Siłownia i fast foody, joga i disco polo. Chwile spokoju i tłumy ludzi. Nad naszym zalewem mamy wszystkiego po trochu.
[[reklama1]]
Upalne niedzielne popołudnie. Mury rozgrzane, beton parzy, Chciałoby się gdzieś uciec, ale najlepiej na chwilę i nie za daleko, bo poranna, poniedziałkowa zmiana za pasem.
W takie dni wrześnianie ruszają w kierunku zalewu Lipówka. Mikroplaża, plac zabaw, siłownia i niewielka łąka wystarczą, żeby złapać oddech. Atrakcji tu nie brakuje. Ostatnio hitem są food trucki z lodami i goframi, przy których kolejki ustawiają się od południa do późnego wieczora.
Nad zalewem wypoczywają całe rodziny. – Jestem tu z dziećmi praktycznie codziennie. To najbardziej rozrywkowy plac zabaw we Wrześni – mówi wrześnianka Patrycja.
Dziś towarzyszy jej teściowa Barbara. – Jestem pod wrażeniem tego, jak pomysłowo urządzone jest to miejsce. Na przykład te ławki z powalonych drzew. Albo fontanna ze sterowaniem na przyciski – zachwyca się emerytka.
Ławki, o których mówi pani Basia, powstały po nawałnicy w 2017 r. Wiatr powalił wtedy potężne topole. Drzewa prawdopodobnie posadzono w latach 60., za czasów Józefa Cichowlasa, legendarnego I sekretarza KP PZPR, którzy twardą ręką rządził Wrześnią.
Towarzysz Cichowlas miał wizję. Około 1965 r. wymyślił, że stworzy w okolicy Wrześni zalew. Wzorem była dla niego Środa Wielkopolska. Początkowo sztuczne jezioro miało być zlokalizowane w Gozdowie, ale pomysł upadł. W zamian wybrano teren między Wrześnią a Psarami Polskimi. Inwestycja pochłonęła podobno równowartość siedmiu domów jednorodzinnych.
Pierwsi użytkownicy pojawili się w 1968 r. W latach 70. znajdowało się tu strzeżone kąpielisko, brodzik dla dzieci, molo z podestem tanecznym i wypożyczalnia sprzętu wodnego.
Rafał Szamburski w opracowaniu „Historia wrzesińskich obiektów sportowo-rekreacyjnych” wspomina, że woda z zalewu była wypuszczana i ponownie napuszczana co dwa tygodnie, w celu wyczyszczenia tego, co naniósł nurt Wrześnicy. Wrześnianie byli zadowoleni, mniej mieszkańcy Psar Polskich, którzy narzekali na wilgoć w domach.
Dziś po kąpielisku nie ma śladu, ale temat pojawia się w wielu rozmowach z młodymi mieszkańcami, którzy nie znają historii zalewu. Nie wiedzą o towarzyszu Cichowlasie i dancingach nad jeziorem.
– Dzieci latem bardzo chcą tu przychodzić. Ciągnie ich nad wodę. Większa plaża i miejsce do kąpania to byłby ideał – mówi młoda mama, spoglądając na kilkuletnich synów bawiących się przy brzegu.
Pomysłów na to, jak jeszcze uatrakcyjnić teren, jest sporo. Iga, Martyna i Zosia brykające po placu zabaw marzą o parku linowym. – Najlepiej takim, żeby można było przejechać nad wodą! – stwierdzają chórem dziewczynki.
Miłośnicy akrobatyki z grupy AkroWrześnia woleliby tor do parkouru. Mówią, że przydałoby się lepsze oświetlenie siłowni.
– Ogólnie jest fajnie. Ćwiczyliśmy tu cały czas, ale teraz kupiliśmy matę i będziemy trenować u kolegi w ogrodzie. Tu jest za duży tłok. Trochę się boimy, bo nie jesteśmy w stanie ocenić w locie, czy na przykład dziecko nie wpadnie nam pod nogi – mówi Borys. Chwilę wcześniej zaprezentował perfekcyjne salto.
To przepełnienie szczególnie odczuwane jest na ścieżce rowerowej, po której poruszają się piesi, rowerzyści, rolkarze i fani elektrycznych hulajnóg. Największy wrzesiński teren rekreacyjny pęka w szwach. W letnie popołudnia wydaje się niewystarczający na potrzeby rozrastającego się miasta.
Są jeszcze inne ciemne strony. Na przykład śmieci. Często wyrzucane prosto z okien samochodów parkujących w zagajniku za siłownią. Najwięcej jest pustych butelek, papierowych toreb z McDonald’s i opakowań po chipsach.
Mimo wszystko wrześnianie widzą w tym miejscu więcej plusów niż minusów. Zalew we Wrześni konkurencji nie ma.
Niedziela dobiega końca. Z głośników przy restauracji leci ostre disco polo. Ale kilkaset metrów dalej jest już spokój. Jedni rozkładają matę i ćwiczą jogę, inni leżą i gapią się w chmury. Czego chcieć więcej.
Joanna Lewandowska
Pisząc artykuł, korzystałam z książki R. Szamburskiego „Historia wrzesińskich obiektów sportowo-rekreacyjnych do 2008 r.”
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz