Zamknij

„Czy ksiądz odmawia mszy, komunii spowiedzi?” Rozmowa z Ignacym Gogolewskim

16:02, 18.05.2022 . Aktualizacja: 16:04, 18.05.2022
Skomentuj

15 maja zmarł znakomity polski aktor - Ignacy Gogolewski. Był m.in.: odtwórcą roli Antka Boryny w serialu "Chłopi" w reżyserii Jana Rybkowskiego, Artysta dwukrotnie odwiedził Kołaczkowo w 2012 i 2017. W związku z tym  przypominamy rozmowę z artystą, która 12 grudnia 2012 opublikowana została na łamach "Wiadomości Wrzesińskich".

Ignacy Gogolewski, wybitny aktor teatralny i filmowy, o swoich rolach i wyborach życiowych. 

9 grudnia 2012 Ignacy Gogolewski spotkał się z mieszkańcami Kołaczkowa. W pałacu Reymonta opowiadał głównie o kulisach powstawania filmu i serialu „Chłopi”, w którym zagrał fenomenalną rolę Antka Boryny, a także o swoim życiu zawodowym i prywatnym. Recytował też fragmenty „Kordiana” Słowackiego i wiersze Ildefonsa Gałczyńskiego. 81-letni aktor przyjechał na zaproszenie dyrektora GOK-u Edmunda Kubisa, w ramach obchodów 87. rocznicy śmierci Władysława Reymonta. 

„WW”: Zastanawiał się pan kiedyś, dlaczego to rola Antka z „Chłopów” uczyniła pana sławnym, a nie równie znakomita, ale wcześniejsza rola barona Kyana w „Hrabinie Cosel”? 

– Antek to była rola wiodąca, która niejako uzupełniła się z rolą Jagny Emilii Krakowskiej. Do tego doszły te wszystkie relacje i napięcia z ojcem Maciejem Boryną i kobietami: Jagną i Hanką, i ja w środku tego wszystkiego. Z kolei baron Kyan to, mimo wszystko, rola drugoplanowa. 

Ale przecież postać barona była osią „Hrabiny Cosel”, która łączyła wszystkie wątki filmu. 

– Zgadzam się, nawet widać to w jednej z ostatnich scen, gdy baron w ostatniej rozmowie z hrabiną Cosel (Jadwiga Barańska – przyp.red.), po latach, będąc nadal wyraźnie zauroczony, nic nie wskórał, a i hrabina nie wyjeżdża z nim z zamku Stolpen. 

Nie irytuje pana, że dla szerszej publiczności jest pan tylko Antkiem z Chłopów? 

– Wręcz przeciwnie, sprawia mi to ogromną przyjemność. Ale przecież zdarzają się też takie sytuacje, jak dzisiaj w Kołaczkowie, że znalazły się osoby, które widziały mnie ostatnio w roli Ciaputkiewicza w „Grubych rybach”, w Teatrze Polonia Krystyny Jandy, albo w roli kardynała Mazarina w „Diable w purpurze”, w Scenach Prezentacje. Podejrzewam, że już takiej nie zagram, ponieważ nie starcza mi już sił. Jest po prostu wyczerpująca, gram ją raz na jakiś czas, trwa ponad godzinę i czterdzieści minut. Tyle tylko, że łączy mnie z tym wychowawcą Ludwika XIV, że obaj chorujemy na rwę kulszową. Tak że rwę kulszową mam już dokładnie dopracowaną... 

W filmie najczęściej obsadzano pana w rolach zagubionych amantów, w typie Kyana czy choćby porucznika Ruperta ze „Stawki większej niż życie”. 

– Tak to widzieli reżyserzy. Ale ja lubiłem te role, starałem się je pogłębiać, komplikować. A jak się gra takie postaci, to się mówi w żargonie aktorskim, że „jest co grać”. I to jest ważne. W teatrze też grałem skomplikowanych facetów, np. Morlicza w sztuce „Wilki w nocy” Tadeusza Rittnera, zresztą razem z Danutą Szaflarską, która jest uroczą szirlejką naszego teatru. A przecież kardynał Mazarin też mówi, że jest najstraszliwszym łajdakiem stulecia – ale w tym łajdaku odnajduję szereg pozytywnych cech, przede wszystkim to, że przekazał wiedzę młodemu Ludwikowi XIV. A wykształcił go dobrze, bo jego panowanie trwało 70 lat.

Maciej Sthur zagrał główną rolę w „Pokłosiu”, potem, gdy na film spadła fala krytyki tzw. prawicy, postanowił bronić filmu w mediach i wyręczyć w tym reżysera. Czy tym powinien zajmować się aktor? 

– Niekoniecznie. Codziennie rano odwiedzam bardzo przesympatyczną kioskarkę i kupuję u niej prasę i tygodniki, i to właśnie ona zwróciła na to uwagę. „Po co panu Maciejowi było wchodzić w dyskusję z dziennikarzami?”, zapytała mnie kiedyś. Ja bym w ten spór nie wchodził, poczekałbym tylko na ocenę wykonanej przez siebie roli. Zresztą w swoim życiu podjąłem kilka decyzji, które później były różnie komentowane. 

Rok temu Emilia Krakowska wyjechała z Kołaczkowa oburzona, bo jeden z dziennikarzy zadał jej pytanie o stan wojenny, który ona poparła. Pan uczynił to samo: nie bojkotował pan teatru, radia i telewizji, a nawet był w PRON-ie... 

– Czy ksiądz odmawia komunii, odprawiana mszy, spowiedzi? To jest mój obowiązek, wykonuję zawód aktora bez względu na okoliczności. To, że część aktorów chciała zademonstrować swoje poglądy polityczne, to jest ich sprawa, ich problem. Gdzie oni są teraz? Niech tłumaczą dzień dzisiejszy, skoro tak dążyli do tego dzisiejszego dnia, niech komentują! Gdzie obecnie jest polski teatr? Po co rzucali się na taśmę i mówili: „Nie stój, nie czekaj”, „Jesteś we własnym domu”. Przyznam, że do tego „własnego domu” mam pewne zastrzeżenia, które będę mógł przy okazji publicznie wypowiedzieć już niebawem, w Telewizji Polskiej, prawdopodobnie na kanale TVP Kultura. 

Tekst ukazał się 12 grudnia 2012 na łamach "Wiadomości Wrzesińskich"

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%