Rozmawiamy z młodym wrześnianinem (rocznik 1989), który jest współautorem książki „Strategia działania współczesnego włamywacza” wydanej przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie.
J. Kupczyński jest też prezesem Towarzystwa Inicjatyw Prawnych i Kryminalistycznych Paragraf 22. Obecnie aplikant prokuratorski w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury.
„WW”: Skąd pomysł na napisanie książki poświęconej włamywaczom?
JĘDRZEJ KUPCZYŃSKI: Ta książka jest pokłosiem pracy magisterskiej, którą pisałem i obroniłem w 2012 roku. Praca miała podobny tytuł: „Technika i taktyka działania współczesnego włamywacza”. Drugi ze współautorów, inspektor Bogumił Rydz, jest ekspertem w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji. Zbierając materiały do tej pracy magisterskiej, wiele godzin spędziłem rozmawiając z nim o tajnikach włamań. I to było jedno z głównych źródeł wiedzy. Dlatego kiedy temat pracy magisterskiej był już zamknięty, postanowiliśmy jeszcze rozbudować tę pozycję i wydać ją jako wydawnictwo profesjonalne, poświęcone włamaniom.
Przyzna pan, że przeciętnemu czytelnikowi student prawa kojarzy się z wertowaniem setek stron ustaw, książek czy prawa rzymskiego. A tutaj kryminalistyka i włamania.
To prawda, ale na wydziałach prawa wykłada się również kryminalistykę. I właśnie to było najciekawszą rzeczą, jaką wyobrażałem sobie, że można lubić na wydziale prawa. To był mój naturalny wybór, bo nie jestem jakimś pasjonatem czytania np. ustaw podatkowych. Tym bardziej że już od samego początku studiów byłem zorientowany na ten profil prokuratorski, który później obrałem. Tak więc kryminalistyka i prawo karne to był naturalny wybór.
Czy takie książki powstają często?
Nie. Właściwie jest albo raczej była dziura na polskim rynku wydawniczym. Nie ma porównywalnej współczesnej książki, która dotyczyłaby zjawiska kradzieży z włamaniem. Ostatnia tego typu została wydana w roku 1970. Bardzo interesująca, polecam – autorstwa Zbigniewa Bożyczki, funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej, który prowadził bardzo interesujące badania w środowisku wrocławskich włamywaczy. Rozmawiał z nimi, wypytywał o tajniki ich o pracy, i wszystko to zawarł w książce.
Zbigniew Bożyczko obracał się w środowisku włamywaczy. A pan?
Nie, osobiście nie. A w każdym razie: jeszcze nie. Ja prowadziłem inne badania na potrzeby tej pracy, to były badania aktowe. Porównywałem ze sobą akta zakończonych spraw karnych – dotyczących kradzieży z włamaniem, z dwóch sądów, o różnych właściwościach – i starałem się wyciągnąć z tych akt różnego rodzaju zmienne, które pozwoliłby finalnie stworzyć taki portret współczesnego włamywacza. I to taki dosyć kompleksowy portret – począwszy od tego, kim w ogóle jest ta osoba, ile ma lat, jakie wykształcenie, a zakończywszy na tym, co mnie najbardziej interesowało, czyli jakie są metody działania.
O tym portrecie możemy przeczytać pod koniec książki, więc nie będziemy zdradzać szczegółów. Ale tak w dwóch zdaniach: jaki jest portret współczesnego włamywacza?
Obraz przeciętnego współczesnego włamywacza jest niezbyt optymistyczny. To znaczy, najlepiej wyjść od stwierdzenia, że zjawisko kradzieży z włamaniem jest niejednolite wewnętrznie. Czynów tego rodzaju jest bardzo dużo. Przeciętny włamywacz posługuje się prostymi metodami. Jest to mężczyzna w wieku około 26 lat lub mniej. Wykształcenie podstawowe, co najwyżej średnie. No i przede wszystkim ma nieustabilizowaną sytuację finansową. Utrzymuje się z prac dorywczych, często nie ma żadnego zajęcia. Nierzadko był wcześniej karany – i to za różne czyny: pobicia, kradzieże zwykłe, jakieś drobne przestępstwa przeciwko mieniu. Dlatego nawet trudno mówić o specjalizacji – czyli że „ten człowiek jest włamywaczem”. Bo on po prostu jest drobnym przestępcą. Para się różnymi rzeczami w swoim życiu i od czasu do czasu popełnia przestępstwa.
Czy jest jakaś elita włamywaczy, takich jak filmowy Henryk Kwinto?
Tak, oczywiście, ale dużo trudniej zbadać to środowisko bo oni rzadziej dają się złapać. Przez to mniej o nich wiemy. Ale gdyby ich nie było, to ta książka by nie powstała. Bo wiele jej rozdziałów poświęcamy bardziej wyspecjalizowanym metodom otwierania zamków czy pokonywania zabezpieczeń. Są włamywacze, którzy posługują się zupełnie profesjonalnymi metodami. Oni otwierają zamki za pomocą wytrychów – a i to uznałbym za najprostszą, taką nieniszczącą metodę otwierania zamków.
Właśnie. W dwóch rozdziałach książki opisuje pan „niszczące i nieniszczące” metody włamywania.
Możemy tak podzielić. Te niszczące techniki działania to jest rzecz oczywista: wyłamanie, przełamanie, wybicie szyby, wyważenie drzwi. Cokolwiek. Niewiele więcej można na ten temat powiedzieć.
A metody nieniszczące?
To jest bardzo interesujące zagadnienie. Najbardziej kojarzy się z tym otwieranie wytrychem – czyli szperakiem i napinaczem, zwanym też korbką. Dosyć nośnym popkulturowo motywem jest, jak np. w filmie ktoś wyjmuje spinkę z włosów i usiłuje otworzyć tego typu zamek. Taki standardowy tzw. yalowski, spotykany właściwe w każdym mieszkaniu. Czy to jest możliwe? I tak, i nie. Spinka jest niezłym narzędziem. Jeżeli ma się fach w ręku i zamek jest podłej jakości, to można pokusić się o jego otwarcie za pomocą spinki. Ale tylko pod jednym warunkiem: że sprawca będzie dysponował drugim narzędziem, czyli napinaczem. Bez tego można zapomnieć o otwarciu za pomocą spinki.
Przypomina mi się inna scena filmowa, jak Bogusław Linda w „Psach” podchodzi do auta, rozcina piłeczkę tenisową i powietrzem wypycha zamek od drzwi. To jest taka ikona filmowa czy rzeczywistość?
Tak, to taka miejska legenda i jest w niej ziarno prawdy. Rzeczywiście w latach 90. zdarzało się, że było otwarcie samochodu za pomocą powietrza. Przy czym dotyczyło to jednej określonej marki samochodów. Teraz ma to znaczenie historyczne i jest to niemożliwe.
Czy nasze domy są dobrze zabezpieczone?
Nie. Popełnia się wiele błędów, zabezpieczając domy i mieszkania. Na przykład przy montowaniu wkładek zamków do drzwi – często zdarza się, że taka wkładka od strony zewnętrznej wystaje o jakiś centymetr przed czoło drzwi. Kończy się to tym, że średnio profesjonalny włamywacz dysponujący odpowiednim narzędziem będzie w stanie uchwycić ją, złamać i dostać się bezpośrednio do mechanizmu zamka. To trwa pięć sekund. A proszę pamiętać, że same włamania mają bardzo dynamiczny przebieg. Przestępcy potrzebują w środku maksymalnie półtorej minuty na akcję. Wtedy nawet alarm nie pomoże.
Co by pan poradził mieszkańcom Wrześni? Jak się zabezpieczyć przed włamaniami? Co jest ważniejsze: dobry zamek, drzwi – czy jedno i drugie?
Trzeba myśleć kompleksowo. Zamek jest ważny, ale nie musi być ten z najwyższej półki cenowej. Przede wszystkim stawiałbym na różnorodność. Dobrze, jeżeli zamek górny jest standardowym zamkiem „yalowskim”, a dolny jest zamkiem z innym mechanizmem, z zastawkami płytkowymi. Ale przede wszystkim nie dawać włamywaczowi sposobności. Jak mówiłem wcześniej: jeżeli wkładka wystaje, jest to zaproszenie dla włamywacza. Inna rzecz, z którą nagminne się spotykam, to instalowanie dobrych drzwi antywłamaniowych, w miarę dobrych zamków, ale jednocześnie odpuszczanie tylnych drzwi, drzwi garażowych czy okien do piwnic, które są oknami plastikowymi. Je można otworzyć śrubokrętem. Tego typu włamania zdarzają się nagminnie. Włamywacze bez kłopotu wchodzą do – zdawałoby się – bardzo dobrze zabezpieczonych domów jednorodzinnych. Wracając jeszcze do zamków: warto mieć zamek certyfikowany. Te wprowadzone na rynek nie muszą posiadać certyfikatu bezpieczeństwa. Jestem daleki od twierdzenia, że zamki certyfikowane uchronią nas przed włamaniem, ale jest na to większa szansa.
Czy pana książka dotarła do komend powiatowych? Policjanci z niej korzystają?
Mam nadzieję. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Jest to wydawnictwo profesjonale, operujące językiem wąskim zawodowym. Dlatego zdziwiłem się, że spotkało się z zainteresowaniem z innych środowiskach.
Rozmawiał Tomasz Małecki
Artykuł ukazał się w „Wiadomościach Wrzesińskich” 29 kwietnia 2016 roku.
kucharz20:33, 12.09.2017
Czemu lub komu mają służyć te odgrzewane kotlety?
0 0
Ostatnie próby zdobycia oglądalności... nic to niestety nie da... portal jest totalnie nieużyteczny, sam wracam bardzo rzadko i to z niechęcią, tylko żeby sprawdzić czy coś ważnego w regionie się nie wydarzyło, chociaż i tak tutaj zawsze jest spore opóźnienie. Druga sprawa to, że niestety zadziałał taktyka rządu i opłacane komentarze, które skutecznie zniechęcają do udzielania się, bo po prostu ręce opadają... niestety ludzie inteligentni są w mniejszości, nawet boję się myśleć dokąd to wszystko zmierza...