Dlaczego ograbiono Victorię? Są tylko poszlaki
Historia wrzesińskiego sportu pełna jest większych i mniejszych białych plam. Trudno je dzisiaj wypełnić treścią, bo upływający czas zrobił swoje. Ludzie poumierali, a ówczesne media skąpo i wybiórczo informowały o sportowych wydarzeniach, nie mówiąc już o drażliwych kwestiach. Tak było i w tej sprawie.
Hokej na trawie nie ma sobie równych jeżeli chodzi o osiągnięcia wrzesińskich zespołów. Trzykrotnie wrześnianie klasyfikowani byli na piątym miejscu w kraju. Co prawda przed II wojną światową ledwie dziewięć zespołów walczyło o tytuł mistrza Polski. Lepiej sytuacja wyglądała w 1956, kiedy to zajmując piątą lokatę Sparty Września wyprzedziła w tabeli w I ligi aż siedem drużyn. Inna sprawa, że spartanie niemal w całości wywodzili się z Gniezna, a do Wrześni trafili z powodu nieporozumień w gnieźnieńskim hokeju.
Wróćmy jednak do przedwojnia, bo właśnie tuż przed napaścią hitlerowskich Niemiec na Polskę miała miejsce grabież. Okradziono dumną Victorię.
Hokeja na trawie do Polski sprowadził rodowity wrześnianin. Tak, tak! Alfons Drzewiecki urodził się w naszym mieście, później wyruszył za chlebem w głąb Rzeszy, a po okresie wojennej zawieruchy jeszcze dwa lata mieszkał we Wrześni. W czasie pobytu nad Renem poznał zasady hokeja, sam z lubością w niego grywał i gdy wrócił do wolnego już kraju całe życie go popularyzował. Szkoda, że uznanie zdobył w Poznaniu, gdzie się przeprowadził, a później w Gnieźnie, w którym resztę dożył swoich naznaczonych laską do hokeja lat. Został pierwszym wrześnianinem – medalistą mistrzostw Polski, a później uznanym szkoleniowcem gnieźnieńskich klubów, ale też reprezentacji kraju, którą sprowadził do Września w 1947 roku na towarzyski mecz z Victorią. Dochował się wielu olimpijczyków.
A. Drzewiecki miał wielki sentyment do swojego rodzinnego miasta, czego kolejnym dowodem był fakt, że to właśnie jego staraniem Victoria zgłosiła w 1937 sekcję do rozgrywek mistrzowskich. Dwa pierwsze sezony były takie sobie, ale nad Wrześnicą ostrzono sobie zęby na ten trzeci. Dyscyplina okrzepła, miała coraz więcej kibiców, pojawił się też obiecujący narybek. Ambicją Victorii było wygranie grupy i awans do finałowej czwórki najlepszych klubów w Polsce.
Nic jednak z tego nie wyszło, bo do pierwszego meczu w czerwcu 1939 przystąpiła już nie Victoria, a KPW Września.
Prawem kaduka odebrano Victorii nie tylko miejsce w lidze, splendor z gry na takim poziomie, ale też sekcję z całym inwentarzem. Wszyscy hokeiści na trawie musieli zmienić barwy. W meczu inauguracyjnym w nowych koszulkach z logo KPW wrześnianie zremisowali 1:1 w Gnieźnie z tamtejszą imienniczką. Archiwalna fotografia przedstawia właśnie rozpoczęcie tego pojedynku.
Kim było tajemnicze KPW?
Kolejowe Przysposobienie Wojskowe funkcjonowało jako organizacja paramilitarna i – jak sama nazwa mówi – skupiona wokół kolei. W powiecie występowało jeszcze bliźniacze Pocztowe Przysposobienie Wojskowe, ale podobnie jak KPW, choć miało sekcje sportowe, to sukcesów nawet na lokalnym podwórku nie odnosiło.
Odebranie sekcji Victorii nie poruszyło dziennikarzy „Orędownika Wrzesińskiego”, jedynej gazety tego okresu, toteż dzisiaj możemy tylko pospekulować.
Najbardziej prawdopodobny wydaje się wątek propagandowy. Wojna zbliżała się wielkimi krokami, trzeba było podnieść morale w społeczeństwie, pokazać, że organizacje paramilitarne są aktywne, zwarte, gotowe i to na każdym polu. Przyszedł rozkaz – trzeba było się podporządkować.
Mniej prawdopodobny jest wątek ekonomiczny. Być może to sam zarząd Victorii zaproponował oddanie swojej sekcji z powodów finansowych? Victoria zawsze borykała się z pustką w klubowej kasie, co pozostawało w sporym kontraście do mocarstwowych ambicji działaczy. Tylko dlaczego wybór padł na KPW, stowarzyszenie raczej zbierające baty i to na każdej płaszczyźnie? W dodatku meczów aż tak dużo nie rozgrywano, zawodnikom nie płacono.
A może Victoria w połowie 1939 roku przestałą istnieć, a KPW przejął owdowiały zespół? Lipiec tamtego lata był niezwykle ubogi w zawody sportowe. W sprawozdaniach nie padała nazwa Victoria, ale w końcu udało się nam znaleźć w archiwach jedną krótką notatkę, która obala tę hipotezę.
Zagadka pozostała zagadką. Klucza do jej rozwiązania nie ma nawet Polski Związek Hokeja na Trawie, który konstruując historyczne tabele i nie wiedząc co począć z dwoma meczami KPW Września, kilka lat temu konsultował się z nami w tej sprawie. KPW pod koniec czerwca już na stadionie miejskim we Wrześni zagrało drugi i ostatni swój mecz. Przegrało ze Stellą Gniezno 2:3. Rewanżową rundę miano rozegrać na przełomie sierpnia i września. Z oczywistych względów nie rozegrano.
Ziemo
11:22 30-04-2020
Mega tekst! Mój pradziadek, Kazimierz Drzewiecki, był znanym we Wrześni działaczem sportowym i z tego co się orientuję, to działał też przy hokeju na trawie. Nie wiem czy ten Alfons to tylko przypadkowa zbieżność nazwisk, czy rodzina, ale porozmawiam o tym z babcią, która trzyma się świetnie, niedawno po latach na stałe wróciła do Wrześni i na pewno będzie pamiętać, jeśli coś jest na rzeczy. Jak coś, to wiecie, gdzie mnie szukać ;-)
Leszek Nowacki
16:21 30-04-2020
Oczywiście, że rodzina. Nie mam teraz pod ręką notatek, ale Alfons i Kazimierz byli braćmi, albo kuzynami (w poniedziałek potwierdzę). Kazimierz walnie przyczynił się do reaktywowanie sekcji w 1956.
Ziemo
22:17 30-04-2020
Podejrzewałem, że rodzina, gdyż jak byłem dzieckiem, to babcia opowiadała mi, że jej wuj był prekursorem wrzesińskiego hokeja na trawie. Nie miałem jednak pojęcia, że to on sprowadził tę dyscyplinę do naszego kraju. Dziękuję za ten tekst. Przy najbliższej sposobności podpytam babcię jak dużo wie na ten temat i czy może zachowały się jakieś rodzinne pamiątki z tego okresu. Pozdrawiam :-)
Leszek Nowacki
22:48 30-04-2020
Gdyby Pan znalazł jakieś pamiątki, to proszę się z nimi podzielić
Kibic
10:54 30-04-2020
Historia zatoczyła koło i w latach 70 Wrześni ukradziono sekcję hokeja na lodzie, która była solą w oku dla działaczy z Poznania.
Filip Biernat
08:55 30-04-2020
Bardzo ciekawy artykuł. Co do odebrania Victorii hokeja. To myślę, że po części było to faktycznie coś z propagandy "Silni, zwarci, gotowi" , ale też coś z zakamuflowanej mobilizacji wojskowej (jawna wywoływałaby określona skutki międzynarodowe). Po prostu zaczęto liczyć rekruta – młodych mężczyzn. W lipcu urząd pracy we Wrześni zaczął wzywać całe roczniki, niby to na roboty publiczne... Z powojennej historii, to represje SB wobec piłkarzy Zjednoczonych z 1957 po wyjeździe do Francji – Sprawa Operacyjnej Obserwacji nr 29 krypt."Sportowcy".
ciekawy Tadeusz
09:06 30-04-2020
Panie Filipie B. jakie represje spotkały piłkarzy Zjednoczonych po wyjeździe do Francji i z jakiego powodu ?
Filip Biernat
09:40 30-04-2020
Może kiedyś o tym napiszemy, kiedy odnajdziemy wszystkie materiały.
ciekawy Tadeusz
10:48 30-04-2020
Panie Filipie B. proszę napisać tyle ile aktualnie Pan aktualnie na ten temat wie.
Leszek Nowacki
16:25 30-04-2020
Pracę w Zjednoczonych stracił Antoni Becelewski, przedwojenny polonijny piłkarz, repatriant z Francji, trener w Orzechowie i Września, a co najważniejsze główny organizator wyjazdu do Francji. To dzięki jego kontaktom eskapada za żelazną kurtynę doszła do skutku. Becelewski później trenował Vitcovię.
ciekawy Tadeusz
17:31 30-04-2020
Pracę stracił Becelewski. A paszporty kto im dał że wyjechali do Francji ? Becelewski jak stracił pracę w Zjednoczonych to czym się zajmował ? W jakich latach trenował Victorię ?
3grosze
09:20 30-04-2020
@Filip Biernat: Faktycznie chyba zaczęło się od propagandy państwowej II RP. Działały wtedy przecież specjalne komitety koordynacyjne, te wszystkie wojskowe instytuty wydawnicze i oświatowe... Defilady, rauty z oficerami, parady, strzelanie obcasami, nie oddamy guzika itp. A po wojnie? Bo ja wiem... Nie sądzę, aby SB przyczyniła się do upadku sekcji hokeja na trawie we Wrześni. Chociaż?
Filip Biernat
09:42 30-04-2020
Akurat ta sprawa dotyczyła piłkarzy Zjednoczonych, a nie hokeistów.