Nie będzie demontażu garbów w Stępocinie. Dlaczego?

Miało być uspokojenie ruchu na drodze powiatowej. Efekt okazał jednak mizerny. Mieszkańcy Stępocina nie ukrywają swojego niezadowolenia z zamontowanych progów zwalniających. I chcą ich zlikwidowania.

Ten temat pojawiał się na niemal każdym zebraniu sołeckim. Najpierw apelowano o remont drogi powiatowej, a później o ustawienie progów zwalniających. Przeważał jeden argument. A był nim wzmożony ruch pojazdów, zwłaszcza w godzinach porannych i popołudniowych.

Inwestycja doczekała się realizacji w 2018 r. Kosztowało to łącznie nieco ponad 200 tys. zł. Niemal połowę, bo 80 tys. zł dołożyła gmina. Reszta pochodziła z powiatowego budżetu. Wtedy wykonano też pierwszy próg zwalniający. Ale tylko z jednej strony drogi, od strony Targowej Górki. Na drugi trzeba było poczekać dwa lata, do 2020 r. Tym razem gmina musiała wyłożyć kolejne 10 tys. zł.

Drugi z garbów został umieszczony na wysokości posesji sołtysa Adama Pokładeckiego. Efekt nie jest zadowalający. Wprost przeciwnie, jest nawet gorzej niż wcześniej. – Mieliśmy nadzieję, że te garby chociaż troszkę wyhamują kierowców. Ale mam wrażenie, że kierowcy robią na złość i z uśmiechem na twarzy jadą tak, aby pokazać, że te spowalniacze nic nie dają – mówi Pokładecki.

Problem związany z parametrami garbów był już wcześniej zgłaszany przez miejskich radnych na sesjach. Gmina miała jednak związane ręce, bo to jest to droga powiatowa. Dlatego mieszkańcy Stępocina idą krok dalej i apelują o tzw. wypłaszczenie garbów. Takie rozwiązanie oznacza niemalże ich rozbiórkę. Pismo w tej sprawie niedawno złożył radny powiatowy Mikołaj Kubiaczyk (PSL).

Okazuje się jednak, że Starostwo Powiatowe nie zamierza podejmować żadnych działań w tej sprawie.- Oba progi są takie same i dwuletni okres był wystarczający, aby zapoznać się z ich działaniem i skutkami – poinformował nas wicestarosta Waldemar Grzegorek. Ponadto przypomniał też, że progi wyspowe tej drodze był koniecznością na względu na kursowanie autobusowej komunikacji.