Zamknij

Nie ma na nią haków. Rozmawiamy z Bożeną Nowacką na 30-lecie samorządu

08:35, 10.06.2020
Skomentuj

Z okazji 30-lecia samorządności rozmawiamy z jednym z najbardziej niezależnych lokalnych samorządowców.

Bożena Nowacka. Rocznik 1960, pochodzi z Dolnego Śląska. Sekretarz Powiatu Wrzesińskiego, była radna miejska we Wrześni, przewodnicząca tej rady i radna Sejmiku Województwa Wielkopolskiego. Związana z Platformą Obywatelską, ale bez przynależności partyjnej. Z wykształcenia jest pedagogiem, prawnikiem i coachem.

„WW”: Co skłoniło panią do „pójścia w samorząd”?

BOŻENA NOWACKA: – Od zawsze mnie ciągnęło do działania i pracy społecznej. Start do rady miejskiej w 2002 r., od którego zaczęła się moja ścieżka samorządowa, był dla mnie naturalnym kolejnym etapem rozwoju po ukończonym drugim fakultecie, byciu ławnikiem sądowym.

[[reklama1]]

Dziś ma już pani na koncie 18 lat w samorządzie wszystkich szczebli. Co uznaje pani za największy sukces, a co za porażkę tych lat?

– Trudne pytanie. Dużym sukcesem na pewno jest moja niezależność i wolność wyboru. Przez te wszystkie lata nie zrobiłam niczego wbrew sobie i mimo wielu prób nie dałam się uwikłać w różne sieci zależności. Jestem też dumna z powołania stowarzyszenia kobiet Wrzoski, Powiatowej Akcji Letniej, Młodzieżowej Rady Powiatu czy Kina Konesera. A porażka? Żałuję, że nie udało mi się przebić do świadomości społecznej z przekazem, że radny nie jest od tego, by załatwiać coś ludziom ze swojego okręgu. Takie przekonanie niestety wciąż pokutuje, a przecież już podczas ślubowania radnego jest mowa o pracy dla całej lokalnej społeczności!

Jak według pani tzw. przeciętny mieszkaniec postrzega rady gmin i powiatu – a także urzędy gmin i starostwo – i na ile orientuje się w zawiłościach ich funkcjonowania?

– Mieszkańcy nie mają większych problemów z załatwianiem konkretnych urzędowych spraw, ale wydaje mi się, że ogólna wiedza o urzędach, a tym bardziej o radach, jest niestety niska. Przykładowo, mieszkańcy często mają przekonanie, że to starostwo ma kontrolować urzędy gmin, a to właśnie jedno z zadań gminnych radnych. Nie wspominając już o orientacji mieszkańców w kwestii odpowiedzialności za drogi lokalne. Ale akurat w tym łatwo się pogubić.

Wyjaśnijmy przy okazji, czym zajmuje się sekretarz powiatu.

– Ujmując rzecz w największym skrócie, sekretarz jest „kierownikiem” urzędu, który organizuje całą jego pracę. Praktycznie nie ma w starostwie sprawy, o której bym nie wiedziała, oczywiście w sensie merytorycznej kontroli.

W rozmowie z „WW” w 2018 r. przyznała pani, że rezygnuje z ponownego startu do sejmiku województwa, bo jest on „za mało ludzki” i jest „samą walką polityczną”. Czy właśnie tam przebiega granica między samorządem a polityką, czy może te sfery są płynne?

– Z mojego doświadczenia wynika, że im wyżej, tym mniej realnego działania i merytoryki, a tym więcej brudnej politycznej walki i gry pozorów. Same granice rzeczywiście są płynne. Na lokalnym poziomie też mamy trochę partyjnego naznaczenia, ale da się to wytrzymać. Dobra zmiana nie jest tutaj tak silna. Przynajmniej na razie.

Wystartuje pani w wyborach samorządowych w 2023 r.?

– Nie.

Dlaczego?

– Ten etap mam już za sobą.

Jakich argumentów będzie pani używała, odmawiając tym, którzy będą chcieli wciągnąć panią na listy, np. w imię „gry zespołowej”?

– Myślę, że nie będę musiała specjalnie się tłumaczyć. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że gdy odmawiam, robię to definitywnie.

30-lecie samorządu sprzyja podsumowaniom. Jak pani zdaniem zostanie zapamiętany burmistrz Tomasz Kałużny?

– Myślę, że przede wszystkim jako dobry gospodarz, wybitny strateg i wielki wizjoner z magnesem na inwestorów, który bardzo rozwinął i upiększył gminę Września.

A starosta Dionizy Jaśniewicz?

– Powinien być zapamiętany jako odważny włodarz, który potrafił przejść od zarządzania do inwestowania na tym szczeblu samorządu, w którym inwestować najtrudniej, ale także jako człowiek prospołeczny, światowy, otwarty, dający przestrzeń do pracy i rozwoju.

Jak pani zdaniem samorządy – w tym nasze, wrzesińskie – poradzą sobie z kryzysem wywołanym epidemią koronawirusa?

– Boję się, że to właśnie samorządy będą musiały w największym stopniu zapłacić za ten kryzys. Już widać, że zaczyna się ograniczanie środków z budżetu centralnego. Gdy pojawi się oburzenie społeczne, samorządy będą dla rządu wygodnym kozłem ofiarnym.

Zdradzi pani, na kogo zagłosuje w wyborach prezydenckich?

– Na ten moment moim kandydatem jest Rafał Trzaskowski, ale wcale nie z klucza partyjnego. Po prostu jego postrzeganie polityki, państwowości czy ekonomii jest mi najbliższe.

Rozmawiał Damian Idzikowski

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%