Goście dotarli do Wrześni w osłabionym składzie, ale i nasz zespół nie mógł wystąpić w optymalnym zestawieniu. MKS zagrał dobrze w obronie i choć bywały momenty, że skuteczność zawodziła, to nawet przez moment nikt nie miał wątpliwości, który zespół tego wieczora jest lepszy.
MKS rozpoczął mecz od bardzo ładnej, ułożonej akcji, którą z półdystansu celnym rzutem zwieńczył Łukasz Kosmala. Goście odpowiedzieli dwoma szybkimi kontrami i wyszli na prowadzenie – ostatnie tego dnia. Międzychodzianie mieli w dwóch pierwszych kwartach straszliwe kłopoty z trafianiem do naszego kosza. Należy mieć nadzieję, że był to efekt wrzesińskiej obrony.
Gdy w 13. min Witold Nowak trafił z ósmego metra i MKS odskoczył na 27:13, a chwilę później Krzysztof Dembiński dołożył dwa punkty po rzucie „z kolanka”, zapachniało sensacją. „Dembuś” miał kłopoty z dystansem, a mimo to nasz zespół systematycznie odjeżdżał rywalom. Do przerwy wygrywaliśmy 41:16!
W trzeciej kwarcie rywale się obudzili, rzucili cztery trójki i zmniejszyli straty do zaledwie 14 punktów. Okazało się, że był to ich łabędzi śpiew.
W końcówce podopieczni trenera Zbigniewa Rakowskiego kontrolowali już wydarzenia na boisku i ostatecznie dopisali sobie dwa punkty, jakże ważne w walce o uniknięcie ostatniego miejsca w tabeli.
III liga: MKS Września – Sokół Międzychód 75:55 (20:11, 21:5, 12:22, 22:17)
Więcej informacji o meczu będzie można znaleźć w piątkowym wydaniu „WW”.
kibic___10:08, 02.03.2021
0 0
Brawo! 10:08, 02.03.2021