Zamknij

Jak przepłynąć wpław Jezioro Powidzkie

09:39, 25.09.2020
Skomentuj

Pływackie wyczyny Michała Czerniaka (rocznik 1988) obserwowałam na jego prywatnym profilu na Instagramie. W sierpniu pokonał najdłuższy do tej pory dystans – 12 kilometrów, płynąc z Anastazewa do Giewartowa na Jeziorze Powidzkim.

Jak sam mówi, to dopiero początek. Co ciekawe, Michał nie jest zawodowym sportowcem, lecz pochodzącym z Wrześni prawnikiem, pracującym w Poznaniu.

„WW”: Jak „zrobiłeś” te 12 km?

MICHAŁ CZERNIAK: – Trzeba pływać. Mnie przez całe życie to pływanie towarzyszyło. Zaczynałem jakieś 25 lat temu, jako dziecko, na basenie we Wrześni – od nauki pływania. W liceum zrobiłem uprawnienia ratownika, pływałem na studiach i po nich, i pływam do teraz. Na basenie pokonywałem dystanse około dwóch kilometrów, a w tym roku podczas rozmów z moim kolegą, wielkim pasjonatem pływania i triathlonu Jakubem Błaszakiem, pojawił się pomysł, aby pływać trochę dalej niż te dwa kilometry. No i przepłynąłem kilka razy 3 km i nie stanowiło to dla mnie problemu, a potem 4 km, 5 km i postanowiliśmy przepłynąć 7 km – odległość z Anastazewa do Powidza. A po tych 7 km pomyślałem, że mogę jeszcze więcej. Wtedy wymyśliłem, żeby pokonać Jezioro Powidzkie. W teorii trasa ta ma 11 km, tak zgodnie z mapą, ale nie da się płynąć w wodzie jak po sznurku, więc gdzieś tam w bok się popłynęło. Płynęła ze mną moja siostra Agata Czerniak, która dołączyła po 3 km. Trwało to 4 godziny i 50 minut i czas ten mógł być krótszy, ale duże znaczenie dla takiego długodystansowego pływania ma pogoda – zarówno temperatura wody, powietrza, jak i wiatr, który generuje fale. W pewnym momencie płynęliśmy pod fale i to było utrudnienie, które nas spowolniło. Istotne też podczas takiego długiego dystansu jest odżywianie. Mieliśmy ze sobą żele energetyczne, snickersy i wodę.

Ktoś ci towarzyszył?

– Nie płynąłem sam, to by było nierozsądne. Od samego początku był z nami w kajaku chłopak mojej siostry, Łukasz Kempiak, jako zabezpieczenie, zaopatrzenie, wsparcie, osoba, która zareaguje, gdyby coś się działo. I on też pomagał nam zachować odpowiedni kierunek płynięcia. Puszczał nam muzykę z głośniczka. Poza tym pływam z bojką. Co dwa kilometry mniej więcej robiliśmy minutowy przystanek na jedzenie, nie wychodząc z wody. Takie pływanie to taki wysiłek energetyczny, że trzeba uzupełniać tę energię, jeżeli ma się w planie płynąć jeszcze kolejne kilometry. Po chwili węglowodany działają i można płynąć dalej. Taki dystans jest dość monotonny. Nie powiem, że w jego trakcie można się znudzić, bo to jest zupełnie coś innego. To czas, kiedy można sobie przemyśleć różne sprawy, oderwać się od rzeczywistości. Ta krótka przerwa na odżywianie to czas na szybkie rozmowy ze współtowarzyszami.

A z jakim sprzętem się płynie?

– Mam zegarek wyposażony w GPS, który rejestruje też moje tętno, prędkość, spalone kalorie, dystans jaki pokonałem. Dane te zbiera aplikacja, która dobrze odzwierciedla to później wszystko na mapie.

Cały czas płyniesz kraulem?

– Generalnie tak, natomiast na Jeziorze Powidzkim było kilka takich miejsc, że nawet na środku jeziora było bardzo płytko i nie dało rady tak płynąć – i wtedy płynęliśmy żabką, aby nie stawać. Kraul jest najszybszym stylem, a żabka, czyli styl klasyczny, jest około 20-30 proc. wolniejsza. Jednak jeśli komuś nie zależy na czasie, tylko na przyjemności z samego pływania, to jak najbardziej należy tak pływać. Ten styl oparty jest na harmonijnych ruchach podpatrzonych w naturze. Fajny w nim jest 2-sekundowy ślizg, kiedy ciało odpoczywa, potem oddech, ruch i znowu odpoczywamy.

Prawie cały dystans kraulem

Czy żaglówki, rowery wodne albo windsurferzy stanowią utrudnienie?

– Na jeziorze jest zasada, że mniejsza jednostka pływająca ma pierwszeństwo przed większą, więc zwraca się uwagę także na ludzi pływających wpław. Ja mam też bojkę w intensywnym kolorze, więc widać, że płynę. Nikomu nie zależy, aby wejść w interakcję.

Płynąłeś w piance?

– Tak, ale krótsze dystanse staram się pływać bez pianki, czyli tak do 3 km. Jest to też kwestia indywidualna, bo na przykład osoby, które morsują, mają zwiększoną tolerancję i u nich hipotermia postępuje wolniej. Choć wydaje mi się, że bez względu na temperaturę wody i powietrza dystanse ponad 4 km warto płynąć w piance, bo wtedy komfort termiczny pozwala na pokonanie dłuższej odległości. Nawet gdy płynąłem 4 km, a temperatura powietrza była 29 stopni, to organizm się wychładza i takie pływanie nie jest już komfortowe, zaczyna brakować siły. Mam 5-milimetrową piankę neoprenową i do tej grubości dopuszcza się stosowanie pianek pływackich. Ona utrzymała ciepło na dystansie 12 km i pewnie na dłuższym też, czego jeszcze nie sprawdziłem, ale zamierzam sprawdzić w przyszłym roku.

Co się robi przed startem? Co się je? Zdaje się, że startowałeś rano.

– Trzy dni przed przestałem się ruszać, czyli nie podejmowałem zwiększonego wysiłku, odpoczywałem i ładowałem węglowodany, uzupełniałem poziom glikogenu, który pomaga przy pływaniu. Generalnie trzeba się porządnie odżywiać. Przed startem zrobiłem 15 minut rozciągania i 15 minut rozgrzewki dynamicznej, tj. przysiady, wymachy rąk i nóg, krążenie ramion. Rozgrzewka jest bardzo ważna, ponieważ podejmowanie dużego wysiłku fizycznego bez tego może skutkować kontuzjami. Przed zjadłem też banana, chleb z masłem orzechowym i dżemem. Choć jest to kwestia indywidualna, to nie polecam też za bardzo najeść się przed samym pływaniem, bo może to się skończyć niedobrze. No i o ile siku można zrobić do wody, to „grubsze sprawy” tak naprawdę eliminują cię z trasy, bo musiałbyś wyjść z wody, zdjąć piankę... A w trakcie pływania co dwa kilometry, czyli co jakieś 40 parę minut, i tak się zatrzymywaliśmy, aby zjeść żele, które są specjalnie przygotowane, tak aby łatwo było je sprawnie spożyć. Poza zużywaną energią w trakcie pływania trzeba pić wodę, bo dużo się jej traci, choć nie czujesz, że się pocisz.

Przed startem w Anastazewie, Michał Czerniak w piance a z wiosłem Łukasz Kempiak 

A jak się czuje po przepłynięciu tylu kilometrów i co trzeba zrobić po takim dystansie?

– Jest to bardzo duże zmęczenie, ale nie chciało mi się spać, bo jest się po takim wysiłku bardzo pobudzonym. Jeżeli chodzi o jedzenie, to też po samym pływaniu nie za bardzo można jeść, ale przede wszystkim odczuwa się wtedy dużą satysfakcję. I ma się miękkie nogi. Ciężko było wyjść z wody, to było bardzo dziwne uczucie, jak po 5 godzinach prawie bycia w takim stanie nieważkości trzeba było stanąć na ziemi. Po takim dystansie trzeba świętować, że się zrobiło coś takiego. Ale tak bardziej serio, to regeneracja po takim wysiłku jest bardzo ważna i tutaj kluczowe jest rozciąganie – bardzo mi w tym pomaga moja siostra, która jest instruktorem jogi. Pokazała mi wiele różnych ćwiczeń i pozycji, które pozwalają mi się odpowiednio rozciągnąć. Rozciąga się ręce, nogi, ramiona, kark, plecy, mięśnie klatki piersiowej trzeba rozmasować. Generalnie w trakcie pływania jest bardzo wiele mięśni zaangażowanych, więc potem one dają o sobie znać, że były ponad miarę wykorzystywane. Taki dystans i taki wysiłek bez odpowiedniego przygotowania może po prostu generować kontuzje, mimo że pływanie to sport dość mało kontuzjogenny, więc jest tu ważna i rozgrzewka przed i rozciąganie po. Po samym dystansie trzeba po prostu odpocząć i odpuścić sobie dalsze treningi, bo bolą wszystkie mięśnie.

Na czym polegają same treningi? Jak będziesz się przygotowywać do następnego długiego dystansu?

– Całe życie pływałem po dwa kilometry co weekend – na basenie – i nie myślałem o tym, aby zwiększać tempo czy dystans. Gdy zamierzałem pokonać te 12 km, to moje treningi nie wyglądały tak, że pływałem po 10 czy 12 kilometrów na treningu. Robiłem tak 3 czy 4 kilometry i zwiększałem tempo. Tak się buduje też wytrzymałość. W sezonie letnim treningi pływackie robiłem cztery razy w tygodniu, teraz planuję, że będzie to dwa razy w tygodniu po 3000 metrów. I mam sprzęt, który pozwoli mi pływać zimą w jeziorze. Pływanie poza sezonem w jeziorze ma zwiększyć trochę moją tolerancję na zimno. Wkręciłem się w to pływanie na wodach otwartych (#openwater) i nie chciałbym robić przerwy aż do sezonu wiosenno-letniego. Mam piankę, dokupiłem neoprenowe specjalne skarpety, rękawice i czepek do pływania. To mi pozwoli pływać w zimnej wodzie. Czepek jest inny niż ten do nurkowania, bo jest bardziej opływowy, specjalnie zaprojektowany do pływania i ma takie zaczepy wokół głowy. W przyszłym roku planuję przepłynąć Gopło, które ma ok. 26 km długości, albo Jeziorak, który jest najdłuższym jeziorem w Polsce i liczy 27,5 km. Nie wiem, czy mi się uda te dwa jeziora pokonać, ale chcę się do tego przygotować i spróbować to zrobić.

Ile ci to Gopło zajmie?

– Znalazłem osobę, która to zrobiła w 9 godzin. To był Rafał Domaradzki. Ale ile mnie to zajmie, nie wiem. Nieważne, jakie będziesz miał tempo basenowe czy jak szybko płyniesz w jeziorze, bo wszystko może być inaczej, gdy będą niesprzyjające warunki. Mam tu na myśli temperaturę i wiatr. To może skutecznie popsuć czas. Ale ten czas dla mnie nie jest istotny, bo ja tego nie robię na czas. Jest to tak duży wysiłek i dystans, że gdybym o tym czasie myślał, to nie wiem, czy byłbym w ogóle w stanie to zrobić.

Co ci to długodystansowe pływanie daje? Jaki jest twój cel?

– To jest ciekawe pytanie. Życie bez pasji wydaje mi się nudne. Warto stawiać sobie jakieś cele i je realizować. Ja realizuję różne cele – w sferze rodzinnej, zawodowej czy sportowej. Pływanie towarzyszy mi od dziecka, sprawia mi przyjemność – jak płynę, to lubię się wyciszyć i rozmyślać o różnych rzeczach, na co nie mam na co dzień zbyt dużo czasu.

Czyli raczej openwater niż basen?

– Openwater, choć częściej w ciągu całego mojego życia pływałem na basenie. Ale na jeziorze jest fajniej, obcujesz z naturą, są ładne widoki. Fajne wizualnie i ciekawe uczucie jest, gdy mocno pada deszcz – i gdy wynurzam głowę, a dookoła nie widać nic, tylko te rozbryzgi.

A w rzece pływałeś? Pływa się w nich w ogóle?

– Ja nie pływałem, ale pewnie zależy to od ich czystości. Wiem, że w Czechach pływają w rzekach. Ostatnio widziałem, że były tam zawody i płynęli 27 km – i oni to w trzy godziny pokonywali, przez to że płynęli z nurtem. Więc to jest inne pływanie, no i jest łatwiej.

Jakie masz rady dla osób chcących zacząć swoją przygodę z pływaniem długodystansowym? Czy zachęcasz do takiego pływania?

– Zakładam, że te osoby potrafią pływać, więc zalecam dużo pływać po prostu, ale aby nie porywać się od razu na długie dystanse. Wpierw przepłynąć 2 km, potem 3 km. Jeżeli będzie siła, to następnym razem zrobić 4 km i tak co kilometr zwiększać ten dystans. I oczywiście namawiam każdego, kto lubi pływać, do tego, by spróbował przygody z pływaniem w wodach otwartych. Niekoniecznie bardzo daleko, dystans można stopniowo zwiększać. Pływanie w wodach otwartych, pozbawione torów i ścian, jest zupełnie innym doświadczeniem niż pływanie w basenie.

Zrzut trasy Michała Czerniaka z aplikacji

A czy można pływać bez trenera? Czy u Ciebie trener odgrywa dużą rolę? Czy to bardziej trener, czy kumpel?

– Można pływać bez trenera. Kuba to mój przyjaciel od dzieciństwa, a pływanie to nasza wspólna pasja. On mnie motywuje, daje wskazówki treningowe, żywieniowe, a czasami, gdy chcę zrobić za dużo, to potrafi ostudzić moje zapędy i profesjonalnie wytłumaczyć odpowiednie podejście do treningu. Miał z nami zrobić Jezioro Powidzkie, ale niestety złapał kontuzję barku i nie mógł płynąć. Podsumowując, trening z kimś takim jest łatwiejszy, jednak nie jest to niezbędne. Ja to traktuję bardziej jako pasję, hobby i rywalizację z samym sobą, a nie jakieś wydarzenie sportowe, takie jak zawody czy wyścigi.

Rozmawiała Aleksandra Śliwczyńska-Kupidura

Na zdjęciu głównym od lewej: Łukasz Kempiak (support, kajak), Agata Czerniak, Jakub Błaszak (partner treningowy, motywator, trener), Michał Czerniak

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%