Zamknij

Świat zamknięty w puszkach. Megakolekcja Patryka Przybylskiego

12:50, 05.03.2021 ID Aktualizacja: 14:06, 05.03.2021
Skomentuj

Rozmawiamy z Patrykiem Przybylskim z Wrześni, 28-letnim kolekcjonerem puszek, blogerem, podróżnikiem i studentem z wielkimi planami.

„WW”: Kiedy i jak zaczęła się twoja pasja?

PATRYK PRZYBYLSKI: – Wszystko zrodziło się z chaosu (śmiech). Pewnego dnia w 2006 roku mama poprosiła mnie o posprzątanie bałaganu w pokoju. Jakoś tak wyszło, że w trakcie porządków trzy puszki trafiły na półkę. To były Coca-Cola, Sprite i Fanta. Wtedy jeszcze nie myślałem o kolekcjonowaniu. Impulsem do tego była wizyta w kebabie Laila na rynku, prowadzonym przez sympatycznych Turków. To tam zauważyłem kompletnie niedostępne wtedy w Polsce puszki Fanty winogronowej, które zrobiły na mnie duże wrażenie. Puszki dołączyły do kolekcji i z tygodnia na tydzień było ich coraz więcej.

Na początku lat 90. wieże z puszek stały w co drugim polskim domu. Z autopsji pewnie tego nie znasz, ale z opowieści?

– To zabawne, że o to pytasz, bo niedawno skontaktował się ze mną kolekcjoner ze Szczecina, który posiada mnóstwo puszek z lat 80. i 90. i uświadomił mi, że te „złote lata” kolekcjonowania puszek niestety mnie ominęły. Z opowiadań wiem, że tak jak właśnie wspomniałeś, początki lat 90. to absolutny bum na to hobby.

Nadążasz jeszcze z dokładnym liczeniem wszystkich okazów?

– Szczerze mówiąc, zgubiłem rachubę jakoś w zeszłym roku. Ze względu na zaistniałe obostrzenia, moje wizyty w Polsce były dość ograniczone. Wiem, że jest ich na ten moment 3700–3900 sztuk z ponad 40 państw. Dokładną ilość poznam, gdy doleci paczka z Islandii oraz Wielkiej Brytanii, gdzie teraz mieszkam, no i kiedy będę miał w końcu możliwość pojawić się w rodzinnym mieście, żeby je wszystkie policzyć.

Czym zajmujesz się w Anglii i jak często wracasz do Wrześni?

– Jestem na ostatnim roku studiów magisterskich na kierunku trenerskim: przygotowanie motoryczne sportowców. W Londynie mieszkałem ponad pięć lat. Od nowego roku akademickiego mieszkam w Loughborough, małej miejscowości, w której znajduje się najlepszy na świecie uniwersytet sportowy. Z kraju wyjechałem w 2012 roku, kiedy to wraz z moją obecną narzeczoną Natalią kilka miesięcy po maturze zdecydowaliśmy się na emigrację z uwagi na chęć podjęcia studiów za granicą. Padło na Danię. Po trzech latach spędzonych w Kopenhadze zdecydowaliśmy się na studia i pracę w UK. We Wrześni jestem tak często jak to możliwe, czasami dwa lub trzy razy w roku. Niestety teraz, przez pandemię, wszystko jest niesamowicie utrudnione.

Twoja narzeczona też pochodzi z Wrześni? Czy można powiedzieć, że zaraziłeś ją swoją pasją?

– Tak, Natalia jest również z Wrześni, mieszkaliśmy nawet przez pierwsze cztery lata naszego życia na tym samym osiedlu, jednak poznaliśmy się dopiero w gimnazjum. A czy zaraziłem ją swoją pasją? Po części na pewno. Natalia mnie zawsze wspiera, czy to w hobby, czy w innych przedsięwzięciach życiowych. Czasami pełni rolę fotografa, czasami pomaga w sprawach graficznych. Śmiejemy się przez to często, że jest dyrektorem kreatywnym „Cans of memories” (to nazwa bloga prowadzonego przez Patryka – przyp. red.).

Pół żartem, pół serio: co jest większym wyzwaniem – pozyskiwanie nowych puszek czy pozyskiwanie miejsca na ich przechowywanie?

– (śmiech) Dobre pytanie. Pozyskiwanie puszek to przygoda. Te, które zdobywam podczas podróży, wiążą się głównie z przyjemnościami, czasami pojawiają się wyzwania, gdy do skompletowania limitowanej edycji brakuje jednego okazu, ale wtedy z pomocą przychodzi rodzina, znajomi, znajomi znajomych, czy zupełnie obcy ludzie rozsiani po całym świecie, którzy obserwują mój profil na Instagramie lub Facebooku. Dlatego większym wyzwaniem z pewnością jest miejsce na nowe okazy. Gdy jako małolat pomagałem tacie przy instalowaniu pierwszych półek pod puszki, nigdy nie sądziłem, że kolekcja tak się rozrośnie i zabraknie miejsca w pokoju czy w domu. Co jakiś czas montowaliśmy z tatą coraz więcej półek, pozbywając się tym samym mebli z pokoju. Aktualnie w moim pokoju, w którym spędziłem dzieciństwo, jest już tylko łóżko i tysiące puszek. W tym roku są plany na puszkową ekspansję. Mama właśnie pomaga mi w zorganizowaniu miejsca na nowe puszki w byłym pokoju mojej siostry, która po latach negocjacji zgodziła się mi go udostępnić, dzięki czemu powstanie miejsce na kolejne 900 sztuk. Sęk w tym, że ściany zapełnią się błyskawicznie, ponieważ ponad 800 puszek czeka już w kartonach.

Możesz wskazać jakieś wyjątkowe dla ciebie egzemplarze?

– Jasne! Jedna z najbardziej wyjątkowych – bo jedyna taka na świecie – to puszka z nazwą mojego instagramowego oraz facebookowego bloga, którą dostałem od Coca-Cola Polska. Była to bardzo miła niespodzianka i wspaniała pamiątka. Osobiście dla mnie ciekawe są również wszelkiego rodzaju kolekcje czy limitowane edycje. Jedną z nich jest wyjątkowa kolekcja puszek Coca-Cola z nazwami klubów Premier League, na których to puszki posiadają barwy reprezentujących klubów. Polowałem na nią przez kilka miesięcy. Kolekcja jest naprawdę niezwykła i muszę przyznać, że była bardzo ciężko dostępna, bo pojawiła się tylko w Danii na okres zaledwie kilku tygodni. Na szczęście jest już u mnie! Kolejną bardzo ciekawą kolekcją jest limitowana edycja piwa Tuborg, gdzie na puszkach umieszczone są nazwy duńskich miast. Kolekcję zdobyłem podczas mojego pobytu w Kopenhadze. Ostatnio też pojawiła się limitowana edycja Coca-Cola w Wielkiej Brytanii, mająca na celu promowanie poprawy relacji między ludźmi. Daje szansę na podarowanie naszym bliskim puszki z wybranym przekazem. Świetna akcja marketingowa, a dla mnie niesamowite okazy do kolekcji.

Zastanawiałeś się kiedyś nad wartością pieniężną swojej kolekcji? Czy istnieje rynek handlu kolekcjonerskimi puszkami?

– Prawdę mówiąc, kolekcja jest dla mnie bezcenna. Pieniądz dziś jest, jutro go nie ma. Kolekcja, a bardziej wspomnienia, które za sobą niesie, zostają. Stanowi ona dla mnie ogromną wartość emocjonalną. ponieważ za każdą puszką kryje się mniejsza lub większa historia. Ostatnio jeden z moich obserwatorów wyliczył, że za kolekcję na skupie w automatach w Norwegii otrzymałbym podobno 7200 koron (ponad 3000 zł – przyp. red.), więc jeśli się uprzeć, to pewnie znaleźlibyśmy cenę. Co do handlu puszkami, to istnieją targi dla kolekcjonerów, ale nigdy na takich jeszcze nie byłem. Planowałem wizytę w poprzednim roku, niestety z uwagi na pandemię targi się nie odbyły.

Wiesz, jak twoja kolekcja wypada w porównaniu z innymi takimi zbiorami – i ile w ogóle ich jest?

– Tak, oczywiście. Nie ukrywam, że chcę zapisać się w Księdze rekordów Guinnessa w kategorii ilości różnych puszek o objętości 330 ml. Do tego jeszcze daleka droga, ale uważam, że jest to jak najbardziej w moim zasięgu – czy raczej w naszym zasięgu, w znaczeniu wszystkich sympatyków „Cans of memories”. Ze światowych liderów na wzmiankę zasługuje aktualny posiadacz rekordu Guinnessa, Davide Andreani – Włoch, który posiada ponad 14 tysięcy puszek po samej Coca-Coli z całego świata. Kolekcja naprawdę robi wrażenie, a policzenie i zatwierdzenie kolekcji przez jurorów Księgi rekordów Guinnessa zabrało im dwa dni. Pocieszam się tym, że Davide kolekcjonuje puszki 24 lata dłużej niż ja, tak że wszystko przede mną!Jeśli mówimy tylko o zbiorach w Polsce, to jest kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt osób z pokaźnymi kolekcjami. Jednak większość skupiła się na kolekcjach z mieszanymi objętościami. Posiadają puszki 330 ml, 330 ml slim, 500 ml czy nawet duże, 5-litrowe beczki. Jeśli chodzi o kolekcję puszek o objętości 330 ml, to moja kolekcja jest najprawdopodobniej numerem jeden w Polsce, jeśli chodzi o ilość niepowtarzających się puszek i ich państwową różnorodność. Są to jednak niepotwierdzone informacje, dlatego nie chciałbym nikogo wprowadzić w błąd. Prawdę mówiąc, chciałbym, żeby znalazł się ktoś z większą kolekcją puszek 330 ml u nas w kraju, ponieważ mam kilkaset powtórek w kartonach na strychu, które czekają na wymianę. Nie ukrywam, że nie ma nic gorszego niż kolekcjonowanie puszek do kartonu, dlatego pragnę stworzyć miejsce, gdzie moja kolekcja będzie wyeksponowana dla wszystkich, gdy zabraknie już miejsca w domu. Coś na zasadzie à la pubu z głębokim charakterem wnętrza, gdzie ludzie będą mogli nie tylko podziwiać wszystkie okazy, ale przede wszystkim spróbować wyjątkowych napojów.

Na jakim etapie są te plany i gdzie miałby powstać ten pub?

– W tym momencie są na etapie marzeń, które z dnia na dzień rosną w siłę i przeradzają się w cele. To duże wyzwanie i ogromne przedsięwzięcie nie tylko finansowe, ale przede wszystkim organizacyjne. Aktualnie pracuję nad szczegółowym biznesplanem, a Natalia – jako architekt wnętrz – zbiera inspiracje i przymierza się do zaprojektowania wnętrza z magiczną duszą. Wierzę, że przy pomocy innych zrealizujemy to. Natomiast miejsca jeszcze nie wybraliśmy. Polska i Września też wchodzą w grę. Bardzo ciągnie mnie do Wrześni. Chciałbym kiedyś być w sytuacji, kiedy będę mógł dać dobrze płatną pracę ludziom z mojej okolicy – to byłoby coś wspaniałego! Jednak wiele zależy od tego, co zamierzamy robić dalej z naszym życiem wraz z Natalią i gdzie chcemy osiedlić się na dłużej. Jeśli kolekcja będzie rozrastać się w takim tempie jak w 2020 roku, w którym do kolekcji dołączyło ponad 900 puszek, to po kilku latach może zabraknie miejsca i otworzymy kolejne, już lokalne. Mamy tylko jedno życie. Podróże nauczyły mnie, że warto marzyć, warto walczyć o marzenia i dążyć do ich realizacji.

Rozmawiał Damian Idzikowski

(ID)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

MalamiMalami

3 2

KAŻDY MA SWOJE HOBBY NIEKTÓRZY UWIELBIAJĄ CZYTAĆ JESZCZE INNI KOLEKCJONUJĄ ZNACZKI A JESZCZE INNI ZAJMUJĄ SIĘ RENOWACJA MEBLI CZY AUT CZY TEŻ MOTORÓW.
KAŻDY KOCHA TO CO LUBI I KAŻDY ROBI TO CO KOCHA.
13:29, 05.03.2021

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

nnnnnn

1 0

a są tacy co się drą w niebogłosy ... 06:59, 06.03.2021


reo

DiegoDiego

4 0

Glamourowy śmieciarz :D 09:46, 08.03.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%