ustalić, kto wystrzelił pociski, które doleciały do Opatówka. Według śledczego, stan wyjętych ze ściany budynku pocisków nie pozwalał na dopasowanie go do konkretnej broni.
KTO STRZELAŁ?
Józef Orchowski jest gospodarzem strzelnicy w Podstolicach. Jak mówi, tamtego dnia obiekt był wynajęty przez klub strzelecki Ensis z Poznania. Przeprowadzał on zawody, w których uczestniczyło kilkudziesięciu zawodników strzelectwa sportowego – grupa najlepiej wyszkolonych i precyzyjnych strzelców w Polsce, posiadających pozwolenia na broń. Strzelali na dwóch osiach: Rogacz (oś 100 m), na którym strzela się w kierunku północnym, i Bażant (pole rzutkowe – przeloty) z wałami z trzech stron, gdzie strzela się w kierunku północno-wschodnim i wschodnim. Równocześnie na osi Dzik (50 m) prowadzone były strzelania otwarte dla chętnych – w tym nieposiadających pozwolenia na broń – organizowane przez lokalną firmę szkoleniową. Z osi tej strzela się w kierunku wschodnim oraz południowo-wschodnim. To właśnie na jej przedłużeniu znajduje się Opatówko.
Szef klubu Ensis Karol Nowacki zapewnia, że żadna z osób pozostających pod jego nadzorem nie wystrzeliła pocisków, które doleciały do Opatówka. Jeden z naszych informatorów twierdzi natomiast, że prawdopodobnie odpowiedzialnym za zdarzenie jest uczestnik otwartych zajęć, który korzystał z oferty strzelań komercyjnych, prowadzonych obok zawodów strzeleckich na osi Dzik.
– Każdy może przyjść na strzelnicę i spróbować swoich sił, ale osoba ta powinna pozostawać pod ciągłym nadzorem. I albo brak umiejętności, albo wystarczającej uwagi doprowadził do tego zdarzenia – mówi nasz rozmówca. – Strzelania muszą odbywać się w taki sposób, że osoba strzela, a instruktor jest za nią i kontroluje to strzelanie. Na pewno prowadzący strzelanie może reagować, ale nie zapobiec każdemu zachowaniu osoby strzelającej. Niewątpliwie jednak powinien ją kontrolować. Możemy tylko przypuszczać, że winny jest uczestnik komercyjnych zajęć, być może nie posiadacz broni, tylko osoba, która chciała spróbować strzelania. Albo strzelała w sposób niezgodny z regulaminem strzelnicy – brak wiedzy, głupota, brak nadzoru – albo po prostu nie opanowała broni i nieumyślnie złamała zasady bezpieczeństwa – dodaje.
Według ustaleń gospodarza strzelnicy, przed rozpoczęciem strzelania przez klub Ensis na strzelnicę przyjechała grupa, która na osi Dzik strzelała z karabinków automatycznych „kałasznikow”. – Prawdopodobnie strzelali do blachy o grubości 12 mm, opartej na jakiejś belce pod kątem 45 stopni. Według mojej wiedzy, to te pociski odbijały się od blachy i rykoszetem dotarły do Opatówka – tłumaczy Józef Orchowski. – Poza tym regulamin strzelnicy mówi wyraźnie, że za to, co dzieje się na obiekcie, odpowiada ten, kto go wynajmuje, a tego dnia strzelnica była wynajęta klubowi Ensis – zauważa gospodarz strzelnicy w Podstolicach.
PROKURATURA TŁUMACZY
Wobec wielu wątpliwości co do zasadności umorzenia tego postępowania przez prokuraturę, poprosiliśmy Krzysztofa Woźniaka o dodatkowe wyjaśnienia.
– W toku prowadzonego postępowania ustalono wszystkie osoby, które tego dnia były na strzelnicy i korzystały z niej. Ustalono również osoby korzystające z osi Dzik – podkreśla prokurator. – W dniu zdarzenia w zawodach zorganizowanym przez firmę Ensis korzystano z około 70 różnych rodzajów broni – mówi prokurator.
Woźniak potwierdza, że na strzelnicy strzelano z „kałasznikowów”. – Było to dziewięć sztuk karabinów, m.in. karabinki KBK AKMS kaliber 7,62 x 39 mm oraz DGN AK Semi. Rzeczywiście na miejscu zdarzenia zabezpieczono blachę o grubości 12 mm, ale nie stwierdzono, aby to ta blacha była przyczyną rykoszetowania pocisków. Należy w tym miejscu podkreślić, że już w trakcie zawodów strzeleckich na miejscu pojawili się funkcjonariusze policji Komendy Powiatowej Policji we Wrześni, a później biegły z zakresu broni i balistyki. Zawody strzeleckie zostały przerwane, przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia – dodaje.
Śledczy odniósł się także do drugiej opisanej powyżej wersji, wskazującej na strzelania otwarte dla osób chętnych na osi Dzik. – Ona również wydaje się prawidłowa, albowiem to Ensis jako firma organizowała tego dnia szkolenia ze strzelectwa sportowego. Większość z osób uczestniczących w strzelaniu posiadała pozwolenia na korzystanie z broni. Jak już wspomniałem, zdołano ustalić wszystkie osoby korzystające tego dnia ze strzelnicy, pomimo niedopełnienia przez Ensis obowiązków wynikających z organizowania zawodów strzeleckich – stwierdza Woźniak.
Prokurator zauważa, że regulamin strzelnicy co prawda wskazuje na odpowiedzialność osoby wynajmującej obiekt, jednak nie jest to równoznaczne z odpowiedzialnością za stworzenie zagrożenia dla życia lub zdrowia przez osoby z niej korzystające. – Postępowanie prowadzone było pod kątem popełnienia czynu z art. 160 § 1 kk, a więc narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. To przestępstwo indywidualne, odpowiedzialność ponosi zatem jedynie osoba, która oddawała strzały stwarzające niebezpieczeństwo. Niestety stan odnalezionych pocisków, które trafiły w budynki w Opatówku, był tego rodzaju, że nie nadawały się one do przeprowadzenia badań balistycznych, pozwalających na dopasowanie ich do konkretnej, zindywidualizowanej broni zabezpieczonej w toku prowadzonego postępowania. Powołany biegły nie zdołał poczynić stosownych ustaleń. Pomimo wiedzy, kto w dniu zdarzenia znajdował się na terenie strzelnicy i z jakiej broni korzystał, nie sposób ustalić indywidualnie karabinu, z którego pochodzą ujawnione pociski. A tylko takie ustalenia pozwoliłyby na postawienie zarzutów sprawcy – wyjaśnia Krzysztof Woźniak.
Po uprawomocnieniu się decyzji o umorzeniu prokuratura zamierza – w ramach postępowania administracyjnego – wystąpić do właściciela strzelnicy z wnioskiem o zbadanie, czy obecnie można bezpiecznie korzystać z obiektu. Ma też ustalić prawidłowość przeprowadzania przez firmę Ensis szkoleń z zakresu strzelectwa sportowego, ponieważ – zdaniem śledczych – w trakcie organizacji zawodów rok temu doszło do zaniedbań ze strony organizatora.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz