Są twarzami wielkich marek, chodzą po światowych wybiegach, pozują wybitnym polskim fotografom, biorą udział w kampaniach reklamowych. Wrzesińskie modelki także potrafią błyszczeć!
Świat mody był i jest fascynujący. Kiedyś, aby zrobić karierę, trzeba było koniecznie otrzeć się o Paryż. To tam szyli najlepsi i tam karierę robiły największe sławy świata mody. Obecnie możliwości są coraz większe, ale karierę robią tylko nieliczne dziewczyny. Te, które umieją pogodzić się z porażką.
START W PRL-U
Pierwsze kroki w modelingu Dorocie Sołtykowskiej udało się postawić w czasach, kiedy kosmetyki były dostępne tylko w Peweksie i nawet zakup rajstop stanowił nie lada kłopot. Dziś sama przyznaje, że były to zupełnie inne czasy – i inne możliwości.
Początek jej modowego życia nastąpił po namowach nauczycielki. Zgłosiła się do Szkoły Wdzięku w Poznaniu, był rok 1988. Poznała tam m.in. Jerzego Antkowiaka z Mody Polskiej, ówczesnego guru modelingu. Po trzymiesięcznym kursie podjęła swoją pierwszą pracę w agencji reklamowej.
– Poznań u schyłku epoki komunizmu oferował tylko występy na targach poznańskich. Modelki były też potrzebne w Łodzi, czyli „polskim Mediolanie”, i w Warszawie, ale tam trudno było się dostać. Mimo to chciałam zostać modelką. Targi i raczkujące reklamy dawały szansę na bycie modelką. Wystąpiłam w bardzo wtedy znanej ogólnopolskiej reklamie, emitowanej kilka razy dziennie w telewizji, firmy Drew-Bud, później rowerów Romet i w kilku spotach reklamowych poznańskiej telewizji. Pracując na targach, podpisałam swego czasu wraz koleżanką umowę z firmą IDM, która handlowała komputerami – opowiada Dorota.
– Uszyto dla nas w Modzie Polskiej w Warszawie garnitury, zrobiono buty na miarę, ubrano dosłownie od stóp do głów. Miałyśmy reprezentować firmę i z nią wyjechałyśmy też na targi „Elektronika 2000” do Moskwy, w listopadzie 1989 roku. I to było to! Byłyśmy tam dwa tygodnie. Kawior, Arbat, wszędzie „czyhali” szpiedzy, tak nas przynajmniej ostrzegano. To była wielka przygoda! Byłyśmy na koncercie Black Sabbath na Łużnikach, a w tym czasie walił się mur berliński. Ekscytujący był nawet powrót do Warszawy samolotem Aerofłotu. Zamiast wylądować w Warszawie, z powodu mgły wylądowałyśmy w Budapeszcie – dodaje 45-letnia dziś D. Sołtykowska.
Dorota brała też udział w licznych pokazach. Z czasem otworzyła własną agencję, ale w tamtych czasach ciężko było się przebić.
ŚWIAT MODY STOI OTWOREM
Niewątpliwie największą karierę z wrześnianek zrobiła Sabrina Szablewska. Niegdyś mieszkanka Wrześni, obecnie dyrektor zarządzająca w Grupie Hoteli Szablewski. W czasie swojej kariery współpracowała z takimi markami, jak: Valentino, Chanel, Jean-Charles de Castelbajac, Kenzo czy Montana. Pojawiała się na pokazach w stolicach mody: Paryżu, Mediolanie, Nowym Jorku, Tokio czy w Australii. Jej zdjęcia wielokrotnie pojawiały się na okładkach „Marie Claire”, „Cosmopolitan”, „Twojego Stylu”.
– O mojej przygodzie z modą zdecydował szereg przypadkowych zdarzeń. Byłam widzem na pokazie odzieży Wranglera, miałam 14 lat. Na miejscu zostałam zaproszona do udziału. Starsza koleżanka widziała we mnie potencjał i za jej namową zgłosiłam się do konkursu organizowanego podczas Poznańskiego Tygodnia Mody. Wygrałam wtedy tytuł „Debiutanta Roku ‘96”. Podczas ceremonii wręczenia nagród zostałam zauważona przez znanego fotografa. Dzięki niemu nawiązałam współpracę z francuską agencją modelek – mówi Sabrina.
– W 1997 r. byłam już w Paryżu, gdzie podpisałam kontrakt z Agencją Modelek Metropolitan. Mieszkałam w Paryżu 3 lata. Oprócz bycia modelką uczyłam się tam w szkole średniej. Gdy moja kariera zaczęła się rozwijać, przeprowadziłam się do Nowego Jorku – opowiada 33-letnia Sabrina. Jak sama mówi, to miasto stało się dla niej bazą noclegową. Podróżowała wtedy po całym świecie.
Przypadek zadecydował także o losach innych wrześnianek.
– Chodziłam na kółko plastyczne w WOK-u. Zaczepiła mnie tam pani, która prowadziła kurs dla modelek. Stwierdziła, że się nadaję. Wzięłam w nim udział. Nie otwierał żadnych dróg i zbytnio się nie przydał, ale dla mnie to była pierwsza styczność z modelingiem. Jakaś tam sesja była, jakiś wybieg – wspomina 29-letnia Joanna Grześkowiak, na co dzień pani architekt, a od 10 lat modelka.
Wystąpiła w kilkunastu reklamach, m.in. Era Fun, Lidl, Nivea. – Pomysł odrodził się na pierwszym roku studiów. Zobaczyłam ogłoszenie w tramwaju i postanowiłam pójść na kasting. W ten sposób zostałam przyjęta do agencji Gagamodels, z którą jestem związana do dziś – mówi Asia.
– U mnie też zaczęło się w czasie studiów. Wysłałam zgłoszenia do agencji modelek, mając 18 lat. Nosiłam wtedy aparat ortodontyczny, więc współpraca z agencją rozpoczęła się dopiero ponad rok później. Namawiali mnie do tego znajomi. Zawsze byłam szczupła i wysoka, więc wydawało mi się, że mam warunki do pracy w tym zawodzie – wyjaśnia Marta Owczarzak (25 lat), obecnie podinspektor ds. promocji, kultury, pożytku publicznego, zdrowia i sportu w gminie Nekla.
Kilka lat temu Marta „chodziła” w pokazach marek: Bizuu, Hector&Karger, Tomaotomo, Bohoboco. Była twarzą jednej z kolekcji Anny Korytowskiej, Michała Marczewskiego oraz marki Warmia.
Kasandra Zawal, 19-letnia studentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim: – U mnie to wszystko zaczęło się nieco inaczej. Gdy byłam w gimnazjum, kilku znajomych próbowało swoich sił w roli fotografów. Brakowało im modelek, więc prosili mnie o pozowanie. Zdjęcia publikowali na różnych portalach. Dzięki temu dostrzegło mnie kilku fotografów oferujących profesjonalną współpracę. Na początku traktowałam to jako kolejną ciekawą formę spędzania wolnego czasu, ale po zbudowaniu urozmaiconego portfolio fotomodeling stał się dla mnie przyjemną formą zarobku – opowiada.
Dziś Kasandra może się pochwalić udziałem w kampanii reklamowej butów Jeffrey Campbell, pokazywała też kreacje Kamy Ostaszewskiej, Infiniti4You, Gestuz.
SESJA, WYBIEG, REKLAMA
Modeling to nie tylko chodzenie po wybiegu i pokazy mody, ale także sesje fotograficzne, udział w reklamach kosmetyków i innych produktów. To właśnie takie akcje przynoszą modelkom największe zyski. Jak zgodnie twierdzą, stawki są bardzo różne, zawsze liczone indywidualnie. Zależą od tego, czy dany projekt ma zasięg światowy, czy „tylko” krajowy, czy będzie w internecie, emitowany przez pół roku czy rok. Lepiej płatne są sesje komercyjne, czyli produktowe, z kolei gorzej – zlecenia okładkowe i te, które budują wizerunek modelek.
Jednak nie każda praca przekłada się na zysk. Zanim modelka zostanie wybrana, musi zjeździć wiele kastingów, wziąć udział w wielu przymiarkach, spotkaniach z klientem, sesjach testowych. I zdarza się, że na końcu wcale nie zostaje do danego zlecenia zaangażowana. – Te sesje, które widać, to wierzchołek góry, zwieńczenie pracy. Nikt nie zdaje sobie sprawy, w ilu miejscach musimy być – opisuje Joanna Grześkowiak.
Większość wrzesińskich modelek miała okazję wykazać się we wszystkich formach tej profesji. Największe doświadczenie z wybiegiem ma Marta Owczarzak. – Sam udział w pokazach to bardzo ciekawe przeżycie, są duże emocje i satysfakcja, ale przygotowania są zazwyczaj bardzo męczące. To wielogodzinne próby w niewygodnych butach na wysokim obcasie (modelka ponoć rzadko dostaje obuwie w swoim rozmiarze – przyp. red.), nocne przymiarki, długie oczekiwanie na swoją kolej u fryzjera czy makijażysty – opowiada.
– Pokaz trwa zazwyczaj godzinę. Za kulisami jest bardzo nerwowo, ponieważ na przebranie się z jednego zestawu ubrań na drugi modelka ma czasem niecałą minutę, a w przebieraniu pomaga jej kilka osób. Dodatkowo każdy stresuje się, czy dobrze przejdzie po wybiegu i nie upadnie – dodaje Marta.
– Ja brałam udział w kilku pokazach mody, ale fotomodeling sprawia mi znacznie większą przyjemność. Na pewno jest mniej stresującym zajęciem, podczas którego bardziej mogę pozostać sobą. Daje to też możliwość, dzięki plastyce i mimice twarzy, w rozmaity sposób przekazywać oraz uwieczniać emocje – twierdzi Kasandra Zawal.
– Bardzo rzadko biorę udział w pokazach mody. Zdarzało mi się w Azji, ale tam co innego oznacza bycie wysokim. Ja na standardy modelingu europejskiego nie jestem wysoka. Mam minimum – stwierdza J. Grześkowiak (172 cm wzrostu). – Najbardziej w sesjach lubię współpracę z zespołem kreatywnych ludzi, którzy chcą stworzyć coś pięknego. Do tego ja jestem w punkcie centralnym i muszę „ucieleśnić” te wszystkie wyobrażenia. Bardzo lubię te emocje i energię między mną a fotografem – opowiada Asia. – Grałam też w reklamach telewizyjnych. To zupełnie inny rodzaj predyspozycji, ponieważ trzeba umieć grać i zachować się przed kamerą – zaznacza.
Dla modelek każde zlecenie to przygoda. Często podróżują, czasami muszą pracować w ekstremalnych warunkach.
– Fotomodeling umożliwia mi odbywanie ciekawych podróży. Jedną z ostatnich był wyjazd we francuskie Alpy, do Val Thorens, z firmą, z którą od jakiegoś czasu współpracuję. Zdarzało mi się, że zniszczyłam strój za kilkanaście tysięcy złotych. Ale była też kąpiel w lodowatym jeziorze o wschodzie słońca, były kontrowersyjne stylizacje. To tylko nieliczne sytuacje spośród wielu, które są nieodłącznym elementem każdych zdjęć – mówi Kasandra.
– Ja mam coś takiego, że jak wchodzę na plan, to wyłączają mi się potrzeby, nie czuje zimna czy głodu. To jest taka adrenalina i wymaga takiego skupienia, że nie myślę o tym. Wiem też, że to jest ode mnie wymagane i to robię. Standardem są sesje zimą, ale trzeba to wytrzymać. Pracuję już tyle lat, że dla mnie to oczywiste, że zdjęcia muszą być zrobione w dany dzień, bez względu na pogodę, więc czego mam wymagać? – pyta Joasia.
– Oczywiście, jeśli klient chce zrobić coś, co nam nie odpowiada, to nie musimy się zgodzić, ale zgoda świadczy o profesjonalizmie. Jedną z takich sytuacji miałam na sesji w Korei. Zaproponowano mi, żebym weszła na drzewo, które wisiało nad dość wysokim urwiskiem. Zgodziłam się – dodaje 29-letnia wrześnianka.
NAGOŚĆ KONTROLOWANA
Modelki nie muszą też zgadzać się na sesje rozbierane. Każda sesja rozpoczyna się omówieniem jej szczegółów z fotografem. Tak odważne projekty nigdy nie interesowały Marty Owczarzak, mimo że każda modelka, zanim zgodzi się na udział, określa zasady współpracy. Kasandra także zwykle nie zgadza się na pozowanie do aktów. – Nie jest to moja estetyka. W grę wchodzi ewentualnie nagość zakryta, gdy wizja fotografa mnie przekona, a koncept nie jest ordynarny oraz należy do subtelnych i sensualnych – mówi.
– Jeśli chodzi o nagość, mam granicę, których nie przekraczam. Ale mam też świadomość swojego ciała i wiem, co mogę. Jest jednak wiele sesji, w których nie wzięłabym udziału – przekonuje Joasia.
NIE TYLKO TRZEBA WYGLĄDAĆ
Aby zostać modelką, nie wystarczy być piękną kobietą. Kandydatka musi mieć określone wymiary: minimum 174 cm wzrostu, maksymalnie 182, biust 80-90 cm, talia 58-64 cm, biodra 85-90 cm. Na tym jednak nie koniec wymagań. Najważniejsze słowo w świecie mody to: naturalność. Modelki powinny mieć zdrowe, długie, niefarbowane włosy, zadbaną, nieskazitelną cerę, naturalną linię brwi. Dziewczyny, które chodzą do solarium lub miały operacje plastyczne, mogą od razu zapomnieć o karierze. Największym powodzeniem cieszą się te o klasycznych, symetrycznych rysach twarzy, z kształtnym nosem i pełnymi ustami. Oczy nie powinny być głęboko osadzone. Czasami uroku dodają odstające uszy, piegi, duże oczy, krzaczaste brwi lub inne wyjątkowe cechy, które przeciętnie uznawane są za defekt, a w świecie mody stają się znakiem rozpoznawczym modelki.
– Zaskoczeniem było dla mnie to, jak ważną rolę odgrywa osobowość. Na kastingach konkuruje się z wieloma piękniejszymi, wyższymi i zgrabniejszymi dziewczynami, a wybrana jest jedna. Taka jest kolej rzeczy i trzeba się z tym pogodzić. Dlatego karierę robią osoby najsilniejsze – kończy Joasia Grześkowiak.
Katarzyna Stawna
Artykuł ukazał się w „Wiadomościach Wrzesińskich” 24 kwietnia 2015 roku.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu wrzesnia.info.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz